Logo
Magazyn

Wertyński w zaciszu domowym

6.04.2022, 19:25 Wersja do druku

„Urządzam mały domowy koncert. Będzie to wieczór pieśni Wertyńskiego. Jeśli Pan przyjdzie, proszę zadzwonić, tam bramka zwykle jest zamknięta… To będzie bardzo kameralne, domowe przedstawienie. Zagrają cudowni muzycy – Sasza M. (fortepian) i Artiom A. (theremin). Proszę nikogo samemu nie zapraszać, bo nie mam w domu zbyt dużo miejsca…”

Takie zaproszenie od Swietłany B. to zaszczyt i wielka przyjemność. Wreszcie nastąpił deszczowy wiosenny piątek 2021 roku. Idę mokrą ulicą, zbliżam się do zamkniętej bramki. Telefonuję. Wpuszczają mnie na prywatne podwórko. Katia, która znalazła się w gronie zaproszonych szczęśliwców, przytrzymuje psa za obrożę: „Nie gryzie, ale może zabrudzić łapami”. Wchodzę do domu. Niewielki przytulny pokój, fortepian, theremin, rzutnik, na ścianie wyświetlane zdjęcia autorstwa znanego mińskiego fotografa, które był tak miły i użyczył ich do oprawy wizualnej. Wersalka, kilka krzeseł. Widzę, że zaproszenia dostało niewiele osób. Powoli się pojawiają. „Nie wiem, jak zachęcić Państwa do napicia się wina – mówi Swietłana. – Wyobraźcie sobie, że teraz są lata sześćdziesiąte lub siedemdziesiąte, zebraliśmy się, by posłuchać piosenek Wertyńskiego”. „No i chowamy się tu przed KGB...” – wypsnęło mi się.

Wreszcie wszyscy goście (właściwie należałoby napisać „widzowie”, ale niech tak już zostanie) zebrali się i zajęli swoje miejsca. Swietłana podpowiada: „Tam ze schodów będzie dobrze widać… Można usiąść na poduszce w pierwszym rzędzie… Wyobraźmy sobie, że światło zgasło, pojawiają się artyści i przedstawienie się zaczyna…”

Aktorka sięga do niewielkiej szafki, wyjmuje kartkę papieru, czyta fragmenty wspomnień Wertyńskiego. Potem piosenka. Struktura prościutka, lecz albo magia miejsca i okoliczności tak działa, albo los Wertyńskiego rzeczywiście ma w sobie coś, co w sposób szczególny wpływa na ludzi, którzy schowali się w tym małym pokoiku przed wstrząsami wielkiego świata.

Nastrój całego koncertu oddaje jedna ze scen opisanych przez Wertyńskiego: dyżurny anioł donosi Panu Bogu o „bracie Pierrocie, byłym kokainiście”, który podczas pierwszej wojny światowej założył w pociagu sanitarnym trzydzieści pięć tysięcy opatrunków. „Oddajcie mu w oklaskach” — decyduje Pan Bóg. W tej naiwnej anegdotce etyka i estetyka splotły się w dziwacznym węźle. Obrzydliwe i cudowne istnieją na tym świecie obok siebie, a my poprzez ostre przeżywanie nieszczęścia oswajamy ten paradoks.

„Nie pozostawaj obojętny będąc w samym środku tego nieszczęścia, tej wojny i klęski, nie pozwalaj sobie na rozczarowanie, nie rezygnuj z siebie, ze swojej sztuki” — właśnie to przesłanie odnalazła w Wertyńskim Swietłana właśnie w tę myśl wpatruje się z czułością.

Cudowny akompaniator znajduje dla każdej sekwencji chwyt dramatyczny. W piosence na śmierć matki brzmią rytmy marszu żałobnego, przy każdej wzmiance o śmierci nuty ześlizgują się w akordy atonalne. Theremin pojawia się dokładnie w momencie, kiedy wydaje mi się, że już nie dam rady znieść piękna tego świata.

Swietłana starannie szuka wszystkiego, co może tchnąć życie w każdą z piosenek lub fragmentów wspomnień. Wykorzystuje cały wachlarz swoich środków artystycznych: od wysublimowanego pomrukiwania do precyzyjnego, rygorystycznie wykończonego rytmu melodeklamacji. Wszystko to składa się na niesamowite uczucie, które łączy w sobie bezbronność wobec wielkiego świata z paradoksalną wewnętrzną siłą i wiarą w swoją prawdę. Siedzę z boku i widzę innych gości domowego koncertu. Jakie czułe skupienie rysuje się na ich twarzach.

Na Białorusi organizacja pokazów niezależnych stała się sprawą bardzo skomplikowaną. Jest mało prawdopodobne, że w najbliższym czasie dojdzie do zakazu koncertów Wertyńskiego, ale już teraz wydaje się sensowne dostosowanie innych spektakli i programów koncertowych do tego kameralnego formatu. Chyba warto się skupić właśnie na nim, nawet jeśli wkrótce nastąpi odwilż i cofnięcie zakazów. Jednak wzruszające, wspólne doświadczanie wyrafinowanego piękna w domowym zaciszu wydaje się być najlepszą terapią na to całe szaleństwo, które odbywa się za starannie zamkniętą bramą.

Niezależna Białoruska Wspólnota Teatralna

https://belarustheatre.com/ 

http://belarustheatre.com/en

______________

E-teatr, wspierając niezależną kulturę naszych sąsiadów, publikuje cykl „Listów z Białorusi”, oddając głos krytykom, reżyserom, dramaturgom i innych ludziom teatru, z których większość nieprzypadkowo ukrywa swoją tożsamość pod pseudonimami.

"Listy..." otworzyliśmy manifestem niezależnej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej, wołaniem o pomoc w podtrzymaniu życia białoruskiego środowiska kulturalnego w tym trudnym momencie (link do strony internetowej Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej - RU, ENG).

Kolejne "Listy..." opowiadają o protestach ulicznych i teatralnym podziemnym życiu Mińska:

Anna Sergijuk, Protesty uliczne, czyli jak się to zaczęło

Matfiej Dymko, Teatralne podziemie Mińska

Lari Nova, Likwidacja Art Corporation

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Matwiej Dymko

Sprawdź także