EN

10.12.2021, 12:51 Wersja do druku

Kilka słów o dzisiejszym teatrze białoruskim (z osobistego doświadczenia)

E-teatr, wspierając niezależną kulturę naszych sąsiadów, publikuje cykl „Listów z Białorusi”. Oddajemy głos krytykom, reżyserom, dramaturgom i innych ludziom teatru, z których większość nieprzypadkowo ukrywa swoją tożsamość pod pseudonimami. 

---

Trochę faktów

Przez ostatni rok obserwujemy postępujący proces izolacji kultury Białorusi. Została ona pozbawiona tlenu, czyli wszystkich możliwości finansowania. 

Zerwanie wcześniej zdobytych kontaktów międzynarodowych doprowadziło do stanu całkowitego wyalienowania, teatr białoruski szybko przemienił się w dziedzinę przaśną i wsobną.

Mam tu na myśli przede wszystkim teatry państwowe, które jeszcze podrygują, gotując się we własnym garnku na słabym ogniu zredukowanych do minimum, ale jednak wciąż wypłacanych dotacji państwowych. Nie odbywają się festiwale, nie powstają niezależne projekty – a to właśnie one napędzały białoruski teatr. Ta działalność jest zamrożona z banalnego powodu braku pieniędzy, a także na skutek presji ze strony państwa.

Zadziwia absurd tej sytuacji. Działania państwa to przecież nic innego jak zaciekłe piłowanie gałęzi, na której się siedzi. Oczywiście, logiczne jest założenie, że jeśli dopływ pieniędzy jest zablokowany, to niezależne projekty powinny poszukać wsparcia ze strony biznesu lokalnego. Jednak akurat na Białorusi nie jest to praktykowane prawie wcale. Lokalny biznes nie rozumie, po co ma inwestować w sztukę, albo zwyczajnie się tego boi. Teatralny spektakl to przecież coś nietrwałego, niematerialnego. I tak zamyka się błędne koło.

Ta niekorzystna atmosfera wpływa na nowe inicjatywy i start-upy kulturalne. Prawne założenie organizacji niekomercyjnej nie jest teraz możliwe „z powodów niezależnych”. Jeśli nawet uda się to zrobić, nie ma żadnej gwarancji, że organizacja nie zostanie wkrótce zamknięta. Według oficjalnych danych z dnia 22 lipca 2021 roku na Białorusi w stanie likwidacji znajdowało się 15 NGO. Te liczby rosną. Brak finansowania i masowe zakazy działania organizacji niekomercyjnych powodują, że białoruscy twórcy i organizatorzy pozostają bez pracy.

Trochę o mnie

Naszkicowałem ogólny zarys sytuacji, a teraz opowiem, jak to się odbiło na mnie. Tak się złożyło, że należę do białoruskiego środowiska teatralnego. Niedługo zostanę absolwentem głównej szkoły teatralnej w kraju. W lutym 2022 roku, po złożeniu egzaminów końcowych i obronie pracy magisterskiej dostanę odgórny przydział pracy: nie płacę za studia, więc zgodnie z białoruskim prawem muszę przez dwa lata „zwracać ojczyźnie dług” pracując w miejscu wskazanym przez państwo. Nie mam nic przeciwko temu. Poważnie. Są jednak pewne okoliczności, które każą mi żałować, że urodziłem się pod koniec lat 90.

Gdybym urodził się 5-10 lat wcześniej, pracowałbym sobie spokojnie w jakiejś instytucji, zgodnie ze swoją specjalnością. Zapewne byłaby to organizacja pozarządowa, bo to w nich powstawały liczne projekty otwierające możliwości realizacji twórczej. Tworzyłbym spektakle na Białorusi, rozwijałbym sztukę teatru pomimo wszelkich trudności wynikających z faktu, że państwo ma kulturę w głębokim poważaniu. Za kulturę uważa się tutaj występy tłumu artystów rosyjskich na nikomu niepotrzebnym festiwalu piosenki estradowej w jednym z prowincjonalnych miast. Bilety na to żałosne witebskie show z dużą zniżką rozprowadzane są w urzędach i na przedsiębiorstwach państwowych. Taka to kulturka. Razem z innymi ludźmi mojego pokroju próbowałbym to zmienić. Mam sporo energii i pomysłów. Bez pracy nie ma kołaczy, no nie?

Trochę o mojej przyszłości

A teraz naszkicuję perspektywę, która się otwiera przede mną. Już w 2022 roku kończę studia i jako początkujący, dobrze zapowiadający się specjalista, muszę złożyć odpowiednie papiery do instytucji, która przyjmie mnie do pracy. Tam zostanę skierowany. Czasu mam niewiele. Gdzie mam się udać? Do teatrów państwowych nie pójdę. Nie chcę. Teraz nie chcę. Nie chcę mieć nic wspólnego z czymś, co jest państwowe. Nie dlatego, że jestem taki dziarski, albo nie lubię swojego kraju. Lubię. I chcę mu służyć, ale nie w budżetówce. Nie.

Teatry państwowe więc odpadają. Płacą tam mało, pracy jest dużo, a o swoich ciekawych ideach na temat optymalizacji pracy mogę zapomnieć. Siedź i pracuj jak wszyscy. Wcześniej mogłem aplikować do organizacji pozarządowych, chociaż nie jest ich na Białorusi za dużo. Jednak inicjatywy te znajdują się obecnie pod ogromna presją, wiele z nich może zostać lada moment zamknięte.

Jedyne wyjście to znalezienie firmy, która zatrudni mnie na stanowisku nie do końca związanym z moją specjalnością, ale choć podobnym. Mogę też poprosić znajomych nie związanych ze sztuką o fikcyjne zatrudnienie mnie chociażby na stanowisku błazna. Jeśli sam nie znajdę sobie miejsca pracy, zostanę oddelegowany tam, gdzie zgłoszą zapotrzebowanie na takich specjalistów, jak ja. Jeśli będzie to przydział do zacofanej wsi – pojadę na wieś. Albo nie pojadę. Co państwo właściwie może mi zrobić? Nie mam majątku, więc nie mają z czego potrącić mi tej wygórowanej kwoty za edukację państwową, która nie jest tyle warta.

Trochę cierpienia

Szczerze mówiąc, rzadko o tym teraz myślę. O przydziale pracy, o prowincjonalnych teatrach. Na wiosnę bardzo tym się zamartwiałem, terroryzowałem znajomych, panikowałem. Teraz odpuściłem. Myślę, że jakoś to będzie.

Jedyne, co martwi, to ciągłe odjazdy przyjaciół. Emigrują niewiarygodnie inteligentni i utalentowani ludzi pracujący we wszystkich dziedzinach sztuki. Nie boję się, że zostanę tu sam, zwłaszcza, że teraz łatwo przejść na istnienie w trybie on-line. Ale kto zostanie tu? Pierwsza grupa: grono stetryczałych dziadków na stanowiskach, z galaretką zamiast mózgu. Druga grupa: ludzie, którzy płyną z prądem. Wreszcie trzecia grupa: resztki ludzi inteligentnych i twórczych, którzy z tego czy innego powodu nie wyjechali. Uważam, że jestem jednym z nich.

Trochę o partyzantach teatralnych i wniosek na koniec

Nie jestem nacjonalistą, ale teraz odbywa się drenaż mózgów z Białorusi. To jest straszne. Z upływem kolejnych miesięcy rozumiem, że niedługo też zostanę takim mózgiem na nóżkach. Bo nie mam możliwości pracy. Mogę robić to co umiem tylko za darmo. Ale na dłuższą metę tak się nie da. Prawda? Może wyjściem jest zejście do podziemia, partyzantka. Zabawne: wygląda na to, że Białorusini mają to we krwi, dobrze wychodzi im ukrywanie się, robienie czegoś w ukryciu i w tajemnicy. Ukrywanie się w wilgotnym lesie, mieszkanie w ziemiankach, wyprowadzanie wrogów na bagna. Historia nieustannie nas do tego zmusza. Chociaż w pewnym stopniu sami jesteśmy sobie winni, szczerze mówiąc. Być może jestem zbyt radykalny w swych sądach, trudno. Po prostu dziś w Republice Białorusi podjęcie legalnej pracy w dziedzinie sztuki oznacza, że muszę zapomnieć o swoich pragnieniach i projektach, muszę przycupnąć, zaprzestać jakiejkolwiek aktywności i czekać. No to może lepiej do lasu? Na to pytanie każdy musi sam dać sobie odpowiedź.

Niezależna Białoruska Wspólnota Teatralna 

----

"Listy z Białorusi" otworzyliśmy manifestem Niezależnej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej.

Kolejne "Listy..." opowiadają o protestach ulicznych i podziemnym teatralnym życiu Mińska.

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Fiodor