„Stream” Katarzyny Minkowskiej i Tomasza Walesiaka w reż. Katarzyny Minkowskiej w TR Warszawa. Pisze Natalia Karpińska w Teatrze dla Wszystkich.
Przywołując na scenie współczesną wersję greckiego mitu o Demeter i Korze, Katarzyna Minkowska wpisuje się w bogatą tradycję teatralnych reinterpretacji antycznych podań o bogach i herosach. Jej Stream przepełniony jest smutkiem i tęsknotą za żałobą pojmowaną jako oswajanie nieuchronnej straty. Nową sferą sacrum staje się wirtualny świat, który bezlitośnie pochłania oddających mu ślepą cześć bohaterów.
W spektaklu Stream, którego premiera odbyła się w 2020 roku w TR Warszawa, przenikają się dwie, bardzo konkretne fabuły. Jedną z nich jest prawdziwa i niezwykle tragiczna historia młodej amerykańskiej e-girl i instagramerki, która w 2019 roku została brutalnie zamordowana przez przyjaciela poznanego w Internecie. Jej historia to emblematyczny przykład zgubnego wpływu mediów społecznościowych i intensywnej obecności młodych ludzi w wirtualnej przestrzeni, która staje się dla nich ucieczką od rzeczywistości, problemów i skomplikowanych relacji z rodzinami. To sfera niekontrolowana i wolna od jakichkolwiek regulaminów. Odkrywanie siebie przed rzeszami followersów niesie ogromne ryzyko, jednocześnie kusząc smakiem popularności i chwilowej uwagi. Drugim kierunkiem scenariusza jest wspomniany mit o Demeter i Korze – matce i córce. Demeter – jak pisał Jan Parandowski – starożytna mater dolorosa traci swoje ukochane dziecko. Dziewczyna, wbrew zakazom matki, zrywa kwiat Narcyza – symbol podziemnych bóstw. Porywa ją Hades – bóg piekieł. Demeter pogrąża się w bezkresnej żałobie. Matka i córka rozstają się na zawsze.
Analogie, które rozpisuje Minkowska sprawnie zazębiają się, tworząc przejmujące studium rozpadu rodziny. Spektakl jest intrygujący, ćwiczy przyzwyczajenia widza proponując mu nieoczywisty udział w wydarzeniu. Jesteśmy świadkami i obserwatorami, followersami kolejnych wątków, odbiorcami przedziwnego streamu. Brak tradycyjnej widowni zastępują rozrzucone bez ładu po środku sceny krzesła. Każdy widz obserwuje inną stronę świata przedstawionego. Ten okala nas dookoła, tworząc cztery oddzielne sceny połączone symboliczną rzeką Lete (rzeką boleści). Mamy też kilka porządków, z których pochodzą bohaterowie. Antyczną powagę reprezentuje posągowa Demeter grana przez Marię Maj. Jest w nią wpisana mityczna poezja słów i tragizm. Kiedy zbliżone kadry kamery ukazują jej twarz, matka opowiada o narodzinach córki, o upływającym czasie, własnym dojrzewaniu w roli matki – o starości. Zmarszczki – wysuszone koryta rzek. Dotykając twarzy Demeter opowiada o więzi, którą próbowała zbudować z córką. Kore grana przez Martynę Byczkowską stylizowaną na wokalistki Spice Girls czy cosplayową fankę, to porządek współczesności. Symbol bezmyślnej młodości ale i okrucieństwa względem poznanego w sieci Narcyza (świetny i przejmujący Mateusz Górski). 17-letnia dziewczyna zafascynowana projektowaniem własnej śmierci, swoje urodziny celebruje przed kamerą wideo. Facebookowy stream jest precyzyjnie przygotowywany, musi się dobrze sprzedać, zafascynować i zainteresować. W praktyce staje się konfrontacją z Narcyzem, nazywany w szerszej narracji internetowym incelem – zagubionym, młodym mężczyzną, który tak jak Kore poszukuje desperacko akceptacji rówieśniczej. Jest jeszcze Hades (Paweł Tomaszewski) zawieszony między antycznym bezczasem a dniem dzisiejszym. Palący nonszalancko papierosa, przygrywa smutne melodie na swoim fortepianie. Kilka świeczek, ściana deszczu, wilgoć i ciemność, herbata w termosie (jabłko granatu) – Hades w wyobrażeniu scenografki Julity Goździk budzi niepokój. Jednocześnie koi ciszą i zapraszającym gestem jego Pana. Jest jeszcze Epione w wykonaniu Natalii Kality. Pomoc ratunkowa, zahipnotyzowana towarzyszka Bogów. Nie mogę nie przywołać analogii jakie dostrzegam w wizerunkowym aspekcie boskich bohaterów z Bogami z (A)pollonii Krzysztofa Warlikowskiego. To oni łączą się na czacie z młodym Orestem pokazując swoje wirtualne, cielesne i popękane oblicza. Transgresywny Apollo, wyuzdana Atena, pijany Herkules, schowana za półkami książek Klitajmestra. „Mama Bóg! Boga sobie zobacz” – krzyczy Maciej Stuhr kiedy dzwoni jeden z herosów. Bogowie Minkowskiej są ludzcy i ludzko zagubieni. Brodzą po wodzie nie widząc dalszego ciągu swojej historii. Los głównej bohaterki w porządku mitycznym przecięła by szybkim gestem Mojra. W rzeczywistości jej gardło przecina nastoletni chłopak, rejestrując wszystko kamerą i udostępniając nagranie milionom ludzi w Internecie. W tej historii na pierwszy rzut oka nie było i nie ma miejsca na mit. A jednak reżyserka odkrywa przed nami pierwotne mechanizmy kierujące ludzką naturą, dostrzegając w historii zamordowanej e-girl uniwersalną opowieść o oddalaniu się człowieka od człowieka, o samotności i milczącym cierpieniu, które skrywa się za maską fotogenicznego uśmiechu i tysięcy followersów.