Dziś nad ranem zmarł Wojciech Pszoniak, aktor miał 78 lat. Lubuskie odwiedził m.in. w 2019 r., był gościem Akademii Sztuk Przepięknych na Pol'and'Rock Festiwalu.
Artysta chorował na chorobę nowotworową. Jak podaje „Wyborcza”, o jego śmierci jako pierwszy poinformował ks. Andrzej Luter na łamach czasopisma „Więź”.
– Dziś o 6.08 zmarł Wojciech Pszoniak. Niemal do samego końca w domu pod czułą i bohaterską opieką Basi, swojej wspaniałej żony. Otoczony miłością. Dzięki tej miłości mógł jakoś znieść swoje cierpienie. Ostatnie godziny musiał jednak spędzić w szpitalu. Ten cholerny rak, już nawet nie wiem czego – na końcu wydawało się, że rak wszystkiego – był bezlitosny – napisał Luter.
Wojciech Pszoniak urodził się 1942 r. we Lwowie. Był aktorem teatralnym i filmowym. Wystąpił m.in. w „Ziemi obiecanej” Andrzeja Wajdy z 1974 r. Wcielił się w rolę Moryca Welta.
W ubiegłym roku był gościem Akademii Sztuk Przepięknych na festiwalu Jurka Owsiaka. Opowiadał o początkach swojej kariery, o tym, jak wchodzi w rolę.
– Aktorstwa nie można nauczyć. Uczę wrażliwości, tego, co mi najbliższe, że, aby dobrze zagrać kogoś, trzeba go zrozumieć, wejść w jego skórę. Aktorstwo jest próbą zrozumienia drugiego człowieka – mówi i dodaje, że aktor nie może być „kochany w banalny sposób”, bo najlepsze role to te, w których się aktora nienawidzi.
– Nie grałem, nie udawałem. Ja nie gram Korczaka, Moryca, Robespierre’a. Ja nimi jestem. Bywam żałosny, słaby, mocny. Nie wstydzę się pokazać tego w swojej roli. Każda rola zostaje we mnie, w każdej roli zostawiam siebie – przekonywał Pszoniak.
Komentował wydarzenia z Marszu Równości w Białymstoku, którego uczestników napadnięto. – Tam było barbarzyństwo, straszne zwyrodnienie. To jest hołota – mówił i tłumaczył, że tam, gdzie jest sztuka, nie ma miejsca na przemoc. Zachęcał do pójścia na wybory parlamentarne. – Nie świruj, idź na wybory!