„Bankructwo małego Dżeka” wg Janusza Korczaka w reż. Macieja Podstawnego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Piotr Gaszczyński w Teatrze Dla Wszystkich.
Stary Teatr rzadko tworzy dla dzieciaków. A szkoda, bo „Bankructwo małego Dżeka” zawiera w sobie – po pierwsze – nienachalną dydaktykę, po drugie – esencję tego, co nazwalibyśmy „teatrem empatycznym”.
Historia napisana przez Janusza Korczaka, podobnie jak jego rozumienie pedagogiki, jest ponadczasowa. Przede wszystkim traktuje dziecko podmiotowo, dając mu autonomię w podejmowaniu decyzji, przeżywaniu emocji i radzeniu sobie z konsekwencjami własnych działań. Osadzona w amerykańskiej rzeczywistości opowieść o przedsiębiorczym chłopcu i jego rodzinie przenosi widzów – tych młodszych i starszych – do świata, w którym pojęcie waluty niekoniecznie musi mieć jedynie materialny charakter.
Kameralna przestrzeń Nowej Sceny Starego Teatru, świetnie wykorzystana przez scenografkę Martę Śniosek-Masacz, kondensuje w sobie kilka planów: dom rodzinny Dżeka, szkolną klasę, sklep wielobranżowy. Wystarczy drobny ruch, przestawienie dwóch–trzech elementów, by „zmienić” entourage.
Czwórka aktorów – Łukasz Stawarczyk, Krzysztof Stawowy, Bogumiła Bajor i Zbigniew W. Kaleta – za pomocą prostych, ale skutecznych środków buduje pomiędzy sobą sieć napięć, gdzie współczucie miesza się z miłością, zabawa z obawą, a podejmowane ryzyko z nauczką na przyszłość.
Dżek od zawsze chciał być kupcem. Dlatego podpatruje sprzedawcę i jego sposób pracy. Ma głowę pełną pomysłów i przedsiębiorczych zamiarów. Wraz z kolegami i koleżankami ze szkoły zakłada spółdzielnię (kooperatywę), w efekcie czego z uzyskanych zysków można kupić dla klasy aż dwa nowe rowery!
Zarówno sam proces dochodzenia do finansowego sukcesu, jak i sposób poradzenia sobie z bankructwem (obowiązkiem spłaty długu – bolesnego, tym bardziej że ktoś ukradł rowery), jest w spektaklu pokazany tak, że młodszy widz rozumie wszystkie mechanizmy łączące ekonomię z emocjami, dodatkowo osadzone w kontekście odpowiedzialności – zarówno osobistej, jak i społecznej.
Nie udałoby się to, gdyby nie odczuwalna z perspektywy widowni pozytywna energia płynąca od każdego z występujących na scenie. Czuć, że aktorzy dobrze bawią się, grając w tym spektaklu. To z kolei przekłada się na autentyczność – tak potrzebną, by trafić do młodszego widza. Dzieciaki wyczuwają fałsz na kilometr. Tu go nie znajdziemy.
„Bankructwo małego Dżeka” w przystępnej formie pokazuje, że podstawy ekonomii muszą mieć swoje korzenie w poczuciu odpowiedzialności za wspólnotę. Rozpisane na czterech aktorów role pozwalają subtelnie prowadzić młodego widza za rękę, nie dając mu odczuć, że ma się czegoś „nauczyć”. Nauczy się mimochodem, a przy okazji pokocha teatr. Jak to mówią w biznesie: sytuacja win-win.
Ocena: 9/10