O „Rewizorze”, premierze Teatru Dramatycznego w reżyserii Jurija Murawickiego, rozmawiają Jakub Moroz i Przemysław Skrzydelski
Skrzydelski: Przyznajmy, że z tematem na święta Bożego Narodzenia to najlepiej nie trafiliśmy.
Moroz: Cóż, taki kalendarz.
Skrzydelski: Jednak można o „Rewizorze” z Teatru Dramatycznego mówić też w ten sposób, że trochę niespodziewanie okaże się spektaklem jedynie śmiesznym. Bo przecież sporo w nim odwołań nawet do „Rodziny Addamsów”.
Moroz: To prawda.
Ten „Rewizor” to trochę takie „Sowiety na wesoło”.
Choć mrocznie również jest. Atmosfera trochę jak z trupiarni. Powracają upiory z przeszłości, by dać o sobie znak. Nie ukrywam, że sporo się śmiałem, ale gdy przedstawienie dobiegło końca, poczułem się wyraźnie przygnębiony. Wydaje mi się, że Jurij Murawicki niezwykle efektywnie wyzyskał własny pomysł na tę realizację.
Skrzydelski: I efektownie.
Moroz: Jak najbardziej.
Skrzydelski: Dla mnie także najciekawsze okazało się w tym „Rewizorze” to, że ta historia, znana w detalach jak rzadko który dramat, zyskuje tutaj swą podwójną sceniczną charakterystykę. Jest zabawna, ale przecież pokazuje rzeczywistość spowitą smutkiem, pokrytą kurzem i pajęczynami. To horror zmiksowany z komedią, skojarzenia z „Rodziną Addamsów” są słuszne i odnoszą się do ukazania przez Murawickiego i jego kostiumografki oraz scenografki Galyi Solodovnikovej świata, który podobno przeminął, lecz mimo wszystko, mimo wszelkich zaklęć przetrwał w mentalności – nie tylko rosyjskiej, tej dzisiejszej, ale i polskiej.
Moroz: To świat, który można karykaturyzować…
Skrzydelski: …mało powiedziane, dlatego że karykaturyzowało go wielu.
Moroz: A zatem, dokładniej rzecz ujmując, to świat, który należy w jego obrazowaniu zdeformować, ponieważ sam wydaje się tworem bliskim jakiejś niepojętej deformacji.
Skrzydelski:
Strategia Murawickiego jest trafna, robi wrażenie. Jest skuteczna jako teatralna zabawa, konwencja albo nawet gra w teatr śmierci.
Zachowując wszystkie proporcje – to jest teatr śmierci. Murawicki musiał mieć to w głowie, proponując w Polsce taką wersję „Rewizora”, a przede wszystkim takich jego bohaterów.
Moroz: Ale przyznałeś też, że to odnosi się do zaznaczenia kolorytu sowieckiej rzeczywistości, bo od razu pojawia się pytanie, czy ta konwencja wystarcza, aby za jej pomocą unaocznić nam wszystko, co dotyka nas tu i teraz? Uważam, że jest nad wyraz atrakcyjna, ale po pewnym czasie stwierdzam, że temat „Rewizora” został nią nieco przykryty.
Skrzydelski: Coś w tym jest. Kilkanaście dni po obejrzeniu przedstawienia odczuwam niedosyt.
Moroz: Nie wystarcza ci, że Murawickiemu udało się udowodnić, że u Gogola musi być i straszno, i śmieszno?
Skrzydelski: Mogę powiedzieć, że to już bardzo dużo, ale też nie mogę się oprzeć wrażeniu, że potencjał na mocny teatr społeczny w jakimś sensie przepadł. Jeśli pozostajemy w sferze horroru z lat dwudziestych czy trzydziestych, kina noir, jeśli zastanawiamy się, czy Murawicki w przypadku jednej postaci korzysta bardziej ze skojarzeń z dawnym Frankensteinem, a w przypadku drugiej może bardziej z Nosferatu, a już chwilę później wychodzi na jaw, że to gatunkowo również horror spod znaku Tima Burtona, to przychodzi taki moment, że patrzymy na całość jak na obrazek…
Moroz: …dobrze skomponowany i z dopasowaną ramą.
Skrzydelski: Tak, trochę tak to postrzegam, choć zastanawiam się – bo spektakl ten jest przykładem takiego procesu – jak będę odbierał „Rewizora” z Dramatycznego załóżmy za rok, co z niego we mnie pozostanie.
Moroz: A już samo to, że o to pytasz, pokazuje, że na pewno też nie sposób interpretację Murawickiego odrzucić i zadeklarować: to tylko forma. Aż tak nie jest.
Skrzydelski: Masz rację.
Moroz: Ja z kolei mam także wątpliwości wokół wielu szczegółów: czy np. było konieczne rozdzielanie pięciu aktów napisami wyświetlanymi na kurtynie, zupełnie jak w niemym kinie?
Skrzydelski: Z tego, co wiem, jesteś wielkim fanem ekspresjonizmu, a zwróćmy uwagę, że to wszystko: i przestrzeń, i kostiumy, to na wielu poziomach gra schematami ekspresjonizmu.
Moroz: No tak, ale Gogol, ale Polska dzisiaj… Znów się oddalamy.
Skrzydelski: Chciałbyś teatru antypisowskiego w bardziej bezpośrednim znaczeniu?
Moroz: Cóż, przykładów na korupcję dookoła mamy tyle…
Skrzydelski: To może trzeba poczekać na „Rewizora” przeczytanego przez Monikę Strzępkę?
Moroz: W każdym razie finał u Murawickiego daje do myślenia… Nie zdradzajmy, jak przebiega, ale zauważmy, że nie pozostawia żadnych wątpliwości i ma w sobie posmak…
Skrzydelski: … przestrogi.
Moroz: Mówiąc łagodnie.
Skrzydelski: Jednak może skupmy się teraz na aktorstwie. To zespół Dramatycznego powinien chyba zostać zapamiętany najbardziej.
Moroz: Od razu widać, że Murawicki przepracował z aktorami każdy detal. I, jak to w teatrze rosyjskim, wszyscy grają tak, jakby reżyser nieustannie kontrolował rytm i tonację, jakby był dyrygentem. To charakterystyczne.
Skrzydelski: Jestem przekonany, że wszystkim na scenie daje to wiele satysfakcji. Poza tym dla każdego aktora fundamentalnie ważna jest informacja, co dokładnie ma robić i jak jego rola odnosi się do innych postaci.
Moroz: Jeśli chodzi o Chlestakowa, to możemy mówić jedynie o Jakubie Szyperskim, bo to jego widzieliśmy. Natomiast na pewno warto zobaczyć Waldemara Barwińskiego i przeprowadzić porównanie obu aktorów. I jaki to właściwie Chlestakow w ujęciu Jakuba Szyperskiego?
Skrzydelski: To ktoś, kto nie wie, że realia, które go otaczają, są groźniejsze, niż mu się wydaje. Chlestakow to pocieszny cwaniak, wariatuńcio, który uważa, że społeczność, do której trafił, to odrealniona banda głupców, z którą można igrać bez końca, ale nie rozumie, że obnażając jej grzechy, sam musi ponieść ofiarę. Prawda kosztuje.
Moroz: Co więcej, każdy przecież zrobi wiele, by ukryć własne przewiny. Horodniczy Henryka Niebudka stoi zaś na straży uniwersum totalitarnego, które nie dopuści nikogo, kto mógłby zachwiać jego regułami. A już najbardziej winien pilnować się ten, kto sądzi, że może sobie z tego uniwersum dworować.
Skrzydelski: Wyjątkowa rola Henryka Niebudka. Do tej pory ten świetny aktor nie miał w Dramatycznym zbyt wielu okazji, by zagrać postać tak charakterystyczną.
Moroz: Ubrany w mundur sowieckiego oficera z czerwoną gwiazdą Horodniczy rzeczywiście stara się kontrolować niezachwiany porządek. Problem w tym, że mimo iż zostaje skompromitowany, nie wygląda na kogoś, kto odchodzi w przeszłość. Raczej wygląda na kogoś, kto przetrwa, dostosowując się do wymagań danego etapu.
Skrzydelski: Zmyślna bestia gotowa przejrzeć każdego, bo jak nikt zna ludzką naturę. I zdolna wychować sobie innych, którym w razie potrzeby powie: przecież wszyscy jesteście tacy jak ja, stworzyłem was, więc nie możecie mieć o cokolwiek pretensji. Jest w roli Henryka Niebudka siła, która każe nam grzecznie siedzieć w teatralnych fotelach…
Moroz: Oczywiście można się upierać, że aktor w tak wyraźnym kostiumie ma łatwiej, bo czuje się ośmielony, by grać szerokim gestem, ale byłaby to tylko część prawdy.
Skrzydelski: Zdecydowanie.
Moroz: Ale gratulacje należą się całemu zespołowi, ponieważ każdy ma tu swoje pięć minut.
Skrzydelski: Tak, i warto samemu się przekonać, czy to działa, czy jednak nie. Ja bez przerwy biję się z myślami. Jestem gdzieś pośrodku tego dylematu i chyba potrzebuję dystansu, aby np. za kilka lat powspominać tego „Rewizora”.
Moroz: Tak czy inaczej, dziś warto wrócić do świąt. Zatem wracajmy.
Skrzydelski: Są sprawy ważne, ważniejsze, ale są i najważniejsze.
Ocena: 3,5 / 6
Mikołaj Gogol
„Rewizor. Komedia w pięciu aktach”
przekład: Agnieszka Lubomira Piotrowska
reżyseria: Jurij Murawicki
scenografia: Galya Solodovnikova
kostiumy: Galya Solodovnikova
muzyka: Louis Lebee
choreografia: Maćko Prusak
Poprzednie rozmowy Skrzydelskiego i Moroza:
„Między ziemią a niebem”. Rozmowa o „Matce Joannie od Aniołów”, reż. Wojciech Faruga, Teatr Narodowy
„Gombro na oparach”. Rozmowa o „Ślubie”, reż. Radosław Rychcik, Teatr Zagłębia
„Bandaż na krwawiące serce”. Rozmowa o „Lazarusie”, reż. Jan Klata, Teatr Capitol we Wrocławiu
„Wszystko, czego dziś chcesz”. Rozmowa o „Oszustach”, reż. Jan Englert, Och-Teatr
„Ćwiczenia z nienawiści”. Rozmowa o „Sonacie jesiennej”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy
„Wuefiści kontra literaci”. Rozmowa o „Końcu z Eddym”, reż. Anna Smolar, Teatr Studio
„Walka postu z karnawałem”, rozmowa o „Czerwonych nosach”, reż. Jan Klata, Teatr Nowy w Poznaniu
„Czyja to właściwie kwestia?”, rozmowa o „M. G.”, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie
„Rozpacz i zmierzch”, rozmowa o „Trzech siostrach”, reż. Jan Englert, Teatr Narodowy
„Ocalony?”. Rozmowa o „Powrocie do Reims”, reż. Katarzyna Kalwat, Nowy Teatr w Warszawie
„Strefa zgniotu”, rozmowa o „Kraszu”, reż. Natalia Korczakowska, Teatr Studio
„Kilka ciepłych chwil”, rozmowa o „Minettim”, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia
„Eseje znad Styksu”, rozmowa o „3SIOSTRACH”, Reż. Luk Perceval, TR Warszawa, Narodowy Stary Teatr
„Ziemio, przebacz”, rozmowa o „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy
„Rewolta w podrygach”, rozmowa o „Biesach”, reż. Paweł Miśkiewicz, Narodowy Stary Teatr
„Falowanie i spadanie”. Rozmowa podsumowująca sezon 2020/2021
„Prawdziwe kłamstwa”, rozmowa o „Balkonie”, reż. Jan Klata, Teatr Wybrzeże
„Wtopa w ciemnościach”, rozmowa o „Życie jest snem”, reż. Paweł Świątek, Teatr Imka
„Rach-ciach”, rozmowa o „Inteligentach”, reż. Wojciech Malajkat, Scena Mała Warszawa
„Dzielenie przez zero”, rozmowa o „Krumie”, reż. Małgorzata Warsicka, Teatr Polski w Bielsku-Białej
„Poszaleć bez okazji”, rozmowa o „Don Kichocie”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Soho
„Poczciwa norma”, rozmowa o „Wachlarzu”, reż. Maciej Englert, Teatr Współczesny w Warszawie
„Chichot zza winkla”, rozmowa o „Zamku”, reż. Paweł Miśkiewicz, Teatr Narodowy
„Dziecko z kąpielą”, rozmowa o „Pułapce”, reż.
Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie
„Ludzie, którzy
jątrzą”, rozmowa o „Młodziku”, reż. Igor Gorzkowski, Teatr Ochoty