O „Jak wam się podoba”, premierze olsztyńskiego Teatru Jaracza w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego, rozmawiają Jakub Moroz i Przemysław Skrzydelski
Skrzydelski: Wspaniałą odbyliśmy podróż.
Moroz: Do Lasu Ardeńskiego.
Skrzydelski: Miałem na myśli jednak bardziej Warmię, bo w te strony zawsze warto. Lasu Ardeńskiego nie odnalazłem. A ty odnalazłeś?
Moroz: Starałem się, ale nawet go nie poczułem.
Skrzydelski: A miało być interesująco – co najmniej. To ja cię przekonywałem, że wypada pojechać na nowy spektakl Krzysztofa Rekowskiego. Reżyser solidny, uważnie czytający tekst, stroniący od scenicznych fajerwerków, niebijący się o miejsce w mainstreamie. No i „Jak wam się podoba” Szekspira, które otwiera kilka tematów naraz, ale spośród nich wydaje mi się wyjątkowy ważny ten o samym teatrze, sile jego iluzji.
Moroz: To dobry punkt odniesienia na początek sezonu. Szekspir dający wiarę w to, że najbliższych dziesięć miesięcy w teatrze ma sens.
Skrzydelski: Pięknie to ująłeś. Ostatecznie, jak powiada w „Jak wam się podoba” Jakub, towarzysz wygnanego księcia: „Cały świat to scena, a ludzie na nim to tylko aktorzy”.
Moroz: W takim razie teatr jest gdzie indziej. Bo Krzysztof Rekowski go nie powołuje.
Skrzydelski: Ale przecież tyle w tej komedii się dzieje. Od razu można zapomnieć o wszystkim dookoła.
Moroz: Tym bardziej że to komedia o ucieczce od niełatwej rzeczywistości.
Skrzydelski: Rzeczywistości, w której ludzie występują przeciw sobie, najczęściej z powodu zazdrości i zawiści.
Odniosłem jednak wrażenie, że dla Krzysztofa Rekowskiego najistotniejsze jest poszukiwanie wraz z Szekspirem alternatywnej przestrzeni życia, w której każdy może być, kim chce, w której każdy może przywdziać dowolne szaty, jeśli tylko w nowym przebraniu poczuje się lepiej, poczuje się sobą.
Moroz: Co prawda nie szata zdobi człowieka, ale szata pomaga mu ujawnić swoje prawdziwe oblicze.
Skrzydelski: To zasadnicza sprawa: w masce, w przebraniu, człowiek mniej się wstydzi tego, co robi. I aktor od razu również staje się odważniejszy. To kostium uruchamia rolę. Berło w dłoń, korona na głowę – i już zachowuje się jak król. Bywa i tak, że nawet nim się staje.
Moroz: Wygnana Rozalinda (Agnieszka Giza) decyduje się na przebranie męskie, bo tylko w ten sposób ze swoją nieodłączną towarzyszką Celią (Katarzyna Trzeszczkowska) będą bezpieczne w niebezpiecznym lesie. Ale to w pewnym sensie pułapka. Tylko pozornie zmieniona tożsamość powoduje całkowitą zmianę w tym, jak postrzega nas świat zupełnie realnie.
Skrzydelski: Bardzo genderowe.
Moroz: Powiadają dziś niektórzy, że gender Szekspir opisał w detalach już czterysta lat temu. Ale to nadzwyczaj schematyczne wpychanie geniusza w sztywne ramy teorii.
Skrzydelski: Mówisz o tym postrzeganiu przez innych, ale jest w tym jeszcze pytanie, czy Ganimed, czyli Rozalinda, nie staje się kimś bardziej atrakcyjnym niż ona sama. I nie chodzi wcale o atrakcyjność seksualną, lecz raczej o to, że jako mężczyzna ujawnia inne oblicze: sprawcze, poddające świat wokół próbie i krytyce. Aż wypada się zastanowić, czy warto zrzucać z siebie przebranie. Bo wówczas komedia się kończy, a teatr urywa się jak sen. Wszystko, co wciągające, rozgrywa się tylko wtedy, gdy nie działamy wprost, jeden do jednego.
Moroz: To kluczowe, z tym że u Krzysztofa Rekowskiego tego nie ma. Akcent został postawiony na zabawę, w której można się powygłupiać, że jest się albo buddyjskim mnichem, jak mądry Jakub (Barbara Prokopowicz), albo kaznodzieją z tęczową stułą, jak ksiądz Ambroży (Marcin Tyrlik).
Czy „Jak wam się podoba” miałoby być zaproszeniem na biesiadę przebierańców w lesie?
Skrzydelski: Jest z tym potężny kłopot. O czym właściwie Rekowski chce opowiadać historię? Jeden nałoży na siebie to, drugi tamto. Wolność wyzwala? Miłość wyzwala? To zbyt ogólne.
Moroz: Można powiedzieć, że reżyser za ideał upatrzył sobie epokę hipisowską. Bądź co bądź mamy na scenie chillout. I nieco gitarowego plumkania pośród tej wesołej leśnej świty. Tu z kolei szczególne znaczenie ma bas. Ja bym dorzucił perkusję. Przynajmniej byłoby koncertowo.
Skrzydelski: Zainteresowały mnie te dziwne urządzenia, które niektóre postaci noszą na plecach. Akwaria wypełnione ziemią i paprotkami, dodatkowo wyposażone w rurki, przez które można dozować sobie tlen z samego serca natury?
Moroz: To może być też ironiczna podpowiedź, że powrót do natury jest już niemożliwy i musimy się zadowolić takimi gadżetami.
Skrzydelski: Jednak przyznasz, że to wyjątkowo skomplikowana, by tak rzec, semiotyka znaków scenicznych. Jakież to wszystko wysilone, niezdarne i pretensjonalne.
Moroz: Tak, to wszystko razem męczy; te szwy są nazbyt grube, natychmiast pękają i dowiadujemy się, że spotkaliśmy się chyba tylko dlatego, że reżyser sam siebie uważa za niezwykle dowcipnego. Zapomniałeś dodać, że dla Rekowskiego istotne jest zaznaczenie podtekstu homoerotycznego w przyjaźni Celii i Rozalindy, jednak – znowu – w jego ujęciu okazuje się to nad wyraz dosłowne.
Skrzydelski: A relacja Rozalindy i Orlanda (Kamil Rodek)? Przez cały czas odnosiłem wrażenie, że to bardziej takie przekomarzanie się niż konfrontacja, która ma pokazać, czy ich uczucie jest szczere. Rozalinda w męskim kostiumie weryfikuje, na ile miłość Orlanda wypełnia definicję miłości, którą ona zna jedynie z pokrzepiających legend i mitów.
Moroz: Jeśli miałbym wskazać na coś pozytywnego, to chyba tylko na scenografię (Grupa Mixer). Prostota jest w cenie.
Skrzydelski: Ta platforma dzieląca przestrzeń na dwa poziomy? Cóż, to typowe, często stosowane rozwiązanie…
Moroz: Tutaj nie byłbym tak surowy.
Skrzydelski: A ja mógłbym pochwalić Radosława Hebala jako Oliwera, brata Orlanda. To rola nie największa, ale w wykonaniu tego aktora zdaje mi się najbardziej wiarygodna spośród wszystkich.
Moroz: Słuchaj, a może to po prostu teatr dla szkół? Niech młodzież przychodzi i ćwiczy się w Szekspirze.
Skrzydelski: Wolałbym, żeby go oglądała w wersji Kennetha Branagha. Także w przypadku „Jak wam się podoba”.
Moroz: W każdym razie przed teatrem stały dwa wielkie autokary.
Skrzydelski: Chyba muszę pójść się wychillować. To w końcu ostatnie promyki letniego słońca.
Moroz: To w związku z dawką energii na ten cały właśnie rozpoczęty sezon?
Skrzydelski: Naturalnie. Ale muszę się też w spokoju zastanowić, dlaczego jedna ze scen olsztyńskiego Teatru Jaracza, z szyldem widocznym od strony dużej ulicy, nosi nazwę „Margines”. Ten koncept mnie nurtuje.
Moroz: Bogu dzięki Szekspira grają na dużej.
Ocena: 2 / 6
William Szekspir
„Jak wam się podoba”
reż.: Krzysztof Rekowski
scenografia: Grupa Mixer
muzyka: Marcin Mirowski
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie (Scena Duża)
premiera: 4 września 2021 r.
Poprzednie rozmowy Skrzydelskiego i Moroza:
„Między ziemią a niebem”. Rozmowa o „Matce Joannie od Aniołów”, reż. Wojciech Faruga, Teatr Narodowy
„Gombro na oparach”. Rozmowa o „Ślubie”, reż. Radosław Rychcik, Teatr Zagłębia
„Bandaż na krwawiące serce”. Rozmowa o „Lazarusie”, reż. Jan Klata, Teatr Capitol we Wrocławiu
„Wszystko, czego dziś chcesz”. Rozmowa o „Oszustach”, reż. Jan Englert, Och-Teatr
„Ćwiczenia z nienawiści”. Rozmowa o „Sonacie jesiennej”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy
„Wuefiści kontra literaci”. Rozmowa o „Końcu z Eddym”, reż. Anna Smolar, Teatr Studio
„Walka postu z karnawałem”, rozmowa o „Czerwonych nosach”, reż. Jan Klata, Teatr Nowy w Poznaniu
„Czyja to właściwie kwestia?”, rozmowa o „M. G.”, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie
„Rozpacz i zmierzch”, rozmowa o „Trzech siostrach”, reż. Jan Englert, Teatr Narodowy
„Ocalony?”. Rozmowa o „Powrocie do Reims”, reż. Katarzyna Kalwat, Nowy Teatr w Warszawie
„Strefa zgniotu”, rozmowa o „Kraszu”, reż. Natalia Korczakowska, Teatr Studio
„Kilka ciepłych chwil”, rozmowa o „Minettim”, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia
„Eseje znad Styksu”, rozmowa o „3SIOSTRACH”, Reż. Luk Perceval, TR Warszawa, Narodowy Stary Teatr
„Ziemio, przebacz”, rozmowa o „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy
„Rewolta w podrygach”, rozmowa o „Biesach”, reż. Paweł Miśkiewicz, Narodowy Stary Teatr
„Falowanie i spadanie”. Rozmowa podsumowująca sezon 2020/2021
„Prawdziwe kłamstwa”, rozmowa o „Balkonie”, reż. Jan Klata, Teatr Wybrzeże