EN

23.10.2021, 10:49 Wersja do druku

Poszaleć bez okazji

O „Don Kichocie”, premierze Teatru Soho w reżyserii Igora Gorzkowskiego, rozmawiają Jakub Moroz i Przemysław Skrzydelski

Moroz: Na początek pytanie najprostsze, które zresztą może sporo wyjaśnić. Lubisz Don Kichota?

Skrzydelski: Oczywiście. Przede wszystkim dlatego, że to postać, która teatralizuje swoje życie; właściwie nie widzi możliwości, by żyć tylko sprawami doraźnymi. Stąpa po innej płaszczyźnie. Zatem nie pozostaje nic innego, jak znaleźć Don Kichotowi odpowiednie miejsce na scenie. Z tym że od razu bez bicia przyznam się do grzechu: nie przeczytałem nowego tłumaczenia powieści Cervantesa dokonanego przez Wojciecha Charchalisa. Książka leży u mnie na półce już siedem lat, a ja wiecznie się do niej zabieram.

Moroz: To teraz wypada mi się przyznać do tego samego. Ale też dostaliśmy nowe przedstawienie Igora Gorzkowskiego, więc ci, którzy w ogóle nigdy po tę powieść nie sięgnęli, dziś mogą to nadrobić. Jednak zadając ci to pytanie, chciałem się dowiedzieć, czy lubisz Don Kichota jako prześmiewczy symbol dawnych czasów, w których człowiekowi wydawało się, że świat leży u jego stóp – a chyba taką postawę zdaje się również wyśmiewać Cervantes – czy też postrzegasz go jako prawdziwego romantyka?

Skrzydelski: Coś w tym jest. Don Kichot to taki romantyk dwieście lat przed romantyzmem. I dzisiaj chyba w tym tkwi siła tej postaci, siła teatralna jak najbardziej. A oprócz tego już wspomniana przeze mnie przemożna wola teatralizacji własnej codzienności. Aż do przesady.

fot. A. Świetlik / mat. teatru

Moroz: I tak chyba odczytuje Don Kichota Igor Gorzkowski. Romantyk, który wierzy, że to, co robi, ma sens. A dookoła same głosy, które mają go otrzeźwić. Jednak ten jego zapał jest specyficzny, to taki romantyk niedepresyjny…

Skrzydelski: Poszedłbym dalej: on wierzy, że to, co robi, ma sens jako działanie, które ma dawać nadzieję innym. To oferta ciekawszego życia dla tych, którzy na co dzień łatwo popadają w smutek. Tak, to romantyk oryginał.

Moroz: I to się udaje pokazać – z potknięciami – Bartoszowi Mazurowi, który tworzy postać Don Kichota. Ale mam też absolutną pewność, że budując tę rolę, aktor przyjął też założenie, że w głębi duszy jego romantyk ostatecznie ma świadomość zbliżającej się porażki, rozczarowania: nie uratuje świata przed całym złem i nie przekona wszystkich, że warto karmić się marzeniami; marzenia są – co tu dużo wyjaśniać – niebezpieczne.

Skrzydelski: W tym spektaklu istotne jest to, że Don Kichot porusza się w innym rejestrze retorycznym. Jego sposób bycia wyraża się w tym, jak traktuje wypowiadane przez siebie słowa. W jakimś stopniu stwarza się poprzez to, że lubi o sobie mówić, posługując się stylem podniosłym. To trafny zabieg sceniczny Igora Gorzkowskiego i jego konsekwencje pociągnąłbym dalej, bo wydaje mi się, że nie zostaje to przeprowadzone do końca, choć mniej w tym winy Bartosza Mazura, który byłby w stanie zaryzykować więcej.

Moroz: Tak, bo już na początku wiemy o nim sporo, a później tonacje, który proponuje Bartosz Mazur, są do siebie zbliżone. Chciałbym, żeby Igor Gorzkowski tak wybierał sytuacje, aby odsłonić bardziej metafizyczny wymiar tej postaci. Na początku tak się dzieje, ale potem musimy się już zadowolić namiastką metafizyki. I zaczyna wówczas dominować opowieść o tym, że scena ma w sobie potężną moc odciągania nas od problemów, z którymi wieczorem zjawiamy się w teatrze.

Skrzydelski: 

W pewnym momencie Igor Gorzkowski przestaje się skupiać na Don Kichocie i wybiera, powiedziałbym nawet, zabawę w teatr.

Z pewnością ma to swój urok i swój wdzięk, ale przecież w pierwszych minutach Bartosz Mazur powiada, że warto „postradać zmysły bez okazji”. No właśnie. Tego szaleństwa mi zabrakło. Szaleństwa wyobraźni, jak wyczarować napięcie w tym przedstawieniu, na czym się tak naprawdę oprzeć.

Moroz: Ale bronię Bartosza Mazura, ponieważ udało mu się zarazić mnie tym naiwnym przekonaniem Don Kichota, że cokolwiek robimy, warto przy tym korzystać z przesady.

fot. A. Świetlik / mat. teatru

Skrzydelski: Nie ma sporu. Uważam, że ten aktor daje z siebie wiele. Z tym że klucz do roli gdzieś mu się gubi. Większe pretensje mam do Igora Gorzkowskiego. Trochę oddalił się od tego, co dla jego twórczości było charakterystyczne.

Moroz: To znaczy?

Skrzydelski: Był taki czas, ponad dziesięć lat temu, kiedy spektakli Gorzkowskiego trzeba było szukać w opuszczonych loftach, bardziej na offie niż dziś, bo jego Studio Teatralne Koło nie z własnej chęci zmieniało lokalizacje. Ale niemal zawsze to były istotne doświadczenia. U tego reżysera tematem naczelnym był człowiek żyjący na pograniczu rzeczywistości i swoich wyobrażeń o tym, jaka ona powinna być (i w ten sposób Igor Gorzkowski wybierał teksty albo tworzył autorskie scenariusze). Człowiek, który nie potrafi powstrzymać się przed tym, by odpłynąć w myślach. Co więcej, zmagający się z ciężarem rutyny. Nierzadko u Gorzkowskiego byli to też outsiderzy, dla których czas, miejsce i okoliczności nie mają w życiu większego znaczenia. Na to wszystko zaś nakładała się porcja groteski i absurdu.

Moroz: Ale sam wcześniej zauważyłeś, że i Don Kichot w trafnym ujęciu Gorzkowskiego taką ma misję: odciągnąć nas od tej rutyny i przyciągnąć do teatru.

Skrzydelski: Zgoda, jednak ten proces przebiega na nieco innych zasadach. Więcej tu takiej oczywistej frajdy z teatru: okrągły drewniany podest, publiczność bardzo blisko, aktorzy nawiązujący z nią kontakt, a nawet włączający ją do zabawy, co czasem wygląda bardziej na ratowanie dramaturgii adaptacji. Niby wszystko jest w porządku, bo można założyć, że to w jakiejś mierze teatr otwarty na wszystkich i dla wszystkich, zachęcający do przygody zarówno z literaturą, jak i ze sceną. Ale jak na niemal dwie godziny – poczułem się trochę zmęczony tym żartem sytuacyjnym, przebierankami, puszczaniem oka i udowadnianiem, że dwa rekwizyty mogą wykreować cały świat.

Moroz: Nie dla wszystkich jest to przecież oczywiste.


fot. A. Świetlik / mat. teatru

Skrzydelski: Nie upieram się, że tak nie można, ale zgłaszam uwagi, bo mam w pamięci – teraz nie przesadzam – magiczne chwile teatru Gorzkowskiego. Dość wymienić „Żółtą strzałę” wg Pielewina (2008), „Staruchę” wg Charmsa i oberiutów (2011), czy „Idiotę” wg Dostojewskiego (2014). A nie widziałem realizacji z początkowego okresu Studia Koło, czyli sprzed lat ponad dwudziestu, które podobno też były świetne.

Moroz: Jednak zaznaczasz to, że męczy cię przede wszystkim to granie do publiczności, traktowanie tej historii jako pretekstu do dobrej zabawy…

Skrzydelski: …męczy mnie pewnego rodzaju oczywistość, łatwość tego komunikatu. Choć uznaję zaangażowanie całego zespołu, bo wcześniej nie wymieniliśmy Aleksandry Batko, Macieja Cymorka, Igora Kowalunasa i Wiktora Korzeniewskiego jako Sancho Pansy.

Moroz: Ale z kolei Pleban Macieja Cymorka mógłby nie być tak banalny, tzn. z podtekstem seksualnym. W takiej sytuacji można jedynie westchnąć.

Skrzydelski: Komizm zwycięża. Dlatego mam wątpliwości.

Moroz: Dopowiem jeszcze, żeby doprecyzować. Bartosz Mazur ani na chwilę jednak temu komizmowi nie ulega; uczestniczy w wielu komicznych sytuacjach, ale przez cały czas podkreśla swoją odrębność, godność, co swoją drogą bywa humorystyczne, lecz nie komiczne; powiedziałbym, że wówczas ujawnia się nawet rys tragiczny tej postaci. To dla mnie ważne. Tak samo jak ta skromna przestrzeń Teatru Soho, w której objawia się też prawda o teatrze, czyli to, że aktorzy chcą się podobać i mają frajdę z pokazywania nam, że mogą być tym, a chwilę później tamtym. Po spektaklu dotarło do mnie, że te reguły są klarowne. Aktor życia i aktor sceny – Don Kichot – jest zadowolony z siebie i łasy na uznanie.

Skrzydelski: Zgadzając się z tobą połowicznie, gwałtownie zmienię temat i podpowiem, że za kilka tygodni Igor Gorzkowski wystawi „Młodzika” wg Dostojewskiego. Czekam na powrót reżysera do rosyjskiej literatury.

Moroz: Ale po trudnym dniu wieczór z Don Kichotem także się przyda?

Skrzydelski: Bez dwóch zdań. Proszę się wyluzować i zapomnieć o tym, że nie warto żyć w chmurach.


Ocena: Moroz: 3 + / 6;  Skrzydelski: 3 - / 6

„Don Kichot”

na podstawie Miguela de Cervantesa

przekład: Wojciech Charchalis

scenariusz i reżyseria: Igor Gorzkowski

scenografia: Honza Polivka

kostiumy: Joanna Walisiak

muzyka: Maciej Witkowski

Teatr Soho (Soho Factory Mińska)

premiera: 16 października 2021 r.



Poprzednie rozmowy Skrzydelskiego i Moroza:

„Między ziemią a niebem”. Rozmowa o „Matce Joannie od Aniołów”, reż. Wojciech Faruga, Teatr Narodowy

„Gombro na oparach”. Rozmowa o „Ślubie”, reż. Radosław Rychcik, Teatr Zagłębia

„Bandaż na krwawiące serce”. Rozmowa o „Lazarusie”, reż. Jan Klata, Teatr Capitol we Wrocławiu

„Wszystko, czego dziś chcesz”. Rozmowa o „Oszustach”, reż. Jan Englert, Och-Teatr

„Ćwiczenia z nienawiści”. Rozmowa o „Sonacie jesiennej”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy

„Czas kochania, czas umierania”. Rozmowa o „Trzech wysokich kobietach”, reż. Maksymilian Rogacki, Teatr Polski w Warszawie

„Wuefiści kontra literaci”. Rozmowa o „Końcu z Eddym”, reż. Anna Smolar, Teatr Studio

„Walka postu z karnawałem”, rozmowa o „Czerwonych nosach”, reż. Jan Klata, Teatr Nowy w Poznaniu

„Czyja to właściwie kwestia?”, rozmowa o „M. G.”, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie

„Rozpacz i zmierzch”, rozmowa o „Trzech siostrach”, reż. Jan Englert, Teatr Narodowy

„Ocalony?”. Rozmowa o „Powrocie do Reims”, reż. Katarzyna Kalwat, Nowy Teatr w Warszawie

„Wojna to ich największa rozkosz”, rozmowa o „Lilli Wenedzie”, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Wybrzeże

„Jarzyna 2020/2021 – zestaw do wyświetlania”, rozmowa o „2020: Burzy”, reż. Grzegorz Jarzyna, TR Warszawa

„Teatr wtrąca się w turystykę”, rozmowa o „Biegunach”, reż. Michał Zadara, Teatr Powszechny w Warszawie 

„Strefa zgniotu”, rozmowa o „Kraszu”, reż. Natalia Korczakowska, Teatr Studio

„Oldschool dla oldboyów”, rozmowa o „Fataliście”, reż. Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie

„Kilka ciepłych chwil”, rozmowa o „Minettim”, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia

„Majestat na manowcach”, rozmowa o „Królu Learze”, reż. Wawrzyniec Kostrzewski, Teatr Dramatyczny w Warszawie

„Tuląc nieobecnych”, rozmowa o „Odysei. Historii dla Hollywoodu”, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie

„Eseje znad Styksu”, rozmowa o „3SIOSTRACH”, Reż. Luk Perceval, TR Warszawa, Narodowy Stary Teatr

„Ziemio, przebacz”, rozmowa o „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy

„Rewolta w podrygach”, rozmowa o „Biesach”, reż. Paweł Miśkiewicz, Narodowy Stary Teatr

„Babski stan”, rozmowa o „Uszedłem tylko ja sam”, reż. Agnieszka Glińska, Teatr Dramatyczny w Warszawie

„Falowanie i spadanie”. Rozmowa podsumowująca sezon 2020/2021

„Prawdziwe kłamstwa”, rozmowa o „Balkonie”, reż. Jan Klata, Teatr Wybrzeże

„Spokojnie, to tylko początek sezonu”, rozmowa o „Jak wam się podoba”, reż. Krzysztof Rekowski, Teatr Jaracza w Olsztynie

„Wirówka z toksynami”, rozmowa o „Tramwaju zwanym pożądaniem”, reż. Małgorzata Bogajewska, Teatr Ochoty

„Wtopa w ciemnościach”, rozmowa o „Życie jest snem”, reż. Paweł Świątek, Teatr Imka

„Rach-ciach”, rozmowa o „Inteligentach”, reż. Wojciech Malajkat, Scena Mała Warszawa

„Ente piętro świadomości”, rozmowa o „Twarzą w twarz”, reż. Maja Kleczewska, Teatr Powszechny w Warszawie i Teatr Polski w Bydgoszczy

Źródło:

Materiał własny