„Znieważeni” Sándora Máraiego w reż. Przemysława Bluszcza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jerzy Kosiewicz w AICT Polska.
Relacje teatru z polityką są sprawą naturalną i oczywistą, starą jak dramaty antyczne, brzemienną w ujemne i pozytywne skutki o kulturowym wydźwięku. Wykorzystywane były między innymi jako element strategii społecznej, ze względu na istotną opiniotwórczą oraz artystyczną moc oddziaływania. Stały się także podstawą wielu sztuk Williama Shakespeare’a (Szekspira).
Minione – istotne pod względem politycznym – zdarzenia pobudzały artystów, podobnie jak mieszkańca Stratford-upon-Avon, do namysłu historiozoficznego nad przyczyną istotnych zmian społecznych oraz ambitnych skłonności ich inicjatorów. Inspirowały i skutkują, niezależnie od bezpośrednich politycznych i emocjonalnych uwarunkowań, do uzewnętrznienia – przy pomocy dramatu oraz wysublimowanych instrumentów scenicznych – niejednokrotnie wiekopomnych intuicji artystycznych.
Ich teatralne i z nieba wzięte refleksy (bo inspirowane w wyjątkowych wypadkach np. przez Dionizosa i Erosa; patrz: przypis 1), nasycały znacząco kulturę minionych epok, np. antyczną czy elżbietańską, unaoczniały związane z nimi istotne i zarazem uniwersalne wartości.
Podkreśla się częstokroć nie tylko w Gdańsku i Warszawie, że wskazany wyżej pisarz i aktor – urodzony i zmarły w Stratfordzie – jest poniekąd najbardziej polskim dramaturgiem. Nb. na niemalże genetyczną więź z inspiracjami scenicznymi Szekspira wskazują nie tylko polscy, ale wszyscy miłośnicy teatru zakorzenionego w greckim antyku, w wartościach europejskich.
Teatr a bieżące kwestie polityczne
Wzmiankowane na wstępie sceniczne inspiracje komplikują się, szwankują pod względem artystycznym, gdy przedstawienia teatralne odnoszą się do bieżących, drażliwych i tragicznych zdarzeń politycznych: albowiem twórcy teatralni – podobnie jak dziennikarze i inne osoby wrażliwe na zło i krzywdę – nie chcą być wobec nich obojętni. Następują konieczne w takim wypadku – ale nie mimowolne – narracyjne i zarazem estetyczne uproszczenia, nawiązujące do przejmujących zeznań naocznych świadków, do dramatycznych dziennikarskich relacji, znanych już z przekaźników ekranowych, radia czy gazet.
Nie ma w tych spektaklach przeważnie i niestety – mimo że są obiektem zainteresowania tak twórców, jak widzów – tego, czego oczekuje się przede wszystkim od sztuki w ogóle – tj. artyzmu, czyli wartości stricte artystycznych, w pełni autotelicznych, stanowiących cel sam w sobie, cel najważniejszy, a nie środek do osiągnięcia innego celu np. moralnego efektu.
Pojawiają się w ich miejsce przekazy teatralne o tragicznym i wstrząsającym wydźwięku, ale o informacyjnym dziennikarskim rodowodzie. Nie sprzyja to uzewnętrznieniu tego, do czego teatr został przede wszystkim powołany. Utrudnia zazwyczaj ukazanie artyzmu: mimo stosowania efektownych i frapujących zabiegów narracyjnych i innych środków estetycznych.
Chodzi tu nie o potoczne przejawy czy obiegowe rozumienie „artystycznego przekazu”, ale o artyzm jako taki, zaistniały jakby niezależnie od bieżących alertów, skłonności i potrzeb czcigodnych pobudek moralnych, pogłębiającej się międzyludzkiej empatii, tj. o artyzm sam w sobie, ujawniający się wyjątkowo: wzbudzany i uzewnętrzniany poniekąd dzięki platońskiej z nieba wziętej, iskrze bożej: tj. metafizycznemu impulsowi, umożliwiającemu emanacje wiekopomnych skłonności twórczych – niezależnych wszakże np. od jakichkolwiek założeń religijnych oraz innych idei społecznych: ale wyjściowo (tematycznie i treściowo) z nimi powiązanych.
Dostrzegalny jest on jedynie intuicyjnie, bezpośrednio w samym dziele, z którego emanuje i zachwyca, i uwzniośla odbiorcę: niezależnie od uwarunkowań politycznych, etycznych czy korzyści finansowych. Nawet w wielkich i wiekopomnych religijnych utworach i dziełach, problematyka sakralna – choć niezwykle istotna jako motywacja twórcza – schodzi zazwyczaj na drugi plan. Liczy się bowiem ostatecznie nie tematyka np. religijna, patriotyczna czy moralna, lecz zawarty w nich artyzm. Dzięki niemu właśnie owa tematyka staje bardziej: niezwykle i nadzwyczaj nośna, szczególnie istotna, nawet gdy już – pod względem moralnym, politycznym czy religijnym – dawno się zdezaktualizowała.
Budowle sakralne na całym świecie pełne są oryginalnych architektonicznych rozwiązań, rzeźb, płaskorzeźb, obrazów i fresków. W kościołach parafialnych artyzmu raczej się nie spotyka. Natomiast w Watykanie i Rzymie oraz innych miejscach na świecie zgromadzono nadzwyczajną liczbę jego zachwycających przejawów. Odwiedzane są liczne muzea, kościoły, katedry, zamki i pałace oraz inne pomieszczenia i budowle, ponieważ zadziwiają zróżnicowanymi i poruszającymi – wewnętrznymi i zewnętrznymi – formami sztuki oraz emanującym z nich niebotycznym artyzmem.
Treści polityczne np. w literaturze, w dramacie czy teatrze, przemawiają częstokroć szczególnie dobitnie, gdy są zarazem przejawem społecznego heroizmu. Dostrzegalne są, zwłaszcza gdy wybitny – kontestujący zastane wartości i porządek społeczny artysta – naraża swą wysoką kulturową pozycję, świadomy możliwych represji o policyjnym bądź penitencjarnym wydźwięku.
Wewnętrzny impuls duchowy, artystyczna iskra boża zniewala i zmusza go do zajęcia stanowiska, do wypowiedzi dramatopisarskiej, reżyserskiej czy literackiej odnoszącej się do zdarzeń mniej lub bardziej zatajonych przed społeczeństwem. Dotyczy to np. „Dzienników 1953-1969” Witolda Gombrowicza, „Archipelagu GUŁag 1918-1956” Aleksandra Sołżenicyna czy „Innego świata. Zapisków sowieckich” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Z treści tych dzieł wyłonił się zauważalny i doceniony przez czytelników artyzm – niezależnie od aktualnych w okresie tworzenia uwikłań politycznych – mimo że pisali dobitnie o bieżących represjach, przerażających wynaturzeniach i okrucieństwach dyktatorskiej władzy.
Owa metafizyczna iskra oddziaływała ze szczególną mocą na twórców wegetujących z dala od ojczystego kraju i mediów ich znieważających. Rozpłomieniała się w ich niskonakładowych i represjonowanych publikacjach w tzw. drugim oraz zagranicznym obiegu: mimo że włączali do swoich wybitnych tekstów nawet bieżącą krytykę posunięć nieprzychylnych im rządów.
Scena i polityka
Obecnie pojawiają się w wypowiedziach teatralnych np. w Nowym Teatrze w spektaklu pt. „1,8 M” (przypis 2) oraz w teatrze Ateneum w „Znieważonych”, szlachetne pod względem moralnym sztuki, zawierające opisy bieżących, wynaturzonych pod względem politycznym zdarzeń. Twórcy tych spektakli chcą przede wszystkim przekazać prawdę o zdarzeniach, wzruszyć, wstrząsnąć tragizmem prześladowanych społeczeństw i osób. Podkreślają w Nowym Teatrze, że o nich „Nie wolno milczeć”. Natomiast w Teatrze Ateneum nawiązują do morderczych patologii Hitlera i Putina, a także aluzyjnie do obecnych antydemokratycznych rządów na Węgrzech i w Polsce. Jednakże epatowanie rzeczywistą mniej lub bardziej bezpośrednią prawdą ma przeważnie – jak we wskazanych teatrach – raczej uproszczony (mimo że przejmujący) estetyczno-moralny niźli artystyczny wydźwięk.
Tego typu spektakle prezentowane są zazwyczaj osobom, które podzielają – jak we wskazanych teatrach – poglądy realizatorów przedstawienia: ich intencje twórcze i zamysł sceniczny. Wzruszone przeżywają wspólnie empatyczną (współczującą) – ale nie artystyczną – poniekąd moralnąkatharsis, związaną z potępieniem zaistniałej nieprawości oraz potrzebą oczyszczenia ze związanego z nią niepokoju czy trwogi. Tego typu przedstawienia mają niezwykle szlachetny pod względem etycznym – godny najwyższego szacunku – wydźwięk.
Dodam, nawiązując do „Znieważonych”, że znakomita była w nich pierwsza część, dotycząca analizy realiów społecznych, kulturowych i politycznych, rodzącego się oraz umacniającego swoje wpływy nazizmu w Niemczech. Mimo to, że jest to zagadnienie na ogół znane i wielokrotnie w innych wypowiedziach powtarzane, to słuchało się tego dużego fragmentu monologu z dużym zaciekawieniem – podziwiając talent literacki Sandora Marai, emanujący z powieści „Znieważeni” w znakomitym przekazie aktorskim Dariusza Wnuka w roli Petera Garrena.
Im bardziej spektakl zbliżał się do skojarzeń dotyczących aktualnego prezydenta Rosji, realiów wojny ukraińskiej oraz aluzyjnie do autorytarnej postawy obecnego przywódcy węgierskiego i niedemokratycznych postulatów i zarządzeń polskiego, tym dalej było od i do artyzmu. Tak czy owak – niezależnie od tego, czy przejawiał się on w oglądanym spektaklu, czy nie oraz jak odniesiono się w nim do Polski, tudzież do jej obecnych realiów wewnętrznych oraz relacji zewnętrznych – najistotniejszy był związany w nim postulat moralny 11 przykazania Mariana Turskiego, zawarty w jego oświęcimskim przemówieniu, głoszący: „nie bądź obojętny”, nie zajmuj postawy biernej, wobec zaanonsowanych – przez realizatorów przedstawienia – zdarzeń i okoliczności.
Ponadto warto podkreślić istotny wkład twórczy Przemysława Bluszcza reżysera i adaptatora, a także jego urzekające opracowanie muzyczne.
Wzmacniała istotnie przekaz aktorski scenografia Agaty Piotrowskiej oraz reżyseria światła Agnieszki Kokowskiej.
Bardzo dobrze został opracowany przez Mateusza Stajewskiego – pod względem graficznym – program teatralny. Zredagowali go Tadeusz Nyczek i Aneta Kielak-Dudziak. Zawiera on interesującą rozmowę dotyczącą spektaklu. Przeprowadził ją kierownik literacki teatru Tadeusz Nyczek z Przemysławem Bluszczem oraz Dariuszem Wnukiem (przypis 3).
Przypisy:
1. Wypowiedziałem się na ten temat szerzej w: Jerzy Kosiewicz, ” Od mitu pełnego dziwów do włosów na czarnych dziurach – filozoficznie” (Warszawa 2017). Odnosi się to szczególnie rozdziałów zatytułowanych: „Filozofia w tyglu etymologii i szaleństwa” (s. 94-143) oraz „Ciało, płeć i miłość erotyczna w platońskiej filozofii kultury” (193-227). Wskazywałem w nich obszernie oraz między innymi, że – zdaniem Platona i jego zwolenników – wszelka wyjątkowa i zarazem wiekopomna aktywność kulturowa, dotycząca również całej sztuki (oraz związanego z nią teatru i dramatopisarstwa, także prozy i poezji) rodzi się pod wpływem Dionizosowego i Erosowego natchnienia, określanego bachicznym szałem, szaleństwem bądź szaleniem twórczym. Wyjaśnienie Platona nie jest – broń Boże – potwierdzeniem jego skłonności religijnych, tylko próbą określenia metafizycznego źródła natchnienia twórczego poprzez odwołanie się do charakterystycznych i aprobowanych w starożytnej Grecji mitów o sakralnym wydźwięku.
2.Sztuka opracowana i wyreżyserowana przez Iwana Wyrypajewa, wskazuje w tytule brzmiącym:„1.8 M”, że na białoruską niewiastę przypada w więzieniach 1.8 m 2. Informuje też o innych przejawach okrucieństwa, stosowanych wobec niepokornych i niewinnych kobiet, zabiegających o demokrację i wolność ojczyzny. Grana jest w 3 językach – polskim, białoruskim i rosyjskim. Premiera 28.12.2021 r. Obejrzałem ją w ubiegłym roku.
3.Odtworzenie rozmowy – nagranej na nośniku dźwiękowym w formie pisemnej – nie jest wbrew pozorom proste. Nagrania dźwiękowego rozmowy dwóch lub kilku osób – znawców omawianego tematu – przeważnie dobrze się słucha. Natomiast ich zapis przeznaczony dla czytelnika wymaga jednak korekty: najczęściej istotnego kreacyjnego – polonistycznego, a nawet literackiego wysiłku. To co zostało wypowiedziane trzeba odpowiednio stylistycznie i częstokroć merytorycznie dopracować, by czytało się łatwo, przyjemnie i było interesujące oraz zgodne z faktami. Ale też tak przygotować, by nie tylko nie zagubić autentyzmu zarejestrowanych poglądów, ale nawet ich walory umiejętnie podkreślić, tak by prezentowany rozmówca bądź rozmówcy z chęcią się z nimi identyfikowali, a czytelnik był w pełni usatysfakcjonowany. Jest on bowiem bardziej wymagający i analityczny niż słuchacz. Ci którzy rozmów, wywiadów nie publikują, nie wiedzą, że ich opracowanie to czasami żmudna praca.