„Genialny pomysł” Sébastiena Castro w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Capitol w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
„Genialny pomysł” w reżyserii Wojciecha Adamczyka okazał się jednym z najbardziej żywiołowych i precyzyjnie zbudowanych spektakli komediowych, jakie ostatnio widziałem na scenie Capitolu. To przedstawienie, które od pierwszych minut narzuca widzowi własny rytm – szybki, szalony, ale jednocześnie zaskakująco logiczny w swoich absurdach. Adamczyk świetnie wyczuwa naturę francuskiej komedii (dobre tłumaczenie Barbary Grzegorzewskiej): zamiast gonić za gagiem, buduje napięcie poprzez misterną konstrukcję sytuacji, dzięki czemu żart wynika z fabuły, a nie z łatwych efektów.
Największym triumfatorem wieczoru był jednak Paweł Koślik, który zmierzył się z zadaniem mogącym przytłoczyć aktora mniej sprawnego warsztatowo: jednoczesną grą trzech postaci. Koślik nie tylko klarownie je różnicuje – fizycznie, rytmicznie i intonacyjnie – ale także sprawia, że każda z nich ma własny, wyraźny charakter. Dostrzegalna jest w jego kreacji ogromna dyscyplina sceniczna: każdy gest jest obliczony, jakby został precyzyjnie wkomponowany w architekturę scenicznych zbiegów okoliczności — dokładnie odmierzony pod kątem rytmu dialogu, partnerowania i budowania komicznego efektu, zmiany prowadzone są z wyczuciem, a zarazem nie traci on ani na chwilę lekkości, która w tym gatunku jest absolutnie kluczowa. Najbardziej imponujące jest jednak to, że Koślik nie tworzy trzech karykatur, lecz pełnokrwiste figury, które funkcjonują w świecie przedstawienia z równą wiarygodnością. To rola, która z pewnością mogłaby konkurować z francuskim pierwowzorem Castro – pełna pomysłowości, ale jednocześnie zakotwiczona w bardzo świadomej, inteligentnej aktorskiej pracy.
Warto też wyróżnić Jacka Bończyka, który w roli Arnauda prezentuje rzadkie połączenie komediowego nerwu z precyzją aktorską. Bończyk buduje postać, która staje się katalizatorem chaosu, ale robi to bez przesady – zamiast rozbijania sceny, wprowadza do niej rytm i elegancko wyznacza partnerom kierunek. Jego obecność działa jak dobrze nastrojone metronom: nawet w najbardziej lawinowych sekwencjach widz czuje, że ktoś nad tym panuje.
Reżyseria Adamczyka znajduje znakomite wsparcie w scenografii Katarzyny Adamczyk, zaprojektowanej jako przestrzeń maksymalnie funkcjonalna, idealna do szybkich wejść, nagłych zniknięć i błyskawicznych podmian tożsamości. Reżyser i aktorzy korzystają z niej z pełną świadomością jej dramaturgicznego potencjału – każdy otwierany i zamykany element działa jak precyzyjna część komicznej maszyny.
Adamczyk nie ucieka przed francuskim rodowodem tekstu, ale też nie próbuje go przenosić w polskie realia – pozostawia akcję w jej oryginalnym kontekście, koncentrując się na uniwersalnym mechanizmie komedii pomyłek. Dzięki temu spektakl brzmi świeżo, lekko i współcześnie, a jednocześnie pozostaje wierny temu, co w dramaturgii Castro najważniejsze: precyzji, czystemu absurdowi i nieustannemu zaskoczeniu widza.
„Genialny pomysł” w Capitolu to jedna z tych komedii, które w pełni rozumieją swoje narzędzia i nie wstydzą się gatunku. To spektakl wyśmienicie zagrany, inteligentnie poprowadzony i zwyczajnie… bardzo zabawny. Koślik daje popis aktorskiej wielozadaniowości, Bończyk nadaje całości szlachetnego tonu, a Adamczyk dba o to, by chaos pozostawał pod absolutną kontrolą. Efekt? Widzowie śmieją się nie dlatego, że ich do tego zachęcono, lecz dlatego, że nie mają innego wyjścia.
To jedna z najlepszych komediowych premier Capitolu ostatnich sezonów – z całą pewnością „genialny pomysł”, który został bardzo dobrze zrealizowany.