EN

11.10.2021, 22:07 Wersja do druku

Teatr Kupałowski: nie wolno się poddać - nie można przetrwać

Artykuł Anny Sergijuk z niezależnej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej powstał w ramach cyklu "Listy z Białorusi" 


W 2020 roku stołeczny Narodowy Akademicki Teatr im. Janki Kupały obchodził setny jubileusz.

16 sierpnia tego roku zespół Teatru podpisał list zbiorowy z żądaniem wszczęcia postępowania karnego przeciwko funkcjonariuszom, którzy uczestniczyli w brutalnych pobiciach protestujących, oraz przeciwko tym, którzy wydawali bestialskie rozkazy. Z tego powodu 17 sierpnia zwolniono dyrektora Teatru Pawła Łatuszkę. Wydarzenia te wywołały spory rezonans w społeczeństwie białoruskim. Kupałowców otwarcie poparło ponad stu wpływowych ludzi kultury.

Zespół spotkał się z ministrem kultury (teraz już byłym) Jurijem Bondarem, któremu postawiono ultimatum: albo Paweł Łatuszko wróci na stanowisko dyrektora, albo czołowi aktorzy i większość pracowników odejdą z Teatru. Minister zasugerował, aby Kupałowcy skupili się na sztuce. Przed wejściem do budynku pojawili się ludzie, którzy postanowili swoją obecnością okazać szacunek i dodać otuchy ulubionym aktorom i reżyserom. Widzowie i pracownicy innych instytucji kulturalnych wspierali zespół przez dłuższy czas, codziennie zbierając się przy Teatrze i śpiewając piosenki, które stały się symbolami protestu.

Władze zarządziły dezynfekcję gmachu, która była tylko pretekstem do jego przeszukania, w wyniku którego artystów oskarżono o niemoralne zachowania. Państwowy kanał telewizyjny wyemitował pełen złośliwych oszczerstw materiał o nagannym stylu życia Kupałowców, o czym miały świadczyć zdjęcia butelek po alkoholu itp. Wtedy ponad 60 aktorów i innych pracowników Teatru (czyli zdecydowana większość zespołu), złożyło wymówienie i zwolniło się z pracy. Paweł Łatuszko wstąpił do opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, a niedługo po tym został zmuszony do opuszczenia kraju.

Scena najstarszego i jednego z najbardziej wpływowych teatrów w kraju obchodziła 100-lecie swojego istnienia w ciszy.

Aktorzy, którzy wtedy masowo składali wypowiedzenia, zapewne nie byli w stanie przewidzieć dalszego rozwoju wydarzeń. Nie można przecież zwolnić wszystkich! Kto wtedy będzie pracował w teatrze, kto zastąpi najlepszych białoruskich aktorów? Kto z kolegów się pokusi o zajęcie miejsca represjonowanego Kupałowca? Kto w ogóle może się zgodzić na coś takiego? Okazało się, że w naszym kraju wszystko jest możliwe.

Na scenie Teatru im. Janki Kupały najpierw wystąpił choreograficzny zespół „Choroszki”, następnie orkiestra pod dyrekcją Michaiła Finberga, później Ludowy Chór Republiki Białoruś im. Giennadija Titowicza. Widzów było niewielu. Być może na kierownictwo tych grup została wywarta presja, może postawiono im ultimatum. Nie zmienia to faktów. Zdecydowana większość środowiska teatralnego przyjęła te występy z niesmakiem i potępieniem.

Później aktorzy teatrów regionalnych oraz studenci szkół teatralnych otrzymali od Ministerstwa Kultury zaproszenie na casting do Teatru im. Kupały. Znaleźli się wśród nich tacy, którzy zaproszenie przyjęli, chociaż środowisko teatralne było święcie przekonane, że coś takiego wydarzyć się nie może, że to hańba. Do resztek zespołu dołączyli jednak studenci Uniwersytetu Kultury, Akademii Sztuk Pięknych oraz kilku innych artystów. „Odnowiony” zespół przystąpił do prób legendarnej Paulinki Janki Kupały.

Przez wiele lat teatr otwierał Paulinką każdy nowy sezon. Można oczywiście spierać się o to, czy spektakl utrzymywany w repertuarze przez tyle lat nie przekształcił się w widowisko muzealne. Niemniej jednak była w tej tradycji pewna wartość.

Dramat Janki Kupały w reżyserii Lwa Litwinowa zagrano po raz pierwszy w 1944 roku, w Tomsku, dokąd ewakuowano Teatr im. Kupały podczas drugiej wojny światowej. Po powrocie do Mińska spektakl zachowano w repertuarze, ze zmienionym, optymistycznym finałem: pomimo niezgody rodziców na ślub zakochani Paulinka i Jakim uciekają razem. Od tego czasu spektakl grano w niezmiennym kształcie, co niewątpliwie doprowadziło do jego zakonserwowania. Jednak w roku 2013 dyrektor artystyczny Teatru Nikołaj Pinigin postanowił wprowadzić do Paulinki charakterystyczne dla swojego stylu reżyserskiego nutki ironiczno-farsowe. Nie była to zmiana diametralna, choć spektakl nabrał lekkości i świeżości.

Minister kultury Anatolij Markiewicz zapowiedział, że w 2021 roku widzowie zobaczą nową wersję Paulinki. Ci z moich kolegów, którzy zdecydowali się pójść na premierę, stanowczo temu zaprzeczyli. Kierownikiem artystycznym odpowiedzialnym za „nową wersję” została Olga Niefiodowa, która wkrótce objęła fotel dyrektora artystycznego. Reżyserem „nowej wersji” została mianowana studentka Akademii Sztuk Pięknych (kierunek „reżyseria teatru muzycznego”) Zinaida Wiedienina. Informację podała gazeta „Zwiazda”, w innych źródłach również pojawiało się to nazwisko, chociaż w programie teatralnym reżyserem pozostał Lew Litwinow. Nie mogę się wypowiadać o jakości „nowej wersji”, bo spektaklu nie widziałam: nie jestem w stanie przekroczyć progu Teatru im. Kupały. Z punktu widzenia moralno-estetycznego zachowanie się ludzi którzy wzięli udział w tym przedsięwzięciu nie da się nazwać inaczej niż nikczemnym i haniebnym. Wolni Kupałowcy nagrali swoją oryginalną wersję Paulinki i zamieścili ją na youtubie (można ją oglądać z napisami w języku polskim). Myślę, że właśnie ta wersja przejdzie do historii.

Nowy zespół został skompletowany, jednak repertuar nadal składa się tylko z czterech spektakli: Tutejsi, Paulinka oraz Wieczór i Czarna Panna z Nieświeża według dramatów Aleksieja Dudarawa (reżyseria Walerija Rajewskiego, premiery z lat 2000 i 2006). Nie wiem, co powiedziałby świętej pamięci Rajewski, jeden z reformatorów białoruskiej reżyserii, na temat rekonstrukcji swoich spektakli w takich okolicznościach. Niestety nie może już się sprzeciwić. W Teatrze im. Kupały wyraźnie brakuje potencjału twórczego. Co prawda w lipcu 2021 roku doszło do „długo wyczekiwanej” premiery Ożenku Gogola w reżyserii Daniiła Filippowicza. Na temat tej premiery panuje jednak cisza. Większość krytyków po prostu nie chce o niej pisać – a niektórzy już nie mogą. O zamknięciu niezależnych mediów można by dużo opowiadać, ale jest to temat na inną rozmowę.

Niezależny zespół Kupałowców funkcjonuje dziś w bardzo skomplikowanych warunkach. Jego podstawową formułą pracy jest nagrywanie spektakli i ich publikacja w Internecie. Kupałowcy do tej pory stworzyli i zamieścili w sieci siedem spektakli, kilka koncertów i czytań poetyckich. Są to zarówno premiery, jak i wariacje na temat poprzednich inscenizacji. Pierwszym takim spektaklem byli Tutejsi Janki Kupały, zapowiedziany na długo przed protestami i zwolnieniem zespołu. Przed tymi tragicznymi wydarzeniami środowisko teatralne raczej sceptycznie odebrało pomysł Nikołaja Pinigina stworzenia nowej wersji spektaklu uważanego za kultowy. Uważano, że nie uda mu się wygrać rywalizacji z samym sobą i „przeskoczyć” własną inscenizację z roku 1990. Obawy te miały głębokie uzasadnienie – Tutejsi z lat 90. zapadli w pamięć nie tylko dzięki oryginalnej interpretacji i wybitnym kreacjom aktorskim, mocne wrażenie na publiczność robił filozoficzny finał o wyrazistej wymowie patriotycznej. Dwa czarne anioły, idąc z głębi sceny, rozpościerały na całej jej przestrzeni czerwony pas materiału i mocowały go do podwieszanej kołyski, dwa białe anioły wyjmowały z kołyski dwie śnieżnobiałe wstążki i rozciągały je na proscenium. Rozbrzmiewała piosenka „Moja modlitwa” (wiersz Janki Kupały, muzyka Olega Mołczana). Kołyska powoli unosiła się nad sceną, a pod nią – biało-czerwono-biała flaga, jako symbol cierpienia i nadziei. Ludzie na widowni wstawali i krzyczeli: „Żywie Biełaruś!”. Brzmi dziwnie, ale mogę zaświadczyć, że scena ta robiła mocne wrażenie, tego przeżycia nie da się zapomnieć.

Po wypędzeniu Kupałówców z Teatru, z domu, który był „źródłem mocy”, po tym jak zostali symbolem walki i sprzeciwu, inaczej patrzy się na wszystko, co robią dziś. Nowych Tutejszych na żywo obejrzało tylko wąskie grono „swoich”. Jednak wersja on-line jest ogólnie dostępna.

Powstało znakomite, wymowne dzieło, pełne gorzkiej ironii, a nawet autoironii. Wrażenie robi rozwiązanie problemu kostiumów poprzez wprowadzenie czarnych strojów z elementami ornamentu narodowego. Pokaz odbywał się w centrum kulturalnym OK16, którego przestrzeń w niczym nie przypomina sceny akademickiej dawnej siedziby zespołu, co korzystnie wpłynęło na kształt nowej inscenizacji. Spektakl zabrzmiał świeżo i nowocześnie. Reżyser Nikołaj Pinigin, aby nie konkurować z samym sobą, pozostawił legendarny finał spektaklu z 1990 roku jako projekcję wideo. Dawno nie widziałam takiej energii na scenie Kupały, a jednocześnie takiej prostoty i aktualności wypowiedzi. Wydawało mi się wtedy, że zespół wreszcie zaczyna nowy okres twórczy, może nawet nowy etap rozwoju.

Kolejnymi premierami wolnych Kupałowców były: WoyzeckSceny na podstawie sztuki Georga Büchnera (reż. Roman Padalaka, 2021) oraz zaktualizowana wersja spektaklu Pierwszy pod zmienioną nazwą Ja (autorzy sztuki dokumentalnej Roman Padalaka i Michaił Zuj, reż. Roman Padalaka, 2021). Przygotowano również wybitną, moim zdaniem, premierę Strachu według dramatu Bertolta Brechta Strach i nędza III Rzeszy (reż. Nikołaj Pinigin, 2021). 

fot. https://www.facebook.com/kupalaucy

Trwają prace nad innymi projektami. Dzięki platformie youtube teatr zyskuje nowego widza, przyciągając zainteresowanie publiczności internetowej. Co oczywiście cieszy, lecz nie sposób nie mówić o tym, jak ciężko jest przetrwać zespołowi, który oficjalnie nie ma na Białorusi żadnego statusu. Oznacza to, że nie ma miejsca na próby, nie ma też możliwości występów przed publicznością. Jedynym możliwym sposobem dotarcia do widza jest zamieszczanie nagrań spektakli na youtubie. Jedynym możliwym zyskiem z takich pokazów są darowizny widzów. Aktorzy podejmują pracę na budowie, rozwożą pizzę… Problem tkwi nie tylko w finansach, artyści przyznają, że tracą kwalifikacje. Po nagraniu nie ma już potrzeby ani możliwości grania spektaklu, który właściwie umiera. Razem z nim umiera także praca, która trwała kilka miesięcy.

Nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy teatru, który de facto rozpoczął swoje życie od represji. Florian Żdanowicz, jeden z założycieli Białoruskiego Teatru Państwowego (pierwsza nazwa Teatru Janki Kupały), został rozstrzelany w 1937 roku. Ten sam los spotkał jego brata, aktora teatru Antoniego Żdanowicza, kompozytora i chórmistrza teatru Władimira Terawskiego oraz wielu innych przedstawicieli białoruskiej kultury. W tamtych warunkach Teatr przetrwał – przetrwa i teraz. Przecież kulturę i sztukę tworzą i szerzą tylko mocni duchem, uczciwi i sprawiedliwi ludzie, pasjonaci swojej pracy. Wolni Kupałowcy tacy właśnie są.


Niezależna Białoruska Wspólnota Teatralna: https://belarustheatre.com/ (wersja angielska: http://belarustheatre.com/en)


---

E-teatr, wspierając niezależną kulturę naszych sąsiadów, publikuje cykl „Listów z Białorusi”, oddając głos krytykom, reżyserom, dramaturgom i innych ludziom teatru, z których większość nieprzypadkowo ukrywa swoją tożsamość pod pseudonimami.

"Listy..." otworzyliśmy manifestem niezależnej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej, wołaniem o pomoc w podtrzymaniu życia białoruskiego środowiska kulturalnego w tym trudnym momencie (link do strony internetowej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej - RU, ENG).

Kolejne "Listy..." opowiadają o protestach ulicznych i teatralnym niezależnym życiu Mińska:

Anna Sergijuk, Protesty uliczne, czyli jak się to zaczęło

Matfiej Dymko, Teatralne podziemie Mińska

Likwidacja Art Corporation – największej białoruskiej niezależnej organizacji kulturalnej

Lady Gnom, Nowa rzeczywistość

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne