Inne aktualności
- Rosja. Aktorka skazana zaocznie na 8 lat kolonii karnej za „usprawiedliwianie terroryzmu” 13.11.2025 17:46
- Kraków. Opowieść o kobiecym ciele i tematach tabu w Teatrze Słowackiego 13.11.2025 16:42
-
Wrocław. W 100. rocznicę urodzin Wojciecha Jerzego Hasa nadano jego imię jednemu z wrocławskich tramwajów
13.11.2025 16:05
- Warszawa. Koncert świąteczno-noworoczny Teatru Ateneum 13.11.2025 15:50
- Kraków. Premiera książki „Jerzy Stuhr show. Obrazki i anegdoty” Ryszarda Abrahama 13.11.2025 15:49
-
Poznań. Dziś premiera „Koriolana” w Teatrze Nowym
13.11.2025 15:14
-
Tarnów. Nowe światło i dźwięk na tarnowskiej scenie
13.11.2025 14:39
- Warszawa. MKiDN powołało pełnomocnika ds. przeciwdziałania mobbingowi 13.11.2025 14:32
-
Bielsko-Biała. Poznaj Teatr Ludzi. 15 listopada – dzień otwarty z okazji jubileuszu 135-lecia Teatru Polskiego
13.11.2025 14:08
- Sosnowiec. 11. Sosnowiecka Jesień Teatralna potrwa od 20 do 29 listopada 13.11.2025 13:12
- Warszawa. Premiera „Alicji w Krainie Cyberczarów” w Teatrze Baj – w sobotę 13.11.2025 11:25
- Warszawa. „Depesze” – teatralny hołd dla fenomenu Depeche Mode 13.11.2025 10:03
-
Warszawa. Dziś premiera tryptyku „Symfonia tańca” w TWON
13.11.2025 09:15
- Olsztyn. Spektakl „FOMO” zadebiutuje już w piątek na Scenie u Sewruka Teatru Jaracza 13.11.2025 08:58
URODZINY MARIANA DZIĘDZIELA
Należy do grona najpopularniejszych aktorów w Polsce. Mówi: „Odnalazłem wewnętrzny spokój. Nigdy nie miałem chorobliwych ambicji, parcia na szkło. Brałem tylko to, co przyniósł mi los. Dlatego bez problemu akceptowałem chude lata, kiedy grałem niewiele. A dzisiaj nie zachłystuję się propozycjami”.
A przecież doskonale pamiętamy czasy, kiedy Dziędziel był wprawdzie aktorem doskonale rozpoznawalnym, gwiazdą Teatru im. Słowackiego w Krakowie, ale niekoniecznie docenianym szerzej. Tymczasem od dobrych kilku lat o Dziędziela walczą chyba wszyscy reżyserzy. Zaczęło się od „Gier ulicznych” Krauzego, potem przyszło „Wesele” Smarzowskiego. Od tej pory w polskim kinie trwa nieustający sezon na Mariana Dziędziela. Krakowski aktor w zasadzie nie schodzi z planu. Trudno się temu dziwić. Nikt jak Dziędziel nie zagra twardziela, w którego osobowości można wyłapać niepokojące rysy: depresję, wstyd, kompleksy; nikt jak on nie stworzy w pięciominutowym epizodzie kreacji rasowego prymitywa, w której w jednym, góra dwóch nerwowych tikach, pokazuje, że w innych warunkach, odmiennej rzeczywistości, jego bohater byłby kimś zupełnie innym. Na pewno szlachetniejszym.
„Naprawdę nigdy nie wiesz, na co naprawdę cię stać, dopóki nie pojawi się ktoś, kto wydobędzie z ciebie prawdziwe predyspozycje – podkreśla Dziędziel. – W moim przypadku w kinie byli to najpierw Krzysztof Krauze, potem Wojciech Smarzowski, a w teatrze na przykład Jerzy Goliński. „Gry uliczne” Krauzego były zwielokrotnionym zbiegiem okoliczności: późniejszy autor „Wesela”, Wojtek Smarzowski, robił do tego filmu fotosy i kręcił reportaż z planu, Łukasz Kośmicki, operator „Gier”, napisał scenariusz do „Sezonu na leszcza” i polecił mnie reżyserowi tego filmu, Bogusiowi Lindzie. Współautorem scenariusza „Sezonu…” był również Wojtek Smarzowski, który wkrótce potem zaproponował mi role w „Kuracji”, „Małżowinie”, wreszcie w „Weselu”, „Domu złym”, „Róży”, „Drogówce”. Ciąg dobrych przypadków.”
W znakomitym „Domu złym” Marian Dziędziel z poświęceniem zagrał Dziabasa, zmęczonego, zapitego kuzyna Wojnara z „Wesela”. Dzięki uzyskanej przez aktora prawdzie postaci – męta z PGR-u – wiemy o bohaterze znacznie więcej, niż przewidywał scenariusz. Czujemy, że ten człowiek chciałby powiedzieć coś więcej, coś mądrzejszego, chciałby odważniej mierzyć się z rzeczywistością, ale nie potrafi. Jego intelekt jest bezsilny wobec marzeń. Dlatego przegrywa. Dlatego wszyscy ciągle przegrywamy.
Dziędziel przeczy regułom. Zrobił karierę w momencie, kiedy jego rówieśnicy zeszli z ekranów. Nie dał się otumanić splendorom i nagrodom. Robi swoje. I potrafi zagrać wszystko: poczciwego księdza („W imieniu diabła”) i apodyktycznego seniora rodu („Wymyk”). W „Krecie” Rafaela Lewandowskiego zagrał faceta z przeszłością, po przejściach. Ale gdy Zygmunt Kowal patrzy z ekranu dobrymi, błękitnymi oczami Dziędziela, nie sposób go oskarżać. Za duży blask.