EN

1.01.2022, 15:30 Wersja do druku

Opowieści z meblościanki

O „Bowiem w Warszawie”, premierze Teatru Studio w reżyserii Marcina Libera, rozmawiają Jakub Moroz i Przemysław Skrzydelski

Skrzydelski: Tydzień temu z tematem na święta Bożego Narodzenia za bardzo nie trafiliśmy, ale z kolei w pierwszy dzień Nowego Roku to już się wpasowaliśmy całkiem, całkiem.

Moroz: Mamy do przegadania spektakl widowiskowy, sylwestrowy, świąteczno-prestiżowy.

Skrzydelski: Musicalowy nawet; przynajmniej wydaje się, że takie były również ambicje Marcina Libera.

Moroz: Poprzedni tekst Doroty Masłowskiej był już poematem-musicalem, tyle że rapującym. I w takim stylu został pokazany przez Grzegorza Jarzynę w TR Warszawa (2019).

Skrzydelski: Jarzyna pogrzebał wtedy najważniejszą i najlepiej napisaną książkę Masłowskiej. W tamtej realizacji wszystkiego było za dużo, od multimediów po dosłowne żarty, co ostatecznie unieważniło poezję, która u Masłowskiej jest wyraźna, choć ukryta między zwariowanymi frazami.

Moroz: Ale nie Grzegorza Jarzynę dziś obgadujemy.

Skrzydelski: To prawda. Dziś bohaterem jest Marcin Liber i jego teatr.

fot. fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Moroz: A może jednak bohaterem powinien być przede wszystkim David Bowie, od którego wizyty w Warszawie w maju 1973 r. opowieść Masłowskiej się zaczyna?

Skrzydelski: Dotykasz istoty sprawy. Bo to nie jest tak, że dyskusja o przedstawieniu Teatru Studio powinna się szczególnie skupiać na tym, co na bazie sztuki Masłowskiej zaproponował Marcin Liber, a czego nie zaproponował. Nawet jeśli Marcin Liber jako reżyser do tej pory nie przekonał mnie ani razu, a jego teatr uważam wręcz za bełkotliwy, to tym razem nie odważyłbym się mieć największych pretensji do niego. Po prostu nie jestem pewien, czy z „Bowiem w Warszawie” mógł osiągnąć zasadniczo więcej. Trochę więcej na pewno – ale pewnych ograniczeń nowej historii Masłowskiej by i tak nie przeskoczył.

Moroz: Pewnych ograniczeń? Mogę od razu ad vocem?

Skrzydelski: Jeśli „ad vocem”, to proszę, bo poważnie się zrobiło, akademicko wręcz.

Moroz: 

Według mnie Dorota Masłowska sama zapędziła się w maliny. Zgubiła ją pewność siebie. Przyjęła założenie, że jest w stanie za pomocą swojego języka zarysować społeczeństwo w każdym jego momencie dziejowym.

Że język i obserwacje zaczerpnięte z różnych źródeł trochę na wyrywki, a trochę na zasadzie chybił trafił, zadziałają jako skuteczne narzędzia i tym razem. Ale to „tym razem” to Polska Rzeczpospolita Ludowa epoki wczesnego Gierka. I tu wyłania się kłopot. Okazuje się, że język to nie wszystko. A wiedza wynikająca z popkultury, na którą składają się filmy i seriale oraz przegadane już po wielokroć wspomnienia o tamtych latach, w połączeniu z legendą warszawskiej wizyty Bowiego nie tworzą literackiej mieszanki wybuchowej.

Skrzydelski: To znaczy, mogłyby tworzyć, gdyby Masłowska napisała „Bowiego w Warszawie” z dziesięć lat temu. Dzisiaj, po tylu doświadczeniach z Wojną polską-ruską…”, „Między nami dobrze jest” czy właśnie z „Innymi ludźmi”, jej nowy tekst działa już jedynie jako ciekawostka. Zwłaszcza że sama postać Bowiego nie została w nim wykorzystana. Pojawia się tylko jako klamra, która otwiera tę sztukę i ją zamyka. Cała reszta jest opowieścią, która nie ma nic wspólnego z tym artystą, chyba że przyjmiemy, że PRL to takie szaleństwo, kolorowy absurd, w którym może się zdarzyć wszystko. To w jakimś stopniu prawda, jednak w tym przypadku zmienia to niewiele. Nie widzę u Masłowskiej niczego, co można by nazwać „okularami Bowiego”, które powodują, że kompletnie inaczej patrzymy na to, co szare, przykre i odpychające, czyli na lata siedemdziesiąte w wydaniu nadwiślańskim.

fot. fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Moroz: Tak, te wszystkie tropy, którymi podąża autorka, są już wystarczająco zbadane: mieszkania z meblościanką, a w nich rozbite rodziny, tęsknota za Zachodem, próby robienia własnego biznesu w przaśnych warunkach, no i w końcu w tym wszystkim dzielna milicja obywatelska, ścigająca przestępcę, który nęka obywatelki socjalistycznej stolicy.

Skrzydelski: Jedna z postaci Masłowskiej, plutonowy Wojciech Krętek (Marcin Pempuś), to niemal taki komiksowy kapitan Żbik od Władysława Krupki. Ale też Krętek wymyka się schematowi uśmiechniętego superbohatera, zdarza mu się nastrój depresyjny i, co więcej, w swoich refleksjach i ambicjach oraz rozterkach małżeńskich (Natalia Rybicka) przypomina nam właściwie każdego ojca z tamtych czasów. Plutonowy sprawdziłby się w czerwonej propagandzie jako wzór do naśladowania, ale mimo wszystko pozostaje kimś, kto jest nam bliski.

Moroz: To prawda. I każdy z „Bowiego w Warszawie” jest nam bliski, bo skupia w sobie znane nam peerelowskie kompleksy. Jednak znów wracam do pytania, czy to jest klucz do zbudowania szerszej społecznej perspektywy, którą tak znakomicie Masłowska uchwyciła w „Innych ludziach”.

Skrzydelski: Kilka dni temu przeczytałem wywiad z Masłowską, z którego wstępną wypowiedź zapamiętałem: „To było dla mnie coś nowego, praca na czasach niebieżących. Nie mogłam swojego procesu twórczego podłączyć do rzeczywistości i czerpać z tego, co mówią ludzie, jak się zachowują”. Mój komentarz: nic dodać, nic ująć.

Moroz: Masłowska jest autorką czasów bieżących. I zapewne kocha Bowiego. Zatem może powinna napisać rzecz o życiu Bowiego, o jego muzyce? A może historię o tym, co muzyka najróżniejszych gatunków zrobiła z nią i jej rówieśnikami, czyli osobami w naszym wieku, moim i twoim. Z tym pokoleniem.

Skrzydelski: Mniej więcej, mniej więcej – na twoją korzyść. W każdym razie taki tekst Masłowskiej miałby mocny potencjał socjologiczny. Nie mam wątpliwości.

fot. fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Moroz: Przez cały czas jednak uderzamy w Masłowską, a nie mówimy o tym, jak jej opowieść przekłada się na realizację Marcina Libera. Dla mnie ta trzygodzinna zabawa – bo tak naprawdę chodzi o nią, nie ukrywajmy tego – niczego nie dopowiada.

Skrzydelski: Ale zabawnie jest, rzeczywiście. Chyba przede wszystkim dzięki aktorom. Jeśli „Bowiego w Warszawie” w sporym uproszczeniu daje się określić jako wymagający literacki komiks, to coś z tej konwencji Marcinowi Liberowi udaje się uchwycić.

Moroz: I mamy kilka zaskoczeń.

Skrzydelski: Pewnie chciałbyś przywołać np. Roberta Wasiewicza, który jako pan Kozełko, kandydat na narzeczonego Reginy (Maja Pankiewicz) co kilka sekund nakładający sobie na włosy żel z tubki, dostał swoją szansę i ją wykorzystał.

Moroz: Ale jest jeszcze Andrzej Szeremeta jako szef księgarni, do której ostatecznie trafia David Bowie. Zespół Teatru Studio robi, co może, by było sympatycznie: PRL w krzywym zwierciadle, na wesoło, z domieszką surrealistycznego sosu, w którym zmieszczą się nawet śpiewające pieczarki. Te pieczarki rozbudzają wyobraźnię, lecz tylko w tekście. Na scenie prezentują się jako element kabaretu, nic więcej.

Skrzydelski: 

Cóż, to akurat typowy Marcin Liber: byle pokazać wszystko, byle głośniej, byle do mikrofonu. I zawsze dużo grubo ciosanego zgrywu.

Są również sumy rzeczne, które u Masłowskiej zyskują własne chóralne partie, jednak w przedstawieniu na pierwszym planie zanudza się nas aktorami przebranymi za pieczarki.

Moroz: Nie potrafię w tym spektaklu wyróżnić niczego, co mogłoby przyszpilić moją uwagę. Tak, pośmieję się z sytuacji wymyślonych przez Masłowską, ale zupełnie nie wiem, z jakiego powodu i po co dzieje się to w Teatrze Studio. Jeśli już Marcin Liber zdecydował się wystawić „Bowiego w Warszawie”, to chciałbym, żeby mi tę opowieść oświetlił, znalazł jej podstawowe punkty orientacyjne.

fot. fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Skrzydelski: Nie udaje się też to usilne poszukiwanie na scenie skali musicalu. Przestrzeń Mirka Kaczmarka z jakże zaskakującą obrotówką i kilka dziwnych kształtów wywołujących co najwyżej skojarzenia z peerelowską betonozą budzą jedynie coś w rodzaju współczucia pod hasłem „kryzys w teatrze”.

Moroz: Nieco pomaga zespół Błoto, który podbija atmosferę jazzowymi dźwiękami. To już niemal historia jak z Tyrmanda.

Skrzydelski: Jazz, komuna, dawne czasy, ale są przecież i bezpośrednie nawiązania do emblematów dzisiejszych.

Moroz: Mówisz o tęczowych kolorach, które dyskretnie wprowadza na scenę Marcin Liber? Nie zdradzajmy jednak szczegółów, a dreszczyk emocji tych, którzy wybierają się do teatru, będzie jeszcze większy.

Skrzydelski: Barwy tęczowe nawiązują do głównej postaci, Reginy, która prócz swych perypetii rodzinnych, poszukiwań narzeczonego i poszukiwań zajęć zawodowych, doświadcza przygody lesbijskiej. To ma być jeden z tych tematów skrzętnie skrywanych w świecie PRL-u, nieuchronny odprysk polskiego patriarchatu do dziś trwającego. Niby to kwestia tak dla Masłowskiej istotna, ale jakoś zanika w samej strukturze tekstu, wydaje się dodana na przyprzączkę. Nie wiem, do kogo mają być kierowane pretensje o patriarchat. To spojrzenie z dzisiejszego punktu widzenia.

Moroz: Nieśmiało zwracam jednak uwagę, że tytuł zarówno u Masłowskiej, jak i Libera brzmi: „Bowie w Warszawie”. Tymczasem, jak już ustaliliśmy, wynika z tego faktu niewiele.

Skrzydelski: Nie przesadzajmy. Bartosz Porczyk w finale ma swoje wejście w pełnym wymiarze, niczym coup de théâtre. To aktor, który kocha widowiskowość, kocha się pokazywać, więc przebrany w ikoniczny kostium Bowiego z początku lat siedemdziesiątych, z czasów albumu „Ziggy Stardust”, odnajduje się znakomicie; śpiewa nie najgorzej.

Moroz: Choć bez przerwy w masce. I to raptem dwa poważniejsze wejścia na scenę.

Skrzydelski: W odniesieniu do samego pomysłu Masłowskiej mam jeszcze jedną myśl; nie wiem, na ile to może być taki mechanizm à rebours, który tłumaczyłby sens tej historii. Może bowiem chodzi o to, że pojawienie się Bowiego w socjalistycznej stolicy niczego realnie nie zmienia, to tylko nasz kolejny polski mit, którym się pocieszamy. Tak, podobno wielki artysta w trakcie przystanku w podróży pociągiem z Moskwy do Berlina zajrzał do księgarni przy placu Komuny Paryskiej, tak, podobno zakupił tam płytę zespołu „Śląsk”, z której motywy wykorzystał później w utworze „Warsaw” – i co z tego? Czy to czyni z nami coś wyjątkowego? To, że ekscytujemy się takimi legendami, świadczy o tym, że jako Polacy nie możemy się pochwalić czymkolwiek poważniejszym. Robimy zatem wiele hałasu o nic.

Moroz: Jest coś na rzeczy. Bowie nam nie pomoże, bo tamta epoka była tak żałosna, że nie zagadamy jej niczym?

Skrzydelski: Chyba tak. I to być może załatwia Masłowskiej, i przy okazji Marcinowi Liberowi, pretekst do nośnego wydarzenia literacko-teatralnego. Jednak to za mało jako wyjaśnienie.

Moroz: Jednak nie wykorzystać Bowiego? Wielka szkoda. To już z większym szacunkiem podchodzę do „Lazarusa” Jana Klaty sprzed roku.

Skrzydelski: Choć założenie u Jana Klaty było zgoła inne: hołd mistrzowi. Masz jakieś teatralne nadzieje na rok 2022?

Moroz: Żadnych nadziei, żadnych złudzeń. Wolę być miło zaskakiwany, niż na cokolwiek czekać.

Skrzydelski: Wszystkim wszystkiego dobrego. Oby ten rok był lepszy od poprzedniego.


Ocena: 3 - / 6

fot. proj. Mariusz Wilk Wilczyński

Dorota Masłowska

„Bowie w Warszawie”

scenariusz: Dorota Masłowska

reż.: Marcin Liber

scenografia: Mirek Kaczmarek

kostiumy: Grupa Mixer

muzyka: zespół Błoto

Studio teatrgaleria (Duża Scena im. Józefa Szajny)

premiera: 18 grudnia 2021 r.

Poprzednie rozmowy Skrzydelskiego i Moroza:

„Między ziemią a niebem”. Rozmowa o „Matce Joannie od Aniołów”, reż. Wojciech Faruga, Teatr Narodowy

„Gombro na oparach”. Rozmowa o „Ślubie”, reż. Radosław Rychcik, Teatr Zagłębia

„Bandaż na krwawiące serce”. Rozmowa o „Lazarusie”, reż. Jan Klata, Teatr Capitol we Wrocławiu

„Wszystko, czego dziś chcesz”. Rozmowa o „Oszustach”, reż. Jan Englert, Och-Teatr

„Ćwiczenia z nienawiści”. Rozmowa o „Sonacie jesiennej”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy

„Czas kochania, czas umierania”. Rozmowa o „Trzech wysokich kobietach”, reż. Maksymilian Rogacki, Teatr Polski w Warszawie

„Wuefiści kontra literaci”. Rozmowa o „Końcu z Eddym”, reż. Anna Smolar, Teatr Studio

„Walka postu z karnawałem”, rozmowa o „Czerwonych nosach”, reż. Jan Klata, Teatr Nowy w Poznaniu

„Czyja to właściwie kwestia?”, rozmowa o „M. G.”, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie

„Rozpacz i zmierzch”, rozmowa o „Trzech siostrach”, reż. Jan Englert, Teatr Narodowy

„Ocalony?”. Rozmowa o „Powrocie do Reims”, reż. Katarzyna Kalwat, Nowy Teatr w Warszawie

„Wojna to ich największa rozkosz”, rozmowa o „Lilli Wenedzie”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Wybrzeże

„Jarzyna 2020/2021 – zestaw do wyświetlania”, rozmowa o „2020: Burzy”, reż. Grzegorz Jarzyna, TR Warszawa

„Teatr wtrąca się w turystykę”, rozmowa o „Biegunach”, reż. Michał Zadara, Teatr Powszechny w Warszawie 

„Strefa zgniotu”, rozmowa o „Kraszu”, reż. Natalia Korczakowska, Teatr Studio

„Oldschool dla oldboyów”, rozmowa o „Fataliście”, reż. Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie

„Kilka ciepłych chwil”, rozmowa o „Minettim”, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia

„Majestat na manowcach”, rozmowa o „Królu Learze”, reż. Wawrzyniec Kostrzewski, Teatr Dramatyczny w Warszawie

„Tuląc nieobecnych”, rozmowa o „Odysei. Historii dla Hollywoodu”, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie

„Eseje znad Styksu”, rozmowa o „3SIOSTRACH”, Reż. Luk Perceval, TR Warszawa, Narodowy Stary Teatr

„Ziemio, przebacz”, rozmowa o „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy

„Rewolta w podrygach”, rozmowa o „Biesach”, reż. Paweł Miśkiewicz, Narodowy Stary Teatr

„Babski stan”, rozmowa o „Uszedłem tylko ja sam”, reż. Agnieszka Glińska, Teatr Dramatyczny w Warszawie

„Falowanie i spadanie”. Rozmowa podsumowująca sezon 2020/2021

„Prawdziwe kłamstwa”, rozmowa o „Balkonie”, reż. Jan Klata, Teatr Wybrzeże

„Spokojnie, to tylko początek sezonu”, rozmowa o „Jak wam się podoba”, reż. Krzysztof Rekowski, Teatr Jaracza w Olsztynie

„Wirówka z toksynami”, rozmowa o „Tramwaju zwanym pożądaniem”, reż. Małgorzata Bogajewska, Teatr Ochoty

„Wtopa w ciemnościach”, rozmowa o „Życie jest snem”, reż. Paweł Świątek, Teatr Imka

„Rach-ciach”, rozmowa o „Inteligentach”, reż. Wojciech Malajkat, Scena Mała Warszawa

„Dzielenie przez zero”, rozmowa o „Krumie”, reż. Małgorzata Warsicka, Teatr Polski w Bielsku-Białej

„Ente piętro świadomości”, rozmowa o „Twarzą w twarz”, reż. Maja Kleczewska, Teatr Powszechny w Warszawie i Teatr Polski w Bydgoszczy

„Poszaleć bez okazji”, rozmowa o „Don Kichocie”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Soho

„Poczciwa norma”, rozmowa o „Wachlarzu”, reż. Maciej Englert, Teatr Współczesny w Warszawie

„Nie zaznasz spokoju”, rozmowa o „Śniegu”, reż. Bartosz Szydłowski, Teatr Łaźnia Nowa, Studio, Śląski, Szekspirowski

„Chichot zza winkla”, rozmowa o „Zamku”, reż. Paweł Miśkiewicz, Teatr Narodowy

„Dziecko z kąpielą”, rozmowa o „Pułapce”, reż. Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie

„Przecena dla bystrych”, rozmowa o „Dziadach”, reż. Maja Kleczewska, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

„Świat jako kłębek nerwów”, rozmowa o „Wiśniowym sadzie”, reż. Krystyna Janda, Teatr Polski w Warszawie

„Ludzie, którzy jątrzą”, rozmowa o „Młodziku”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Ochoty

„Kisiel w miodzie cukrem doprawiony”, rozmowa o „Wieczorze Trzech Króli”, reż. Piotr Cieplak, Teatr Narodowy 

„Spopieleni”, rozmowa o „Rewizorze”, reż. Jurij Murawicki, Teatr Dramatyczny w Warszawie

Źródło:

Materiał własny