"Blef" Andrew Payne'a w reż. Marcina Perchucia w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.
Muszę przyznać, że mam ogromny problem ze spektaklem „Blef” w Teatrze Kamienica. Chciałbym Państwu to przedstawienie polecić, ale niestety nie mogę, coś mi w duszy nie pozwala i mówi: „nie wsadzaj ludzi na minę, nie musisz, najwyżej więcej cię do tego teatru nie zaproszą”. No ale od początku. Wszystko niby jest tu ok. Koncepcja i pomysł na taką a nie inną scenografię – w porządku. Minimalne środki rodem z Teatru Montownia – bardzo dobrze. W końcu reżyser jest od lat filarem tego zespołu, do tego gra w tym spektaklu jedną z ról. Zresztą cały klimat, niejednokrotnie mocno absurdalnego humoru, tak charakterystycznego dla Montowni, czuć w tym przedstawieniu bardzo dobrze. To naprawdę wielka frajda oglądać Macieja Wierzbickiego (też Montowiak) na scenie: spokój, elegancja, wyczucie chwili, wspaniały głos, dykcja, no cóż, same komplementy. Z przyjemnością podziwiam jedyną żeńską rolę – w Katarzynie Ankudowicz jest moc i naprawdę duża doza fascynującego wyrafinowania, w sumie dobre aktorstwo. Świetnie ogląda się też Michała Rolnickiego, który przejął na siebie cały ciężar przedstawienia i robi to znakomicie, jest w końcu główną postacią scenicznych wydarzeń, imponująco sobie radzi z traktowaniem wszystkich humorystycznych odcieni dramatu, biorąc również „na klatę” niespodziewane wypadki sceniczne bez uszczerbku dla całego przebiegu spektaklu. Rozmowy telefoniczne z żoną są zagrane wybornie, życiowe zagubienie bohatera również, i ta fantastyczna chemia z Katarzyną Ankudowicz, tak, jakby czas się zatrzymał, a ja znów oglądam wspaniały odcinek serialu „Mamuśki”, gdzie grali obok Stanisławy Celińskiej i Ewy Wencel pierwsze skrzypce . I gdybym w tym momencie zakończył spisywanie swoich wrażeń, mógłbym serdecznie, bez mrugnięcia okiem, zaprosić Państwa na całkiem zabawny, choć może i trochę dołujący w przekazie, interesujący spektakl.
Niestety, w obsadzie tego przedsięwzięcia jest jeszcze Adam Serowaniec, proponujący aktorstwo dużo niższej próby, tym samym przyćmiewające wysiłek wszystkich pozostałych scenicznych partnerów. Jest coś prostackiego i wulgarnego w tej roli, co zupełnie mnie nie przekonuje, nawet biorąc pod uwagę charakter granej postaci. To już kolejne przedstawienie, wcześniej było „Udając ofiarę” czy ostatnio „Coś tu nie gra” w Och-Teatrze, które każe mi się zastanawiać nad „fenomenem” tego aktora, wciąż obsadzanego i pojawiającego w nowych produkcjach, najczęściej prywatnych teatrów. W moim przekonaniu środki ekspresji jakie prezentuje Adam Serowaniec są zawsze bardzo podobne i jeśli chodzi o umiejętności warsztatowe raczej ubogie, tym razem dodatkowo widać to również w nieudolnych próbach rapowania. I proszę wybaczyć, ale moją opinię potwierdzali w antrakcie także inni widzowie, którzy w swoich ocenach byli chyba jeszcze bardziej radykalni ode mnie.
Szkoda, bo „Blef” mógłby być naprawdę interesującym wieczorem teatralnym, ukazującym w nieco krzywym i humorystycznym zwierciadle bezwzględność korporacyjnego życia i biznesowych układów, które tym światem rządzą. W tej sytuacji mogę jako zwykły widz jedynie coś Państwu podpowiedzieć – obserwujcie repertuar Teatru Kamienica, bo w roli Krzysztofa zobaczyć można również Kamila Kulę. Być może wtedy Wasze rozczarowanie będzie zdecydowanie mniejsze.