Za kilkoma lanserami z poczytnych gazet i tygodników rączo bieży stado chwalców minorum gentium - owczy pęd jest bowiem bardzo wygodny, bo zwalnia od uciążliwej odpowiedzialności za własny osąd. Tak wygląda dzisiaj polska krytyka teatralna - pisze w Tomasz Mościcki w Dzienniku.
Dlaczego wy wszyscy tak sobą gardzicie" pyta w "Tangu" Sławomira Mrożka młodziutka Ala. Eleonora odpowiada jej bardzo prosto: "widocznie nie mamy za co siebie szanować". Ten aforyzm coraz bardziej przypomina sytuację określoną kilka lat temu jako "wojna w polskim teatrze". Można czasem odnieść wrażenie, że to, co odbywa się na łamach czasopism, jest ciekawsze od tego, co dzieje się w samym teatrze. Kilka lat temu uważano, że to tylko potyczki nie lubiących się recenzentów. Dziś, po kilku latach tej wojny, widać jej skutki także w całym teatralnym życiu. Niektórzy chcą widzieć te wojnę jako zmaganie się różnych generacji. Prawda jest inna - wiek jest kryterium drugorzędnym. Poglądy artystyczne - paradoksalnie - nie są rzeczą najważniejszą. Kategoria wieku jest wbrew pozorom także mało istotna - linia podziału przebiega bowiem zupełnie inaczej. Rysa przecinająca polskie środowisko teatralne biegnie bowiem zupełnie inaczej. Kręci i meandr