EN

19.10.2020, 12:03 Wersja do druku

Obostrzenia uderzają w kulturę. Dyrektor Opery: „To absurd"

Inne aktualności

O opinię na temat obostrzeń związanych z funkcjonowaniem oper, teatrów i teatrów muzycznych poprosiliśmy Jacka Jekiela. dyrektora Opery na Zamku w Szczecinie, wiceprezesa Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów.

Szczecin jest teraz w żółtej strefie. Czy wiele się zmienia w czerwonej strefie?

- Gdyby porównać obostrzenia dotyczące teatrów, jakie panują w żółtej i czerwonej, to od razu widać, że nie ma żadnej różnicy. Parę miesięcy temu było tak, że w czerwonej strefie teatrów w ogóle nie można było otwierać, a w żółtej na widowni mogło być najwyżej 25 procent zajętych miejsc. Oczywiście pod warunkiem, że te 25 procent widzów ma zachowany dystans, spektakl ogląda w maseczkach, zapewniona jest dokładna, pełna dezynfekcja i mierzenie temperatury. I tak oczywiście jest. Ale z moich obserwacji wynika, że w teatrach, które działają w żółtej strefie, te obostrzenia są absurdalne.

Dlaczego?

- Bo na przykład w małych teatrach, np. w Teatrze Współczesnym czy w Pleciudze, mniej osób jest na widowni niż na imprezach towarzyskich, w tramwaju czy autobusie. Wychodzi na to, że instytucje kultury, które wyjątkowo starannie przygotowywały się do rozpoczęcia sezonu artystycznego, są najbardziej poszkodowane. Ich działalność opiera się przede wszystkim na tym, ilu mają widzów, ile jest sprzedanych biletów. A my możemy sprzedać tylko 25 procent. Uważam, że w żółtej strefie powinna być możliwość wpuszczenia do teatrów 50 procent widzów, a w czerwonej niech będzie 25 procent.

Jak to wygląda praktycznie teraz w Operze na Zamku?

- Jeśli w naszej operze jest teraz 530 miejsc na dwóch poziomach, to absolutnie przy 50 procentach, widzowie mają zachowany pełny komfort i bezpieczeństwo. Jest odpowiedni dystans sanitarny, nie ma potrzeby ich jeszcze bardziej rozsadzać. A ta „gęstość" na widowni mocno wpływa na cały teatr.

W jaki sposób?

- Na przykład wpływa to na wynik ekonomiczny wystawienia spektaklu, ale też na dyskomfort dla artystów, którzy występują na scenie. Oni widzą, że liczba osób na widowni jest niewspółmierna do tego, jak wartościowe jest przedstawienie.

Próbowaliście, jako dyrektorzy teatrów, coś z tym zrobić?

- Wiem, że minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński interweniował w tej sprawie u Głównego Inspektora Sanitarnego. Ale nie udało mu się. Proponuję, aby Główny Inspektor Sanitarny jednak wybrał się do teatru i na własne oczy zobaczył, jakie są tam standardy sanitame.

Tytuł oryginalny

Obostrzenia uderzają w kulturę. Dyrektor Opery: „To absurd"

Źródło:

Głos Szczeciński Nr 245

Autor:

(BS)

Wątki tematyczne