EN

14.01.2021, 12:33 Wersja do druku

Jak szczepić elity

Zaszczepienie na COVID-19 grupy wybrańców rektora WUM jest wydarzeniem na tyle znaczącym, że warto się mu przyjrzeć dokładnie. Pisze Bronisław Wildstein w tygodniku "Sieci".

Zaczyna się od tego, że Krystyna Janda i Leszek Miller ogłaszają, że się zaszczepili i mają się dobrze. Wprawdzie nie należą do grupy „0”, czyli pracowników służb medycznych, którym w tej turze szczepionka przysługuje, ale w niczym nie psuje im to humoru. Inni jednak, w tym lekarze oraz studenci medycyny, którzy walczą z epidemią i grzecznie czekają w kolejce, zwracają uwagę na niewłaściwość tego postępowania.

Przeświadczenie wybranej grupki, że przywileje medyczne im się po prostu należą, zderzone zostaje z niespodziewaną krytyką, co wywołuje popłoch. Stąd nieskładne tłumaczenie, sprzeczne i zmieniające się wersje, w czym celuje zwłaszcza jej liderka, Janda. Zdążyła już ogłosić, że była królikiem doświadczalnym, przyznać się, że przekazała rektorowi WUM „listę kolegów” do szczepienia, a potem odwracać to, przepraszając za brak precyzji. Konsekwentne jest jedynie kreowanie się na ofiarę, która w „tym kraju”, wydana na pastwę nienawistników, obawia się o życie.

Obrońcy wybrańców nie uzgodnili jeszcze strategii. Najśmielsi z Tomaszem Lisem i Mariuszem Szczygłem na czele sugerują lub piszą wprost o pisowskiej prowokacji: „Ta władza razem z podległą sobie machiną propagandową jest w stanie dokonać prowokacji na każdym z nas" - to ten drugi. Strategia ta jest jednak o tyle trudna, że wiązałaby się z uznaniem, iż rektor WUM, członek Rady Fundacji TVN, krew z krwi warszawskiego salonu, działa na zlecenie Kaczyńskiego. Pojawiają się więc „wyrafinowane” tłumaczenia, jak w wypadku audycji Jacka Żakowskiego z Tadeuszem Gadaczem, w której rozmówcy bronili zaszczepioną elitkę tym, że w Polsce za PiS jest jak w Auschwitz, czyli normalne oceny moralne są zawieszone. To jednak zbyt radykalna interpretacja, aby się mogła przyjąć.

Przeważa więc tradycyjna apologia, która jest o tyle łatwa, że wiernie oddaje postawę establishmentu, a więc dominującą mentalność III RP. Zostali zaszczepieni poza kolejnością? Słusznie! Reguły są dla plebsu - nie dla elity.

Prostodusznie, a więc wprost, wyraził to prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. „Uważam, że artyści są naszym dobrem narodowym. (...) Naród powinien dbać o swoje elity. W Polsce, gdzie władza, mentalnie tkwiąca w socjalizmie, systemowo je niszczy, wciąż mamy z tym problem". Nie czepiajmy się, że artystą oraz elitą wyprowadzającą nas z socjalizmu są pezetpeerowski aparatczyk Miller oraz jego żona.

Okazuje się, że aby znaleźć się w artystycznej elicie, wystarczy być kolegą Jandy lub działać po właściwej stronie sceny politycznej. Będzie więc w niej założyciel TVN jak również jej dyrektor ze swoją partnerką, będzie była gimnastyczka z mężem czy prezes sieci kawiarni z synem.

Żyjemy w rzeczywistości, w której do elit zalicza się celebrytów, dlaczego więc odmawiać tego ich znajomym? Czy to bardziej groteskowa niż fakt, że ekranowa popularność staje się miarą społecznego prestiżu? Zachwyty nad aktorami wyrastają z infantylnego mylenia odtwórcy z odtwarzaną postacią. Wszystko co dalej to konsekwencje tego podejścia.

Liberalna demokracja, której III RP jest wyjątkowe karykaturalnym wcieleniem, zakłada, że tradycyjne ludowładztwo musi być ograniczone przez prawa człowieka. Sęk w tym, że pozbawione tradycyjnego fundamentu okazują się one dowolną, arbitralną konstrukcją, którą w swoim interesie propagują dominujące elity. Prawem człowieka ma być więc aborcja czy eutanazja, oddawanie dzieci parom homoseksualnym, a już niedługo pewnie manipulacja genetyczna. Dziś, kiedy narody zaczynają się buntować przeciw oligarchii występującej w kostiumie liberalnej demokracji, coraz częściej słyszymy o potrzebie merytokracji czy epistokracji, ta pierwsza to władza zasłużonych, druga - wiedzących. Kim są jednak ci wiedzący czy zasłużeni? Uprzywilejowani w dostępie do szczepionki demonstrują to wymownie. To koledzy Jandy, na których spływa prestiż jej Złotej Palmy, której, nawiasem mówiąc, nie dostała, bo dostać nie mogła - to nagroda dla filmu, nie dla aktora.

W systemie arystokratycznym władza należała do „lepszych", którzy mieli być nimi z racji urodzenia, ale także rygorystycznego wychowania przysposabiającego do właściwego pełnienia przypisanej im roli społecznej - z czasem, oczywiście, model ten ulegał dekadencji. Dziś elity uznają, że mają prawo do wszelkich przywilejów z powodu... tego, że są elitami i wyznają właściwe poglądy, czyli takie, które zapewniają im władzę.

Postęp?

Tytuł oryginalny

Jak szczepić elity

Źródło:

„Sieci” nr 2/2021 (424)

Autor:

Bronisław Wildstein

Data publikacji oryginału:

20.01.2021

Wątki tematyczne