„Bajeczna historia BasarKusa” Lamento Company i Fratellini Academy na Festiwalu S·PLOT w Łodzi. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
W sali Teatru Pinokio, pełnej dziecięcego oczekiwania i wyostrzonych zmysłów, miałem okazję obejrzeć spektakl, który – choć pozbawiony słów – mówi więcej niż niejeden traktat o tożsamości i relacjach. „Bajeczna historia BasarKusa”, autorstwa Sylvère’a Lamotte’a, to zachwycająca, sugestywna i przemyślana opowieść ruchu, skierowana do najmłodszych, ale z powodzeniem rezonująca również w dorosłych widzach.
BasarKus to postać-hybryda, istota z dwiema głowami, czterema rękami i nogami, która – jak każde dziecko na początku swojej drogi – najpierw czuje się jednością. Przypomina zrośnięte bliźnięta, które współistnieją w harmonii, zanim pojawi się pytanie: a co jeśli jesteśmy dwoje? A jeśli każde z naszych serc bije inaczej? To właśnie ten moment inicjuje sceniczną podróż ku samopoznaniu, a przy okazji daje pretekst do absolutnie imponujących popisów cyrkowo-tanecznych.
Na scenie występuje dwóch artystów: Markus Vikse i Basil Le Roux – duet, który hipnotyzuje. Z wirtuozerią, lekkością i humorem prowadzą nas przez ciało BasarKusa – wspólne, złączone, a potem rozdzielone, eksplorowane indywidualnie. Marcus zachwyca sprawnością żonglerską, w której nie chodzi tylko o technikę, ale i o narrację – każda maczuga, każdy obrót w powietrzu niesie emocję. Basil z kolei – niczym bezkrwisty contortionista – operuje ciałem z taką precyzją i miękkością, że trudno uwierzyć, iż jego akrobatyczne ruchy nie są wspomagane żadną iluzją.
Obaj poruszają się w pełnej synchronii i wzajemnym zaufaniu – kluczowym nie tylko w cyrku, ale i w relacjach, które spektakl symbolicznie komentuje. Ich cielesny dialog – stworzony z kontakt improwizacji, elementów tańca współczesnego i klaunady – porusza widownię zarówno estetycznie, jak i emocjonalnie. Nie potrzeba tu słów – każde spojrzenie, uścisk, pchnięcie czy odsunięcie się od partnera mówi wszystko o potrzebie bliskości i odrębności.
Zachwyca również pomysłowość inscenizacyjna: scenografia została ograniczona do minimum, dzięki czemu skupiamy się na ciałach performerów, które same tworzą przestrzeń znaczeń. Nie brakuje momentów zaskoczenia, śmiechu, czułości i napięcia – wszystko to zawarte w zaledwie 30-minutowym spektaklu, który działa jak precyzyjnie nakręcona zabawka: błyskotliwa, energetyczna, wzruszająca.
„Bajeczna historia BasarKusa” to nie tylko majstersztyk techniki cyrkowej i choreograficznej. To spektakl, który w sposób dostępny, ale nie infantylny, wprowadza dzieci w wielkie tematy: tożsamość, różnorodność, separację i akceptację. Dla dorosłych to z kolei przypomnienie, jak trudne, ale i piękne jest dorastanie do samego siebie – nawet (a może zwłaszcza) wtedy, gdy trzeba się oddzielić, by znów móc się spotkać.
Warto śledzić twórczość artystów związanych z Compagnie Lamento i Akademii Fratellini. Ich podejście do sztuki performatywnej dla dzieci wyznacza nowe standardy – odważne, szczere, a przede wszystkim głęboko humanistyczne.
Ocena recenzenta: 9/ 10.