Artykuł Matfieja Dymko z niezależnej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej powstał w ramach cyklu "Listy z Białorusi"
W połowie września 2020 roku koledzy, z którymi tworzyliśmy „Latający Uniwersytet” zaproponowali mi wygłoszenie wykładu dla mieszkańców jednej z mińskich dzielnic – Gruszewki. Od razu miałem pomysł na temat, chciałem mówić o sztuce Janki Kupały „Tutejsi”. Podano mi czas i miejsce spotkania. Niewielki skwer. Przyjechałem trochę za wcześnie. Mało ludzi, w oddali bawiły się dzieci. Pomyślałem, że to dobrze, bo duży tłum niepotrzebnie zwracałby uwagę. Organizatorka przyniosła mi megafon, którego używają przewodnicy turystyczni. Zażartowałam, że może nie będzie potrzebny. Ale pojawiali się ciągle nowi słuchacze, w pewnym momencie się zorientowałem się, że jest ich naprawdę dużo. Rzeczywiście potrzebowałem megafonu, i chyba musiałem wejść na ławkę. Przypomniałem sobie zdjęcia protestujących, którzy bez butów stali na ławkach. Zdjąłem tenisówki.
Opowiadałem o tym, jak sto lat temu Janka Kupała pisał „Tutejszych”, sztukę, która w istocie jest o tym, jak została przegrana walka o niepodległe państwo białoruskie. Opowiadałem, jak w czasach Związku Radzieckiego aresztowano samego Kupałę, jak go zastraszano. Jak zakazywano spektakle według „Tutejszych”, jak niszczono książki. Opowiadałem, gdzie sztukę wydrukowano po raz pierwszy, jak ją czytano w podziemiu, o kolejkach do teatru podczas premiery w 1990 roku. „Minęło sto lat, a my nadal mówimy o tej sztuce, co oznacza, że Kupała zwyciężył” — ta myśl kończyła mój wykład. Idea jest silniejsza od policyjnej pałki, myśli nie da się wsadzić do więzienia.
Ludzie zaczęli zadawać pytania. Pytali o to, co się dzieje z Teatrem im. Janki Kupały, o inne teatry. I wtedy jedna kobieta zapytała, co myślę o naturze przemocy, jak to się stało, że zwykli młodzi ludzie w kraju, który kiedyś doświadczył okropności II wojny światowej, nagle są zdolni do prawdziwego okrucieństwa w stosunku do swoich rodaków. Już nie pamiętam, co odpowiedziałem. Zapadł zmrok. Na ławkach pojawiły się termosy z herbatą i słodycze. Przez godzinę wykładu zmarzły mi stopy, więc gorąca herbata się przydała.
Najważniejsze osiągnięcie białoruskiej rewolucji wydarzyło się na podwórkach. Łącząc się poprzez lokalne internetowe czaty, ludzie pomagali sobie nawzajem, koordynowali protesty w swoich dzielnicach. Bardzo szybko się okazało, że spontaniczne wiece i marsze to za mało. Na podwórkach zaczęli pojawiać się muzycy i zespoły teatralne. Władze natychmiast rzuciły wszystkie siły, by stłumić tę oddolną działalność kulturalną. Muzyków aresztowano, próbowano wyśledzić administratorów podwórkowych czatów. Jednak nawet przy braku widocznej aktywności tajne konspiracyjne czaty żyły własnym życiem. W podziemiu zaczęły odbywać się przedstawienia i wykłady.
Wejście do Narodowego Teatru im. Janki Kupały w Mińsku w sierpniu 2020 roku. Napisy na kartkach w języku białoruskim: "Wygnano nas z domu" "Mimo to nie poddamy się!!!"
Pierwsza podziemna premiera otworzyła sezon już na początku października. Zostałem zaproszony na premierę tych samych „Tutejszych”. Teatr im. Janki Kupały przygotowywał tę sztukę na otwarcie swojego setnego jubileuszowego sezonu. Dyrektor Paweł Łatuszko po wydarzeniach augustowskich potępił przemoc milicji policyjną i został za to zwolniony. Za nim z teatru odeszli praktycznie wszyscy aktorzy. Pod kierownictwem Mikołaja Pinigina w tajemnicy kontynuowali pracę nad spektaklem. Zobowiązano mnie, bym nie informował o terminie i miejscu premiery.
Budynek fabrycznego loftu, wszyscy w maskach medycznych, ruchem głowy witam tych, których udaje mi się rozpoznać. Nie jest to radosne spotkanie. W mieście odbywają się marsze, co chwila dowiadujemy się o nowych aresztowaniach. W sierpniu na przykład aresztowano wykonawcę głównej roli Pawła Charłanczuka. Na premierze, dzięki Bogu, był już na wolności. Przed premierą aktorów teatru Kupały przestano widywać na marszach protestacyjnych. Stało się jasne, że musieli się powstrzymać od publicznej aktywności, by premiera doszła do skutku. „W jaki sposób zamierzacie pokazywać spektakl publiczności?” — zapytałem ludzi z teatru. Odpowiedzieli, że chcą go transmitować na youtube.
Pinigin wyreżyserował „Tutejszych” w 1990 roku, i był to wówczas ogromny sukces. Główny bohater sztuki Mikita Znosak (wtedy w te rolę wcielił się genialny Wiktor Manajew, teraz – Paweł Charłanczuk) – to drobny rosyjski urzędnik w Mińsku w okresie rewolucyjnego zamętu lat 1918-1920, którypróbuje zostać a to bolszewikiem, a to niemieckim, a to polskim urzędnikiem. Janka Kupała napisał komedię o ludziach, którzy zapomnieli o swoich białoruskich korzeniach. Mikołaj Pinigin wyreżyserował ten tekst jako tragedię małego narodu wciśniętego pomiędzy ambitne supermocarstwa. Spektakl utrzymał się na afiszu przez wiele lat. Widziałem go jako uczeń, na wycieczce szkolnej. Nauczycielka chciała nam pokazać, jak trudno było być Białorusinem, jaką cenę miała tamta wolność, którą cieszyliśmy się w latach dziewięćdziesiątych.
Wolność szybko się skończyła. Na początku lat dwutysięcznych spektakle według „Tutejszych” grano coraz rzadziej. Rozpędzono teatr „Wolna scena”, powstał „Białoruski wolny teatr”, na którego spektakle można było dostać się tylko poprzez telefoniczne polecenie od znajomych. A teraz „Tutejszych” w wykonaniu „kupałowców” można obejrzeć tylko w podziemiu.
Pinigin nie szukał nowej interpretacji sztuki, lecz dostosował swój spektakl do młodych aktorów. Spektakl rozpoczyna scena kręcenia filmu dokumentalnego o teatrze. W ten sposób oddano hołd inscenizacji z 1990 roku. W finale publiczność i aktorzy wspólnie oglądają legendarne zakończenie tamtego spektaklu. Z kołyski spływa czerwona tkanina, jakby to była krew. Dwa anioły doczepiają do kołyski dwa paski białego materiału. Brzmi „Modlitwa za Białoruś”, piosenka do słów Janka Kupały, kołyska unosi się i nad sceną powiewa biało-czerwono-biały sztandar. Narodowa flaga Białorusi, która była flagą państwową w latach 1991-1995, stała się symbolem walki o niepodległość narodową, a w 2020 roku — głównym symbolem protestów przeciwko Łukaszence. Wychodząc do ukłonów artyści formują uliczną „scepkę” (łańcuch protestujących szczepionych łokciami, który nie pozwala policji wychwytywać z tłumu pojedynczych osób). W tle na ekranie przekreślony budynek Teatru Kupały, do którego zespół nie może wrócić.
Następnego dnia do hali w której pokazywano „Tutejszych”, wtargnęła policja. Nikogo nie znaleźli. Nie wiem, ile zagrano spektakli na żywo. Jednak w ciągu pierwszego tygodnia transmisji spektaklu na youtube obejrzano go 300 tysięcy razy. Wielu z widzów po raz pierwszy w życiu oglądało spektakl grany po białorusku.
Spektakl teatralny można zniszczyć z łatwością. Sztuka teatru jak żadna inna jest kontrolowana przez państwo. Dane z lutego 2021 roku wskazują, że pracę w białoruskich teatrach straciło 103 artystów (jednych zwolniono, inni odeszli na znak protestu). Wielu z nich wyjechało z kraju lub porzuciło zawód, ale wielu nadal szuka swojej drogi do widzów. Tajne pokazy i internetowe projekcje pozwalają pozostać sobą, nie godzić się na upokarzające kompromisy w zamian za możliwość legalnego występu na deskach teatralnych. W ten sposób w podziemiu tworzy się nowa przestrzeń wolności.
*
Strona niezależnej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej
Manifest Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej
Anna Sergijuk, Protesty uliczne, czyli jak się to zaczęło
Tłumaczenie – Irina Lappo