O „Życiu pani Pomsel”, premierze Teatru Polonia w reżyserii Grzegorza Małeckiego, rozmawiają Jakub Moroz i Przemysław Skrzydelski
Moroz: Nareszcie tytuł, którym można się szczerze zachwycić.
Skrzydelski: Szczerze przesadzasz, redaktorze. Może to fatamorgana, zrodzona z oglądania na polskich scenach tak wielu rozczarowań? Czyżby potrzeba zachwytu zmusiła cię w końcu do zauroczenia spektaklami, owszem, solidnymi, ale nie wyjątkowymi? Bo takie jest w Teatrze Polonia „Życie pani Pomsel” Christophera Hamptona. Rzecz jasna to tylko moje zdanie, o które niekoniecznie muszę stoczyć bitwę. Bez przesady. Tym bardziej że, po pierwsze, Anna Seniuk to jedna z najwybitniejszych polskich aktorek, po drugie, ta wybitna aktorka gra swój pierwszy monodram w życiu, i po trzecie – doceniam fakt, że z kolei jeden z najwybitniejszych aktorów Teatru Narodowego, Grzegorz Małecki, zajmuje się także, od czasu od czasu, reżyserią. „Pomsel” to jego drugie dokonanie w dziedzinie, o której, jak się już wcześniej okazało, coś wie.
Moroz: Właściwie więc o co ci chodzi? To mało?
Skrzydelski: To dużo.
Moroz: A zatem? W czym problem? Wielka aktorka, sprawny reżyser, wyjątkowy temat. Poza tym ostatnio trochę niedoceniana forma – monodram. Nadal będziesz się czepiał?
Skrzydelski: W czym problem? W tekście. Zupełnie nie rozumiem zauroczenia tym pomysłem Hamptona. Nie ma w nim niczego odkrywczego, niczego, czego byśmy nie wiedzieli. Poza tym sam sposób prowadzenia słowa w tym monodramie specjalnie nie porywa. Ale zacznijmy może od samej treści, bo to chyba ona tak naprawdę miała wszystkich zaskoczyć.
Moroz: Tekst brytyjskiego dramaturga z 2019 roku oparty jest na wspomnieniach jednej z sekretarek Goebbelsa, Brunhilde Pomsel, a czerpie przede wszystkim z wywiadu, którego udzieliła ona w roku 2013, mając już 102 lata. Opowiada o błyskotliwej karierze zbiedniałej mieszczańskiej dziewczyny, którą pracowitość i umiejętności stenograficzne doprowadziły aż do ministerstwa propagandy III Rzeszy. A wszystko to na tle ponurych niemieckich dziejów pierwszej połowy XX wieku: Republiki Weimarskiej, roku 1933, państwa Hitlera, II wojny i zmierzchu nazistowskiego bożyszcza.
Skrzydelski: Pani Pomsel, co musi zastanawiać, nigdy zanadto nie przejmowała się polityką, ale – co jeszcze ciekawsze – nie zainteresowała się nią nawet w pamiętnym roku 1933 i w kilku kolejnych latach, mimo że dzień po dniu dostawała coraz wyraźniejsze sygnały o tym, że polityka zaczyna wkraczać w codzienność choćby jej żydowskich przyjaciół. Kiedy więc tak siedzi i naprzeciw nas wspomina swoje życie, słyszymy głównie o perypetiach osobistych i osobliwej karierze zwykłej sekretarki (choć to kariera nieco też naznaczona czystym przypadkiem).
Moroz: Tylko właśnie ta ślepota na otaczającą rzeczywistość, na totalitarny i agresywny charakter własnego państwa, jest przez Hamptona wygrana jako naczelny wątek monologu.
Skrzydelski: Zgoda, ale ile to już razy także w teatrze rozmawiano z nami o obojętności wobec zła i współodpowiedzialności ludzi z pozoru niewinnych? Banalność zła? Naprawdę? Myślę, że Hampton wyczuł, że wspomnienia Pomsel to po prostu temat, który w sensie publicystycznym okaże się nośny również jako materiał sceniczny. Niby miał rację, ale myślę też, że w teatrze ten rodzaj narracji sprawdza się połowicznie. To wspomnienia do wykorzystania w filmie dokumentalnym, w którym kamera robi swoje. I tak się zresztą stało w dokumencie z 2016 roku pt. „Niemieckie życie” (swoją drogą Małecki wraz z autorką przekładu nie powinni zmieniać tytułu Hamptona, bo on sporo nam podpowiada). Nie rozumiem jednak rozpisywania tych wspomnień w formie monodramu. Chyba że miałoby to być wyjątkowo mocne uderzenie. Tymczasem to tekst przeładowany błahymi spostrzeżeniami, mało znaczącymi detalami, pozbawiony istotnych fragmentów kulminacyjnych, dramaturgicznie płaski. A Grzegorz Małecki kupuje go z dobrodziejstwem inwentarza i nie zauważa, że warto by było przede wszystkim go skrócić. Spektakl z Polonii trwa prawie dwie godziny i odnosiłem wrażenie, że sama Anna Seniuk orientuje się, że tych zdań, nierzadko mówiących o tym samym, jest do wypowiedzenia nazbyt wiele.
Moroz: I co z tego? Duet Seniuk/Małecki tą propozycją znakomicie wstrzelił się w nasz czas. Przecież patrząc dziś na Rosjan, wciąż zadajemy sobie pytanie o ich odpowiedzialność za wojnę Putina. Widok młodych rosyjskich mężczyzn na granicy z Gruzją czy Kazachstanem po niedawnym ogłoszeniu mobilizacji tylko zintensyfikował te pytania. A Hampton zadaje je w sposób mądry i pozbawiony moralizatorstwa.
Skrzydelski: Nie kłócę się o to, że dziś kontekst się poszerzył. I to daje do myślenia – racja. Jednak upieram się, że to nie wystarcza. Poza tym Hampton zadaje pytania w innej sprawie.
Moroz: Zwróć uwagę, że przedstawienie rozpoczyna się od pogodnej muzyki jazzowej. Po chwili w przestrzeni zręcznie udającej ascetyczne i eleganckie wnętrze drogiego domu starców pojawia się Seniuk jako pani Pomsel. I zaczyna niewinnie: od opisu warunków materialnych po I wojnie, o domu rodzinnym i problemach z zatrudnieniem w Berlinie. W miarę opowieści atmosfera gęstnieje. Jednak dzieje się tak bez wyraźnych, co się zowie dramatycznych, zwrotów akcji. Ale ich nieobecność nie oznacza wcale braku dramaturgii.
Skrzydelski: Nie oczekuję napięcia rodem z filmów o agencie 007, ale sam zobacz: Małecki buduje dla tej historii dodatkowe piętro. Oglądamy zdjęcia z Niemiec lat trzydziestych, fragmenty zapisów filmowych z igrzysk olimpijskich w Berlinie, później zaś z głośników słyszymy (dla efektu zresztą rozgłośnione) przemówienie samego Goebbelsa, gdy zwraca się do narodu z pytaniem, czy ten chce wojny totalnej. Te dodatki powodują, że realnie na scenie zaczyna się wyłaniać nowa przestrzeń, która niesie z sobą tak potrzebną dramaturgię, której sam monolog Pomsel-Seniuk w sobie nie ma.
Moroz: Mów za siebie, bo ja przez te dwie godziny siedziałem jak na szpilkach. A wracając do reżyserii Małeckiego: tam, gdzie jego zaangażowanie zdaje się przeważać, tam doskonale spełnia swoją funkcję. Weźmy wspomniany cytat z Goebbelsa. Słyszymy z niego dłuższy passus. Jest to potrzebne. Nie tylko dlatego, że mocniej osadza nas w realiach społeczno-politycznych. W tym kluczowym momencie dziejów III Rzeszy, przełamania przez Rosjan niemieckiej ofensywy na froncie wschodnim w roku 1943, minister propagandy domaga się od Niemców zgody na rozpętanie apokalipsy. Cały naród zostaje jeszcze raz wciągnięty w totalitarną machinę. Widząc dziś kolejne poczynania Putina, trudno tu nie dostrzec analogii.
Skrzydelski: Mówię tylko za siebie. Akurat w to chyba nie wątpisz.
Moroz: Nie wątpię. I z kolei wracając do Pomsel-Seniuk: przecież to jeden z celowych zabiegów tej realizacji, że znieczula się nas tą uroczą narracją staruszki. Właśnie dlatego, że jesteśmy w stanie utożsamić się z Pomsel w jej zupełnie zwyczajnych próbach uporządkowania sobie życia. Horror historii ukazuje się tu od nieoczywistej strony, przez pryzmat świata poukładanego, spokojnego i solidnego, a jednak skażonego zepsuciem i zobojętnieniem. Dzięki niesamowitej charyzmie Anny Seniuk ani na moment nie mogłem się oderwać od jej opowieści, nawet w chwilach, gdy stawała się pozornie banalna czy sentymentalna. Bo przecież w tych właśnie chwilach dramat moralny ujawnia się najpełniej.
Skrzydelski: Wiadomo, że Anna Seniuk jest wielką aktorką teatralną z zupełnie nieprawdopodobnym doświadczeniem pracy u niemal wszystkich najciekawszych reżyserów ostatnich dekad. Każdy, kto widział choćby nie tak dawne role Seniuk u Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym, może to potwierdzić. Można było się spodziewać, że jej obecność w taki czy inny sposób uratuje nawet średniej jakości dzieło Hamptona. Jednak czy to argument?
Moroz: Jeśli Seniuk jest w stanie u Hamptona znaleźć dla siebie pole do popisu, to znaczy, że tekst się broni.
Skrzydelski: Dobrze wiesz, że to nie zaświadcza o literaturze. Bardzo często w teatrze jest tak, że słaby materiał dramatyczny zostaje przez reżysera wyniesiony dużo wyżej. Ale w tym przypadku ten proces nie zachodzi. Grzegorz Małecki jedynie, mówiąc brzydko, łata dziury w tekście. W jaki sposób, już wspomniałem. To się udaje. Jednak kłopot w tym, że Małecki i tak uważa, że wystawia rzecz wyjątkową. I że warto do niej zaangażować Annę Seniuk.
Moroz: Nie. Znalazł w życiu Pomsel, życiu osadzonym w konkretnym wycinku katastrofy XX wieku, uniwersalny dylemat moralny. Intrygujący, bo nasuwający wątpliwości, nieprowokujący do prostych werdyktów. O jego uniwersalności rozstrzyga aktualność w kontekście trwającej wojny.
Skrzydelski: A może nadmiernie ulegasz właśnie niewątpliwej aktualności zagadnienia? To monodram nie tyle dobry, ile słuszny, więc od razu go nobilitujesz. Bo tak wypada?
Moroz: Wiesz dobrze, że nie mam do tego skłonności, a wszelkie wynoszenie politycznej sprawy ponad sztukę zawsze piętnuję. Przecież chodzi o esencję, czyli spotkanie pani Pomsel z publicznością. W końcu to monodram, najtrudniejsza dla aktora sztuka, kiedy wydany zostaje on na samotny, niczym nieosłonięty kontakt z widzami, i musi wyjść z niego obronną ręką. Zauważ, że są tu intrygujące momenty sterowania naszą percepcją. Anna Seniuk raz burzy czwartą ścianę i zwraca się bezpośrednio do nas, raz zapada się w sobie, jakby w całkowitej intymności urządzała seans wspomnień tylko dla siebie.
Jesteśmy trochę powiernikami, a trochę sędziami Pomsel.
Skrzydelski: I tu masz rację. Potwierdzam. Ale w tego rodzaju formie scenicznej nie stanowi to żadnej nowości. Sentymentalizm, sentymentalizm, panie redaktorze.
Moroz: A to, że u Hamptona, szczególnie w finale, objawia się poetyka Beckettowska? Bo Pomsel w pewnym sensie przyznaje, że możliwość „gawędzenia” z odbiorcami jej słów odpędza od niej myśli o przemijaniu. Mówienie i przyznawanie się do potrzeby mówienia zapewnia egzystencję.
Skrzydelski: Tak, też na to zwróciłem uwagę. Finał narzuca nam nowe skojarzenia i konteksty. Wiesz, ale to jest tak, że
nie potrafię uwierzyć w sytuację, w której naiwna staruszka przekonuje mnie, że w młodości była jeszcze bardziej naiwna.
Dostrzegam dwa rozwiązania: jeśli to tylko relacja dość prostej kobiety, naznaczona znaną już miarą „banalności zła”, to trudno być nią wyjątkowo zainteresowanym. Jeśli zaś – przede wszystkim dla reżysera, a w związku z tym dla jego decyzji – to los kobiety, która sprytnie udaje, że niczego z dziejów nie zrozumiała, lecz tak naprawdę jest świadomym upiorem, który gra anioła, to natychmiast to kupuję, bo to jest aktorsko dziesięć razy bardziej zajmujące. I gdyby chociaż na chwilę Grzegorz Małecki zaznaczył taki rys, pozwolił Annie Seniuk go w tej roli przemycić, padłbym jak rażony prądem. Czy nie byłoby niesamowite zobaczyć taką Seniuk? Choćby między słowami.
Moroz: Istnieje jeszcze trzecia możliwość, czyli odmowa wiedzy o złu w imię wygody. Odrzucenie na poziomie świadomości niewygodnych faktów. Taką interpretację, mam wrażenie, wybiera Seniuk. I to jest interpretacja najlepsza, bo sytuuje się w nieoczywistym, moralnym półcieniu. Z kolei twój upór, upór krytyka, to czasem najnudniejszy monodram.
Skrzydelski: Przemawia przez ciebie zawiedziony misjonarz, któremu brak sukcesów w nawracaniu.
Moroz: Może następnym razem się uda? W każdym razie oby więcej tak szlachetnego teatru.
Skrzydelski: Szlachetnego – oby więcej. Ale oby więcej jeszcze tego czegoś ponad tę szlachetność.
Moroz: Może sam coś wystawisz?
Ocena: Moroz: 4 + / 6; Skrzydelski: 3 + / 6
Christopher Hampton
„Życie pani Pomsel”
przekład: Małgorzata Wrzesińska
reż.: Grzegorz Małecki
scenografia i kostiumy: Dorota Kołodyńska
Światło i projekcje: Prot Jarnuszkiewicz, Grzegorz Małecki
Teatr Polonia (Duża scena)
premiera: 22 września 2022 r.
Poprzednie rozmowy Skrzydelskiego i Moroza:
„Między ziemią a niebem”. Rozmowa o „Matce Joannie od Aniołów”, reż. Wojciech Faruga, Teatr Narodowy
„Gombro na oparach”. Rozmowa o „Ślubie”, reż. Radosław Rychcik, Teatr Zagłębia
„Bandaż na krwawiące serce”. Rozmowa o „Lazarusie”, reż. Jan Klata, Teatr Capitol we Wrocławiu
„Wszystko, czego dziś chcesz”. Rozmowa o „Oszustach”, reż. Jan Englert, Och-Teatr
„Ćwiczenia z nienawiści”. Rozmowa o „Sonacie jesiennej”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy
„Wuefiści kontra literaci”. Rozmowa o „Końcu z Eddym”, reż. Anna Smolar, Teatr Studio
„Walka postu z karnawałem”, rozmowa o „Czerwonych nosach”, reż. Jan Klata, Teatr Nowy w Poznaniu
„Czyja to właściwie kwestia?”, rozmowa o „M. G.”, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie
„Rozpacz i zmierzch”, rozmowa o „Trzech siostrach”, reż. Jan Englert, Teatr Narodowy
„Ocalony?”. Rozmowa o „Powrocie do Reims”, reż. Katarzyna Kalwat, Nowy Teatr w Warszawie
„Strefa zgniotu”, rozmowa o „Kraszu”, reż. Natalia Korczakowska, Teatr Studio
„Kilka ciepłych chwil”, rozmowa o „Minettim”, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia
„Eseje znad Styksu”, rozmowa o „3SIOSTRACH”, Reż. Luk Perceval, TR Warszawa, Narodowy Stary Teatr
„Ziemio, przebacz”, rozmowa o „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy
„Rewolta w podrygach”, rozmowa o „Biesach”, reż. Paweł Miśkiewicz, Narodowy Stary Teatr
„Polska plaża". Rozmowa o „Don Juanie”, reż. Mikołaj Grabowski, Teatr Ateneum
„Falowanie i spadanie”. Rozmowa podsumowująca sezon 2020/2021
„Prawdziwe kłamstwa”, rozmowa o „Balkonie”, reż. Jan Klata, Teatr Wybrzeże
„Wtopa w ciemnościach”, rozmowa o „Życie jest snem”, reż. Paweł Świątek, Teatr Imka
„Rach-ciach”, rozmowa o „Inteligentach”, reż. Wojciech Malajkat, Scena Mała Warszawa
„Dzielenie przez zero”, rozmowa o „Krumie”, reż. Małgorzata Warsicka, Teatr Polski w Bielsku-Białej
„Poszaleć bez okazji”, rozmowa o „Don Kichocie”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Soho
„Poczciwa norma”, rozmowa o „Wachlarzu”, reż. Maciej Englert, Teatr Współczesny w Warszawie
„Chichot zza winkla”, rozmowa o „Zamku”, reż. Paweł Miśkiewicz, Teatr Narodowy
„Dziecko z kąpielą”, rozmowa o „Pułapce”, reż. Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie
„Ludzie, którzy jątrzą”, rozmowa o „Młodziku”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Ochoty
„Spopieleni”, rozmowa o „Rewizorze”, reż. Jurij Murawicki, Teatr Dramatyczny w Warszawie
„Opowieści z meblościanki”, rozmowa o „Bowiem w Warszawie”, reż. Marcin Liber, Teatr Studio
„Oświeć mnie, oświeć”, rozmowa o „Wyszedł z domu”, reż. Marek Fiedor, Wrocławski Teatr Współczesny
„Teatr jest tylko formą (miłości)”, rozmowa o „Przybyszu”, reż. Wojciech Kościelniak, Teatr Rampa
„Głos sponad”, rozmowa o „Don Juanie”, reż. Piotr Kurzawa, Teatr Polski w Warszawie
„Namiastka życia, przedsionek śmierci”, rozmowa o „Judaszu”, reż. Adam Sajnuk, Teatr WARSawy
„Żegnajcie, bogowie”, rozmowa o „Sztuce intonacji”, reż. Anna Wieczur, Teatr Dramatyczny w Warszawie
„Zagraj to jeszcze raz, wolniej”, rozmowa o „Don Juanie”, reż. Radosław Rychcik, Teatr Nowy w Łodzi
„Snuj się, snując”, rozmowa o „Mieszkaniu na Uranie”, reż. Michał Borczuch, Nowy Teatr w Warszawie
„Trud pokrzepiania”, rozmowa o „Historyji o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim”, reż. Jarosław Gajewski, Teatr Osterwy w Lublinie
„Koniec i początek”, rozmowa o „Mama zawsze wraca”, reż. Marek Kalita, Muzeum Polin
„Bezpieczny wirus”, rozmowa o „Ożenku”, reż. Janusz Gajos, Och-Teatr
„Przy okazji, do kolacji”, rozmowa o „Mężu i żonie”, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia
„Nowe sytuacje”, rozmowa o „Marii Stuart”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy
„Walczę, więc jestem”, rozmowa o „Zamku”, reż. Franciszek Szumiński, Teatr Dramatyczny w Warszawie
„Zdążyć powiedzieć wszystko”, rozmowa o „To wiem na pewno”, reż. Iwona Kempa, Teatr Ateneum
„Wszyscy jesteśmy Polskami”, rozmowa o „Dniu świra”, reż. Piotr Ratajczak, Teatr Ateneum
„Zaklęcia prowincjonalne”, rozmowa o „Tomie na wsi”, reż. Wojciech Rodak, TR Warszawa
„Warzenie”, rozmowa o „Ulissesie”, reż. Maja Kleczewska, Teatr Polski w Poznaniu
„Słodkie omnibusy”, rozmowa o „Odpowiedzialności”, reż. Michał Zadara, Teatr Powszechny w Warszawie
„Czekając na cud”. Rozmowa podsumowująca sezon 2021/2022
„Złapani na ściemie”, rozmowa o „Fanatykach prawdy”, reż. Piotr Ratajczak, Teatr Ochoty