Serce bez wątpienia ma. Do sztuki, do teatru zwłaszcza. Jest także tym, który ośmiela się poszukiwać. Którego nie zadowalają przyjęte formuły i formalności. Skraca dystans, podaje po dżentelmeńsku rękę. W rozmowie jest wręcz ujmujący. Z Beniaminem Bukowskim, dyrektorem Teatru Polskiego w Bydgoszczy, rozmawia Krystian Kajewski.
Inne aktualności
- Warszawa. Zmarła tłumaczka Danuta Cirlić-Straszyńska 25.03.2025 17:18
- Warszawa. Prapremiera „Wizyty” w reż. Sylwestra Biragi w Teatrze Druga Strefa – w piątek 25.03.2025 16:45
- Łódź. Nie dzień, a dni wypełnione teatrem szykują się w Teatrze Jaracza 25.03.2025 16:27
- Lublin. Oświadczenie Pawła Passiniego 25.03.2025 15:56
-
Wrocław. Festiwal Ciszy potrwa od 9 do 13 kwietnia 25.03.2025 15:46
-
Warszawa. Premiera „Ariadny na Naxos” Richarda Straussa w reżyserii Mariusza Trelińskiego 25.03.2025 15:24
-
Warszawa. Wyniki II etapu Konkursu na familijny spektakl grany w namiocie cyrkowym 25.03.2025 15:17
- Warszawa. Haendel wg Raźniaka. „Il trionfo del Tempo e del Disinganno” w Polskiej Operze Królewskiej 25.03.2025 14:52
- Gdańsk. Tramwaj zwany Miniaturą – teatralny tramwaj rusza w trasę 25.03.2025 14:37
-
Warszawa. Upamiętnienie aktora Stanisława Brudnego – w czwartek 25.03.2025 14:11
- Warszawa. Spotkanie z cyklu „HORYZONTY 10 / otwarte archiwa” w Dramatycznym 25.03.2025 13:49
- Warszawa. Mobilni artyści i artystki. O wspieraniu międzynarodowej wymiany kulturalnej – spotkanie 25.03.2025 13:38
- Wrocław. „Lobster” z okazji Dnia Teatru 25.03.2025 13:35
-
Warszawa. XIII edycja wręczenia nagród Polskiego Towarzystwa Badań Teatralnych 25.03.2025 13:22
Jako indywidualność poetycka młody liryk zdołał znaleźć własną ścieżkę. Świeżo upieczony dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy, Beniamin Bukowski, jest przecież przede wszystkim poetą – poetą w sensie ogólnym. Artystą słowa, które w jego sztukach i realizacjach teatralnych pięknie współistnieje z głęboką myślą. Jest również, a może przede wszystkim, człowiekiem Renesansu, któremu przyszło żyć w najbardziej niepoetyckich czasach w historii – na przełomie XX i XXI wieku. Ale jest przede wszystkim Człowiekiem. Panie i Panowie – ecce homo, Beniamin Bukowski.
Z doskonałych pomysłów nie wyrastają doskonałe sztuki. A pomysłów w głowie Beniamina jest wiele – niczym w worku bez dna. Witkacy zwykł mawiać o swoich powieściach, że to takie worki, w których chciałby pomieścić wszystko. Jeśli zatem sztuka teatralna miałaby być workiem Eola, dramaty Bukowskiego wypełnia huragan rozmaitych pomysłów – od Mazaganu, w którym mowa o ruchomej twierdzy przemieszczającej się z Maroka do Brazylii, po Miłość, gdzie okazuje się, że nie trzeba przeprawiać się przez Atlantyk, aby przeżyć coś wyjątkowego – choćby zakochać się w jesieni życia.
Osobne miejsce należy się Bukowskiemu na scenie Teatru Polskiego. Wolny jak ptak – niech tańczy na niebie. Aborygen w Teatrze Polskim, katalizator rewolucyjnych przemian w skostniałej machinie teatru? Rozmawiając z tym młodym człowiekiem o jego niezwykle już rozległym dorobku, miałem przez chwilę przekonanie, że jest odpowiednim człowiekiem w odpowiednim miejscu. Kimś, kto swoją wiarą i szczerym zaangażowaniem może podnieść spalony teatr do rangi Theatrum Mundi.
Tyran?
Kto pięścią, nie sercem, włada…
Serce bez wątpienia ma. Do sztuki, do teatru zwłaszcza. Jest także tym, który ośmiela się poszukiwać. Którego nie zadowalają przyjęte formuły i formalności. Skraca dystans, podaje po dżentelmeńsku rękę. W rozmowie jest wręcz ujmujący.
Panie Profesorze! Imponujący jest jednak przede wszystkim jego dorobek. I te wielkie nazwiska, po które sięga jak po wiśnie w czekoladzie – chętnie i często. Od Podwyżki Péreca tak naprawdę zaczęło się moje zainteresowanie scenicznymi realizacjami Bukowskiego. Bo przecież Péreca – tę oulipijską perłę – cenię niepomiernie. Tak jak całe OuLiPo, nieco już dziś zapomniane, a w ostatnich latach przypomniane dzięki miłosnym przekładom Péreca autorstwa Jacka Olczyka. A przecież to jeszcze Harry Mathews i przede wszystkim Raymond Queneau, autor Zazie w metrze.
Z upodobań i z nałogu – fanatyczny tropiciel religijnego fanatyzmu i wszelkich metafizycznych odjazdów. Arianie podejmują wątki religijnej utopii, pytając o miejsce religii i duchowości jako takiej w dzisiejszych, zlaicyzowanych, skrajnie niepoetyckich, wydawałoby się – wypranych z ducha czasach. Bukowski, jako neoarianin, nie boi się podejmować tematyki duchowo głębokiej, stawiając przed nami pytania ontologicznie ważkie, podejmując ryzyko niezrozumienia we własnym, lewicującym środowisku. Jako artysta i człowiek stojący ponad politycznymi podziałami, określający się jako poważnie myślący o duchowości agnostyk, przygląda się tej tkwiącej w nas potrzebie metafizyki z ogromną sympatią i, jak sądzę, nadzieją.
Znamienny, wypełniony erudycyjnymi odniesieniami klimat jego teatralnych opowieści – że wspomnę jeszcze choćby Mosdorfa – orbituje z jednej strony wokół wszystkiego, co ludzkie, arcyludzkie, a z drugiej wokół tego, co poza dobrem i złem. Bukowski okazuje się więc również pojętnym uczniem Nietzschego.
Nie jest to stan rzeczy ostateczny. I mam wrażenie, że mimo skali dorobku ten ciągle bardzo młody teatralny twórca znajduje się na etapie, który można by określić optymistycznie: Najlepsze przede mną. Podpisuję się pod tym zamaszyście, bo i przede mną – mam nadzieję – już tylko to, co najlepsze.
CHIMERA
Młody artysta – w roli dyrektora
Na koniec jeszcze o byciu dyrektorem. Bukowski od listopada zeszłego roku przejął dyrektorską czarodziejską różdżkę w Teatrze Polskim w Bydgoszczy po duecie Wojciech Faruga – Julia Holewińska, ale oczywiście nie wziął się znikąd. Ma za sobą wspaniałą kartę zastępcy dyrektora artystycznego Teatru Starego w Krakowie.
Miejmy nadzieję, że jako dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy zapisze się w historii teatru i potomności Wielką Kartą Swobód.