EN

30.05.2023, 15:41 Wersja do druku

Warszawa. Konferencja „Klatka na klatki. Cenzura filmowa w Polsce Ludowej” w FINA

Inne aktualności

W Filmotece Narodowej – Instytucie Audiowizualnym (FINA) w Warszawie odbyła się konferencja naukowa „Klatka na klatki. Cenzura filmowa w Polsce Ludowej”. Cenzura w PRL była wielopoziomowym systemem. Filmy cenzurował urząd cenzorski i same zespoły filmowe - mówi PAP filmoznawca Konrad Klejsa.

"To pierwsza konferencja naukowa poświęcona cenzurze w kinematografii PRL. Wcześniej, w mniejszym stopniu i rzadko poruszano zagadnienia związane z cenzurą w polskim filmie - powiedział PAP wykładowca Katedry Filmu i Mediów Audiowizualnych Uniwersytetu Łódzkiego dr hab. Konrad Klejsa. "Udało się nam zebrać duże grono filmoznawców, historyków, literaturoznawców, Cieszy mnie, że pojawili się tu młodzi badacze, zajmujący się okresem PRL" - dodał. "Omówiono problematykę związaną z cenzurą, zarówno w ujęciu ogólnym, z +lotu ptaka+, jak i studia poszczególnych przypadków. Cenzura była wielopoziomowym systemem. Filmy cenzurował nie tylko Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Ważną rolę w procesie cenzorskim odgrywały zespoły filmowe, które realizowały proces produkcji i kontrolowały go na każdym etapie" - relacjonował.

Dr Klejsa podkreślił, że to FINA jest depozytariuszem największego zbioru dokumentów dotyczących cenzury filmowej i dlatego właśnie zorganizowała konferencję.

"W niektórych kwestiach stanu naszej wiedzy o cenzurze jesteśmy dopiero na początku drogi, zarówno jeśli chodzi o dokumenty z Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, jak i w poszczególnych zespołach filmowych" - ocenił. "Nadal niewiele wiemy o cenzurowaniu filmów krótkometrażowych, animowanych. Mało wiemy o cenzurze w telewizji, cenzurowaniu etiud szkolnych i dyplomowych oraz o seansach bezdebitowych w domach parafialnych. Tych białych plam jest więcej niż obszarów już przez nas poznanych" - powiedział.

Filmoznawca przypomniał, że cenzura w PRL działała na podobnych zasadach jak w innych krajach bloku wschodniego, jednak różniła- się szczegółami technicznymi. Np. na Węgrzech "główne decyzje cenzorów filmowych zapadały przy popielniczce na korytarzu urzędu filmowego". "Dlatego węgierscy twórcy zazdrościli polskim filmowcom, że udostępniano im protokoły kolaudacyjne czy, że w ogóle mogli uczestniczyć w kolaudacjach" - powiedział.

We wszystkich "demoludach" cenzorzy zwracali uwagę przede wszystkim na polityczne wątki, które mogłyby "godzić w sojusze" danego kraju czyli relacje z dominującym w bloku komunistycznym ZSRS. W Polsce, podobnie jak i w innych krajach regionu, szczególną uwagę zwracano także na wątki religijne oraz kwestie obyczajowe.

"Nazwiska kierowników Departamentu Widowisk w GUKPPiW są dziś na ogół nam znane, jednak znaczna część dokumentów nie była podpisana. W skład komisji kolaudacyjnej wchodzili twórcy filmowi, dziennikarze, pisarze, naukowcy (często historycy), a czasem również przedstawiciele resortów siłowych - MON lub MSW. Działo się tak zawsze, gdy w filmie pojawiała się tematyka służb mundurowych. W latach 1981-82, w okresie stanu wojennego w niemal wszystkich kolaudacjach uczestniczył oddelegowany na odcinek filmu płk Wacław Lang" - przypomniał dr Klejsa.

Gdy podczas kolaudacji wydano negatywną opinię film trafiał na półkę w wytwórni filmowej i oczekiwał usunięcia zakwestionowanych ujęć lub dokręcenia innych jako tzw. półkownik. Rekord PRL pobił "Ósmy dzień tygodnia" koprodukcja PRL-RFN w reżyserii Aleksandra Forda – nakręcona w 1958 r. Na kinową premierę i to wyłącznie w kinach studyjnych oczekiwała dokładnie 25 lat - do sierpnia 1983 r. Główne role zagrał w nim Zbigniew Cybulski i niemiecka aktorka Sonia Ziemann, prywatnie - ówczesna żona współautora scenariusza, Marka Hłaski.

"Podczas konferencji poruszono problematykę cenzurowania poszczególnych filmowców np. Grzegorza Królikiewicza oraz instytucji, jak działające od 1981 r. Studio Filmowe im. Karola Irzykowskiego. Zwrócono także uwagę na mało znany fakt cenzurowania przez wojewódzkie urzędy cenzorskie filmów, które Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk wcześniej dopuścił do dystrybucji i wyświetlania w kinach. To była swoista cenzura po cenzurze" - dodał dr Klejsa.

Źródło:

PAP