Rozmowa to podróż, na którą nie sposób się w stu procentach przygotować. Rozmówcy zaskakują siebie nawzajem, skojarzenia nasuwają się spontanicznie, pod wpływem niespodziewanego impulsu temat dialogu ulega radykalnej zmianie, przekształcając rozpoznany teren w labirynt przemierzany po ciemku i bez latarki. Innym razem dialog toczy się wedle planu, gładko i bezpiecznie. Przewidywalność bywa zaletą.
Pomysł na rozmowy z osobami pracującymi w zamkniętych z powodu pandemii teatrach przyszedł spontanicznie – i dopiero wtórnie, po jakimś czasie, stał się cyklem. Z początku kluczem doboru miała być moja osobista znajomość z interlokutor(k)ami – tak najprościej dotrzeć do konkretnych osób. Szybko okazało się, że zdecydowana większość moich teatralnych znajomych to pracownicy merytoryczni, osoby zajmujące się promocją i PR-em, managerowie kultury, specjaliści do spraw komunikacji. Innymi słowy – osoby na co dzień niewidzialne, które znikają za przedsięwzięciami artystycznymi, pedagogicznymi czy społecznymi teatru, biorąc na siebie obowiązek komunikowania o nich, propagowania ich i promowania. Podczas pandemii jednak, szczególnie w jej najtrudniejszym dla teatrów okresie, od dnia zamknięcia (12 marca) po symboliczny koniec sezonu (końcówka czerwca), pracownicy ci poniekąd „stali się” teatrem. Rozmawiali z widzami, pomagali w kwestiach zwrotów pieniędzy, coraz to nowymi pomysłami przyciągali przed ekrany coraz to bardziej zmęczoną odbiorem on-line publiczność. Wspierali pracowników artystycznych nienawykłych do pracy przed kamerą w laptopie czy aparatem telefonicznym, wyrabiali nadgodziny odpowiadając do późnych godzin nocnych na komentarze widzów podczas i po transmisjach spektakli, organizowali i animowali facebookowe wydarzenia, realizowali instastories, błyskawicznie przyswajali nowe umiejętności techniczne i formy komunikacji. Gdy uświadomiłem sobie tę pozornie tylko skomplikowaną sieć powiązań i wynikań zrozumiałem, że cykl rozmów ma rację bytu – i że formułuje się nieomal bez pomocy.
W moich oczach to właśnie ci ludzie, mrówki-robotnice ciężko doświadczone 2020 rokiem, na polu sztuki teatralnej są teraz największymi bohaterkami i bohaterami. Działając na pierwszej linii frontu, przyjmując zarzuty takie jak „źle widać”, „dźwięk niezsynchronizowany z obrazem”, „spektakl kręcony kalkulatorem”, z niezachwianą (przynajmniej pozornie) pogodą odpisywali, oddzwaniali, wyjaśniali. Z dnia na dzień wielu z nich stać się musiało wielozadaniowymi mikro centrami dowodzenia, dzieląc czas pomiędzy nieustępliwą walkę o uwagę internautów, tworzenie treści merytorycznych do ministerialnego programu Kultura w sieci, realizację techniczną wierszy, piosenek czy układów choreograficznych tworzonych w domach przez zespoły artystyczne – i dziesiątki innych obowiązków.
Zależało mi na tym, by zebrać opinie, wrażenia i niepokoje przedstawicielek i przedstawicieli najważniejszych nurtów/form/obszarów pracy teatralnej: teatru dramatycznego (Łukasz Kustrzyński, Teatr Ateneum w Warszawie), teatru dla młodego widza/lalkowego (Sylwia Gorzak i Katarzyna Krajewska, Wrocławski Teatr Lalek), teatru musicalowego (Grzegorz Kozioł, Teatr Rozrywki w Chorzowie), teatru tańca (Anna Koczorowska, Polski Teatr Tańca w Poznaniu), off-u (Paula Rudź, Ewa Szostak i Dariusz Mikuła, Ośrodek Teatralny Kana w Szczecinie), teatru prywatnego (Klaudyna Desperat, Teatr Polonia i Och-Teatr) oraz sceny operowej (Magdalena Nowacka-Goik, Opera Śląska w Bytomiu).
W trakcie budowania planu rozmów zrozumiałem, że obraz polskiego teatru byłby niepełny bez włączenia w tok rozmów freelancerki z dnia na dzień pozbawionej dochodów (Gosia Mielech) oraz managerki teatralnej zależnej od działalności artystycznej innych (Anna Wróblowska, Blue Sparrow Artists & Social Media Management). Artyści nieetatowi starali się zadbać o siebie na ile to było możliwe, managerowie musieli błyskawicznie zmienić główne pole swoich działań. W każdego z nas COVID-19 uderzył w inny sposób i z inną siłą. Jestem wdzięczny osobom, które obdarzyły mnie zaufaniem, że mogłem te zmiany wspólnie z nimi zarejestrować i zapisać.
Nie mam złudzeń: dziewięć wywiadów przeprowadzonych za pomocą wiadomości na messengerze, przez telefon i aplikację zoom nie daje pełnego obrazu kwarantannowego teatru. Na pewno każda placówka mierzy(ła) się z innego typu kłopotami, z których wiele nie pojawiło się wśród poruszanych przeze mnie tematów. Katalog rozmów można na pewno wzbogacić np. o instytucję multidyscyplinarną (Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego w Warszawie, Instytut Grotowskiego we Wrocławiu), teatr nieprofesjonalny i/lub bez zaplecza organizacyjnego (jak Glutaminian Sodu z Olkusza albo Teatr Narybek from Poland z Katowic), festiwal teatralny (jak XXVII Bydgoski Festiwal Operowy czy 25. Międzynarodowy Festiwal Teatralny KONTAKT w Toruniu – oba odwołane). Być może należało poświęcić uwagę zespołom technicznym czy artystom pracującym nad przedstawieniami ale nie na scenie (dramaturżki, reżyserzy światła, scenografki), organizacjom pozarządowym, scenom impresaryjnym, obrzędowym, narodowym… Wierzę jednak, że niedosyt jest lepszy niż nadmiar, a brak wywołać może potrzebę uzupełnienia wiedzy, samodzielnych poszukiwań, osobistej refleksji. Trzeba było w jakimś miejscu postawić kropkę – i stawiam ją właśnie tu, na własną odpowiedzialność.
Niektóre osoby, z którymi rozmawiałem, dzieliły się prywatnymi przemyśleniami okołopandemicznymi. Inne przede wszystkim starały się promować działania swoich teatrów. Czasem nasze dialogi przeradzały się w bardziej ogólne, filozoficzne czy gdybologiczne rozmowy. Innym razem – w obfitą listę działań teatru zmuszonego do pracy on-line. Nakładały się na to liczne zależności: relacje z przełożonymi i podwładnymi, swoboda (lub jej brak) w formułowaniu własnych przemyśleń, oparcie w instytucji lub niepewność co do niego. Łatwo było je wysłyszeć w tonie rozmowy, trudnym zadaniem było przełożenie tonu na formę pisaną. Mam jednak wrażenie, że, pomimo oczywistych niedoskonałości, niedociągnięć i uchybień z mojej strony, wraz z dwunastką wspaniałych rozmówczyń i kreatywnych rozmówców udało nam się uchwycić i zapisać trudny, rejestrowany na żywo, ważny fragment historii polskiego teatru.