O „Don Juanie”, premierze Teatru Polskiego w Warszawie w reżyserii Piotra Kurzawy, rozmawiają Jakub Moroz i Przemysław Skrzydelski
Moroz: Na scenach „Don Juana” pełno jak grzybów po deszczu.
Skrzydelski: Molier staje się najgorętszym nazwiskiem w teatrze? Nie licząc Moniki Strzępki oczywiście. Znając jego sceptycyzm wobec dworskich mód, nie byłby zadowolony. Ale powiadasz: jak grzybów po deszczu, gdy przecież od momentu dość kuriozalnej premiery Mikołaja Grabowskiego z czerwca ubiegłego roku żadnego Moliera w stolicy nie uświadczyliśmy. Co innego w Łodzi. W Teatrze Jaracza Edward Wojtaszek, niewątpliwie specjalizujący się w dramacie francuskim, pokazał „Mizantropa”, jednak nie udało nam się na ten spektakl dotrzeć.
Moroz: Mimo wszystko sytuacja stwarza okazję do porównań. Wymieńmy dla porządku. W ubiegłym sezonie „Don Juan” Grabowskiego w Ateneum, już za dwa tygodnie (jeśli covid pozwoli) ten sam dramat w wersji Radosława Rychcika zobaczymy w łódzkim Teatrze Nowym. A teraz z kolei „Don Juan”, o którym przychodzi nam dziś rozmawiać, ten z Teatru Polskiego w Warszawie, w reżyserii Piotra Kurzawy. Na 400-lecie urodzin Jeana Baptiste’a Poquelina. Taka to chwalebna rocznica.
Skrzydelski: Gorzej, że pewnie wszystkie te przedstawienia jako klucza interpretacyjnego uczepią się jednego motywu: krytyki hipokryzji. U Mikołaja Grabowskiego de facto Don Juan doznaje usprawiedliwienia – robi to samo, co inni, tylko otwarcie. Piekło, do którego ma trafić, jest puste, a raczej stanowi tylko tandetną, jasełkową dekorację.
Moroz: Wszystko to – przyznajmy – u Grabowskiego było podszyte nieznośną klasową pogardą wobec „pięćsetplusowego motłochu” z letnich kurortów.
Skrzydelski: Reżyser chciał tak bardzo uwspółcześnić Moliera, że ogołocił go i uprościł w sposób trudny do zniesienia. Tytuł naszej rozmowy z tamtego czasu – „Polska plaża” – był chyba trafny.
Moroz: Odnoszę wrażenie, że w Polskim dzieje się coś zgoła przeciwnego. To Molier przeczytany z pietyzmem i szacunkiem, jako klasyk wysoki i niemal niedosiężny. Mam jednak wątpliwości, czy to Molier żywy.
Skrzydelski: Jak to? Uważasz, że nie potrzebujemy polskiej Comédie-Française? Bo spektakl Piotra Kurzawy wyraźnie nawiązuje do tamtych wzorców i chciałby je przenieść nad Wisłę.
Moroz: Czy to tylko ambicja Piotra Kurzawy? To może zbyt łatwy trop, ale niezmiernie intryguje mnie pytanie, na ile palce maczał w tym przedsięwzięciu Andrzej Seweryn. Nie tylko użyczając głosu posągowi Komandora, ale także użyczając doradczego (współreżyserskiego?) głosu twórcom przedstawienia.
Skrzydelski: Zagadki detektywistyczne zostawmy na boku. Ważne jest co innego. Otóż nie każda próba realizacji Moliera à la Comédie-Française może się powieść. Nawet jeśli angażowałby się w nią artysta, który zęby zjadł na tej owianej legendą scenie. Bo żeby rzecz była spełniona, potrzeba mistrzostwa na każdym możliwym poziomie, od detali scenograficznych, przez ruch sceniczny, światło, po aktorstwo. Bez chirurgicznej precyzji w pracy nad każdą z tych składowych (a nie wymieniłem przecież wszystkich) o Komedii Francuskiej można sobie jedynie pomarzyć. Albo naiwnie cię pocieszać, że się udało, bo przecież byliśmy tak blisko ideału. Z tym że niestety tutaj półśrodki są nie do zastosowania.
Moroz: Skąd ta pewność osądu, jak należy wystawiać Moliera? Nie grzeszysz aby arogancją?
Skrzydelski: Bardzo przepraszam, ale mówiąc o potrzebie chirurgicznej precyzji, sam chyba staram się wyjaśniać sprawę wyraźnie: chodzi mi o Moliera w stylu klasycznym, czy jakkolwiek inaczej to nazywać. Nie twierdzę, że wiem, jak w ogóle dziś reżyserować sztuki Molierowskie. A to dlatego, że nie wiem. Pokazywać klasykę można rozmaicie. A tak poważnie: swój osąd opieram na mierze, jaką zostawił nam wielki Jacques Lassalle. Mówię „nam”, bo pokazywał on bardzo udanego Moliera także w Teatrze Polskim Seweryna. To była „Szkoła żon” jedenaście lat temu, Arnolfa zaś grał sam dyrektor naczelny.
Moroz: Ale ważniejsze jest chyba to, że i Don Juana grał Seweryn u Lassalle’a, i to w Paryżu (1993). W tym sensie mógł chcieć mieć jakiś wpływ na kontekst dzisiejszego przedstawienia. W Polskim rolę tę bierze Krzysztof Kwiatkowski. Moim zdaniem bez sukcesu.
Skrzydelski: Od razu tak radykalnie? Mnie ten naprawdę dobry aktor przynajmniej nie rozczarował. To robota poprowadzona konsekwentnie, nieredukująca Don Juana do pogodnego hedonisty. Pokazująca raczej nadmierną pewność siebie tej postaci, ale też coś więcej: jego nieprzejednaną życiową filozofię. To mnie dość mocno uderzyło w ujęciu Kwiatkowskiego. Jego upór w dążeniu do wykazania, że w swym stosunku do świata ma rację absolutną. Co nie znaczy, że ten Don Juan jest w jakimś stopniu zaślepiony samym sobą. Nie, jego sposób bycia i analiza własnych poczynań podpowiadają nam, że bierze pod uwagę wszystkie możliwe za i przeciw. Poza tym przypominam sobie Krzysztofa Kwiatkowskiego w Teatrze Polskim jako Senatora w dziwnych, trudnych do poskładania „Dziadach” w reżyserii Janusza Wiśniewskiego (2019). Był znakomity. To niewątpliwie aktor, który wyróżnia się siłą scenicznej obecności. Sądzę, że przed nim ciekawa droga.
Moroz: Według mnie Kwiatkowski patrzy na swoją postać z zewnątrz, nie utożsamia się z nią i dlatego brakuje mu wyrazu. To niekoniecznie sprawdza się w Molierze. Ze zdystansowanej perspektywy wynika też nadmierna estetyzacja tej roli, poprowadzenie jej za pomocą zewnętrznych środków, bez wgryzania się w motywacje Don Juana. Postać wygrana jest w dodatku na jednej nucie. Brakuje tu życia, spontaniczności, energii zarażającej widzów. W niemałym stopniu z tego powodu inscenizacja staje się nudna, zbyt oczywista w swej tonacji.
Skrzydelski: Zgoda, że w ujęciu Kwiatkowskiego Don Juan jest trochę taką figurą postaci, a nie samą postacią. Rozumiem, o czym mówisz. Ale poczucie nudy, towarzyszące odbiorowi tego spektaklu, wynika jednak z czego innego. Zdaje się, że twórcy tak bardzo uwierzyli w wiecznotrwałość klasyki, że zapomnieli zadać sobie pytanie, co Molier ma nam dzisiaj do powiedzenia. Piotr Kurzawa w wypowiedziach przedpremierowych zaznaczał, że chce sportretować Don Juana, który ma problemy podobne do dzisiejszych trzydziestolatków. Nie widzę tego.
Moroz: Zauważ, że w Polskim wybity jest – jak już wspomnieliśmy – motyw krytyki hipokryzji. To akurat bardzo współczesne. Żyjemy przecież w epoce, której najwyższym dobrem etycznym są autentyczność i szczerość. Choć możliwe, że to jedynie medialny slogan, głoszący, że tak ma być. Hipokryzja jest w takiej sytuacji najokropniejszym złem. Interesowałby mnie natomiast Don Juan, który pyta o społeczne korzyści płynące z hipokryzji jako „hołdu składanego przez występek cnocie”. Taka interpretacja uderzałaby w nasze potoczne wyobrażenia.
Skrzydelski: Tak czy inaczej, poza chłostaniem hipokryzji, jest to przedstawienie traktujące nad wyraz serio treść oryginału. Ale to wszystko pozostaje na planie ogólnym. Zabrakło dociekliwych, szczegółowych pytań o współczesny wymiar protagonisty. Wracam teraz do tych „problemów trzydziestolatków”. Nie jestem pewien, czy ucharakteryzowany Krzysztof Kwiatkowski specjalnie stawia na podkreślanie młodego wieku bohatera. Coś tu nie gra, bo jego Don Juan kojarzy się bardziej z dojrzałością sprawnego retora.
Moroz: Z tym chętnie się zgodzę. Zauważmy jednak, że to także Molier po awangardzie. Aktorzy grają wprawdzie w historycznych kostiumach, ale scenografia łamie kod historyczny. Operuje minimalizmem, skrótem, figurami zgeometryzowanymi czy wizualną zagadką, dopominającą się interpretacji.
Skrzydelski: Tak, te geometryczne znaki odnoszą nas do przestrzeni metafizycznej, do wiecznych problemów wszechświata. To jest sensowne, bo może otwierać dużo szerszy temat. Jednak nie jest oczywiste, gdy inne elementy scenograficzne zdają się banalne albo nie do końca przemyślane. Kiedy patrzyłem na scenę przed grobowcem Komandora, miałem wrażenie, że na scenografię zabrakło środków finansowych.
Moroz: Wróćmy jednak do aktorów. Dla mnie pierwszą rolą jest Sganarel Adama Biedrzyckiego. Jego charyzma od razu przyciąga uwagę, ale to drugorzędne wobec wielobarwnej postaci, którą udaje mu się zbudować. Jego Sganarel to przedstawiciel ludu z jego naiwną wiarą, graniczącą z magią. Ale i człowiek żywo zastanawiający się nad światem. Kuli się i upokarza pod groźnym spojrzeniem pana, lecz reprezentuje też nieustępliwą, pierwotną mądrość krwi. W końcu jednak jego krzyk o zapłatę każe zadać pytanie, czy cokolwiek zrozumiał z ponurej przygody Don Juana.
Skrzydelski: Niech ci będzie. Ja jednak mam jeszcze jeden kłopot.
Moroz: I tylko jeden?
Skrzydelski: Andrzej Seweryn, jak już powiedzieliśmy, zdecydował się użyczyć głosu Komandorowi, a dokładniej – posągowi. A zatem z zaświatów, jako posąg, przemawia Komandor poważną frazą dyrektora naczelnego. Nie ukrywam, że poczułem, jak trwoga zalewa każdy rząd krzeseł niemałej sali Teatru Polskiego. Poczułem się też zakłopotany i onieśmielony. Ostatnio miałem tak podczas „Wesela” w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego (2015) na tej samej scenie, gdy Andrzej Seweryn zdecydował się użyczyć głosu Wernyhorze, dodatkowo objawiając się na ekranie w przebojowej charakteryzacji. To był Wernyhora grzmiący niczym Zeus. A i teraz dyrektor naczelny, by tak rzec, tubalnie prawi.
Moroz: Sprawa jest niewątpliwie poważna. Jak to mawiał Gombrowicz: im mądrzej… Bardzo podobał mi się za to Pietrek Pawła Krucza. To rola nieskomplikowana, ale wnosząca sporo życia i humoru do tego sztywnego popisu.
Skrzydelski: U Grabowskiego nie podobała ci się nadmierna spontaniczność, tu narzekasz na sztywność. Jak ci dogodzić?
Moroz: Może Radosławowi Rychcikowi się uda?
Skrzydelski: Rezerwuj miejsca w pierwszym rzędzie.
Ocena: 3 - / 6
Molier
„Don Juan”
przekład: Bohdan Korzeniewski
reż.: Piotr Kurzawa
dekoracje i kostiumy: Małgorzata Pietraś
muzyka: Paweł Szamburski
Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana (Duża scena)
premiera: 29 stycznia 2022 r.
Poprzednie rozmowy Skrzydelskiego i Moroza:
„Między ziemią a niebem”. Rozmowa o „Matce Joannie od Aniołów”, reż. Wojciech Faruga, Teatr Narodowy
„Gombro na oparach”. Rozmowa o „Ślubie”, reż. Radosław Rychcik, Teatr Zagłębia
„Bandaż na krwawiące serce”. Rozmowa o „Lazarusie”, reż. Jan Klata, Teatr Capitol we Wrocławiu
„Wszystko, czego dziś chcesz”. Rozmowa o „Oszustach”, reż. Jan Englert, Och-Teatr
„Ćwiczenia z nienawiści”. Rozmowa o „Sonacie jesiennej”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy
„Wuefiści kontra literaci”. Rozmowa o „Końcu z Eddym”, reż. Anna Smolar, Teatr Studio
„Walka postu z karnawałem”, rozmowa o „Czerwonych nosach”, reż. Jan Klata, Teatr Nowy w Poznaniu
„Czyja to właściwie kwestia?”, rozmowa o „M. G.”, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie
„Rozpacz i zmierzch”, rozmowa o „Trzech siostrach”, reż. Jan Englert, Teatr Narodowy
„Ocalony?”. Rozmowa o „Powrocie do Reims”, reż. Katarzyna Kalwat, Nowy Teatr w Warszawie
„Strefa zgniotu”, rozmowa o „Kraszu”, reż. Natalia Korczakowska, Teatr Studio
„Kilka ciepłych chwil”, rozmowa o „Minettim”, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia
„Eseje znad Styksu”, rozmowa o „3SIOSTRACH”, Reż. Luk Perceval, TR Warszawa, Narodowy Stary Teatr
„Ziemio, przebacz”, rozmowa o „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy
„Rewolta w podrygach”, rozmowa o „Biesach”, reż. Paweł Miśkiewicz, Narodowy Stary Teatr
„Polska plaża". Rozmowa o „Don Juanie”, reż. Mikołaj Grabowski, Teatr Ateneum
„Falowanie i spadanie”. Rozmowa podsumowująca sezon 2020/2021
„Prawdziwe kłamstwa”, rozmowa o „Balkonie”, reż. Jan Klata, Teatr Wybrzeże
„Wtopa w ciemnościach”, rozmowa o „Życie jest snem”, reż. Paweł Świątek, Teatr Imka
„Rach-ciach”, rozmowa o „Inteligentach”, reż. Wojciech Malajkat, Scena Mała Warszawa
„Dzielenie przez zero”, rozmowa o „Krumie”, reż. Małgorzata Warsicka, Teatr Polski w Bielsku-Białej
„Poszaleć bez okazji”, rozmowa o „Don Kichocie”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Soho
„Poczciwa norma”, rozmowa o „Wachlarzu”, reż. Maciej Englert, Teatr Współczesny w Warszawie
„Chichot zza winkla”, rozmowa o „Zamku”, reż. Paweł Miśkiewicz, Teatr Narodowy
„Dziecko z kąpielą”, rozmowa o „Pułapce”, reż. Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie
„Ludzie, którzy jątrzą”, rozmowa o „Młodziku”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Ochoty
„Spopieleni”, rozmowa o „Rewizorze”, reż. Jurij Murawicki, Teatr Dramatyczny w Warszawie
„Opowieści z meblościanki”, rozmowa o „Bowiem w Warszawie”, reż. Marcin Liber, Teatr Studio
„Oświeć mnie, oświeć”, rozmowa o „Wyszedł z domu”, reż. Marek Fiedor, Wrocławski Teatr Współczesny
„Teatr jest tylko formą (miłości)”, rozmowa o „Przybyszu”, reż. Wojciech Kościelniak, Teatr Rampa