Logo
Magazyn

Zamykając kulisy, czyli jak znikają teatralne zawody, których nie nauczy YouTube

22.05.2025, 16:28 Wersja do druku

Jeszcze kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu teatr był nie tylko miejscem sztuki aktorskiej, ale żywym organizmem, w którym każda część, choćby najmniejsza, miała swoje miejsce i znaczenie. Aktorzy byli widoczni, owszem. Ale bez tych, których nie było widać — szewców, krawcowych, modelatorów, malarzy scenicznych, stolarzy, tapicerów — sztuka nie miałaby ciała, koloru ani faktury. Dziś ich coraz częściej nie ma. Pracownie teatralne znikają „jak grzyby po deszczu” — lecz nie te, które wyrastają po ciepłym deszczu, lecz te, które znikają po burzy ekonomicznych decyzji – pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

Inne aktualności

W teatrze coraz rzadziej słychać dźwięk młotka scenicznego, stuk maszyn do szycia, szelest papier mâché. Zamykane są kolejne pracownie – malarskie, krawieckie, szewskie, stolarskie. Zastępowane zleceniami zewnętrznymi, outsourcingiem, produkcją „tańszą i szybszą”, choć niekoniecznie lepszą. Zresztą — kto dziś jeszcze wie, czym była technika marmoryzacji, czyli malowania powierzchni tak, by imitowały marmur? Albo jak stworzyć sceniczny tors z gipsu i siatki drucianej? Współczesny teatr często porzuca te umiejętności, uznając je za anachroniczne, kosztowne, zbędne. Ale wraz z nimi znika też część jego tożsamości.

Można ten proces wytłumaczyć ekonomią — i zresztą najczęściej tak się to robi. Łatwiej zlecić wykonanie kostiumu firmie krawieckiej niż utrzymywać na etacie doświadczoną teatralną krawcową. Można zamówić scenografię od firmy eventowej, która zbuduje wszystko z lekkiej płyty i PCV — szybko, estetycznie, bez zgrzytu. Ale coś wtedy znika. Teatr traci duszę — bo teatr to nie tylko tekst i aktorzy, to także rękodzieło. A rękodzieło nie znosi pośpiechu.

„Dekoracja teatralna to nie jest po prostu tło. To przestrzeń, w której poruszają się emocje” — mówił wybitny scenograf Marian Kołodziej. W tej przestrzeni pracowali przez dekady ludzie, których nazwisk próżno szukać w programach. Ich wiedza była przekazywana z rąk do rąk, jak kiedyś w cechach rzemieślniczych. I tak jak cechy, zaczęła zanikać w momencie, gdy uznano ją za niepotrzebną.

To zresztą nie tylko sprawa oszczędności, ale również zaniku edukacji teatralnej w wymiarze technicznym. Liceum Technik Teatralnych w Warszawie, powołane w latach 60. XX wieku, było przez dziesięciolecia kuźnią zawodów zaplecza teatralnego. Uczyło w duchu mistrz–uczeń, w specjalizacjach takich jak technik scenografii, modelatorstwo, krawiectwo teatralne. Szkoła przestała istnieć w 2012 roku, mimo protestów środowiska i opinii publicznej. Dziś nie ma jej odpowiednika. A przecież zawodu teatralnego krawca nie można nauczyć się w zwykłej szkole odzieżowej, podobnie jak malarza scenicznego nie przygotuje kurs z Photoshopem. To są kompetencje specyficzne, kulturowo osadzone, unikalne.

Mistrzowie powoli odchodzą na emeryturę — a ich wiedza, ulotna jak kurz w magazynie rekwizytów, znika razem z nimi. „Nie można nauczyć się techniki patynowania z książki. Trzeba zobaczyć, jak palce mistrza rozprowadzają pigment po tkaninie” — mówiła kiedyś pewna malarka teatralna. Nie sposób się z tym nie zgodzić.

Na szczęście nie wszystkie instytucje skapitulowały. Są w Polsce teatry, które utrzymują własne zaplecze techniczne. Wrocławski Teatr Muzyczny Capitol, Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie, część teatrów lalkowych — jak Banialuka w Bielsku-Białej, Guliwer w Warszawie czy toruński Baj Pomorski — to miejsca, które nadal pielęgnują tradycje rzemiosła scenicznego. Działają w nich modelatorzy, tapicerzy, plastycy, a czasem nawet uczniowie czy praktykanci. To jednak wyjątki. W większości teatrów pracownie działają „na styk”, z minimalną obsadą, często bez możliwości przekazywania wiedzy młodszym pokoleniom.

Czy naprawdę było warto to wszystko poświęcić dla kilku zaoszczędzonych procentów w budżecie teatru? Czy teatr, instytucja pamięci i przemiany, nie powinien być również miejscem ochrony dziedzictwa materialnego — choćby tak ulotnego, jak sposób na wykonanie maski z papier mâché? Jeśli potrafimy wpisać potrawy regionalne do rejestru niematerialnego dziedzictwa kulturowego, jeśli potrafimy docenić tradycyjne rzemiosła w muzeach etnograficznych — dlaczego nie chronimy zawodów teatralnych, które są częścią naszej kultury scenicznej?

Teatr pozbawiony własnych pracowni przypomina ciało bez rąk. Może mówić, ale nie może działać. Może istnieć, ale nie może tworzyć pełnią środków. Może grać — ale traci możliwość stwarzania świata od podstaw, na własnych zasadach. A przecież to właśnie było jego siłą.

Może czas zadać sobie pytanie: czy teatr, który zapomniał o swoich rzemieślnikach, nie zapomina powoli także o sobie?

Przypisy:
1. Cytat Mariana Kołodzieja pochodzi z wypowiedzi dla „Dialogu” z 1993 r.
3. Cytat malarki teatralnej pochodzi z rozmowy przeprowadzonej w 2019 r. w jednym z teatrów lalkowych.

Tytuł oryginalny

Zamykając kulisy, czyli jak znikają teatralne zawody, których nie nauczy YouTube

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

22.05.2025

Sprawdź także