Logo
Magazyn

W ostatnim świetle – intymny dziennik Jerzego Stuhra

20.06.2025, 12:14 Wersja do druku

Z biegiem dni Jerzego Stuhra to książka nieoczywista. Powstała z wewnętrznej potrzeby, nie jako projekt literacki, nie jako testament czy próba rozliczenia się z dorobkiem. Jest czymś znacznie bardziej intymnym – zapisem osobistego trwania w świecie, który zaczyna się wymykać. Autor nie sili się na podsumowania ani wielkie konkluzje. Zamiast tego oferuje czytelnikowi zbiór codziennych refleksji, często spisywanych z perspektywy łóżka szpitalnego. To pisanie bliskie ciału – kruche, świadome zmęczenia, ale też na swój sposób czułe i uważne. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. wydawcy

Zawarte w książce zapiski tworzą dziennikowy rytm: nieciągły, pozbawiony dramaturgii, oparty na migawkach z rzeczywistości. Stuhr opisuje momenty z życia rodzinnego, drobne spotkania, wieczorne myśli. W tych fragmentach czuć człowieka, który obserwuje z dystansu, a jednocześnie nie przestaje uczestniczyć – wewnętrznie, duchowo, przez sam akt pisania. Jest to spojrzenie skupione, pozbawione patosu, a przez to o wiele bardziej przejmujące. Szczególnie mocno wybrzmiewają fragmenty dotyczące relacji z najbliższymi – wnukami, żoną, przyjaciółmi, którzy pozostali w kręgu codzienności. To ciche przypomnienie, że prawdziwe znaczenie mają nie wielkie gesty, lecz codzienne obecności.

Nie da się jednak pominąć ciemniejszych tonów tej książki. Autor kilkukrotnie wraca do tematu publicznego odrzucenia, które spotkało go po wypadku drogowym. Opisuje ten moment z perspektywy człowieka nie tyle skrzywdzonego, co głęboko zdziwionego skalą reakcji. Pisze o osamotnieniu, o milczeniu ludzi, którzy wcześniej byli blisko, o braku solidarności. Nie są to jednak słowa z goryczą – raczej zapis zdziwienia i żalu, które trudno było w sobie uciszyć. W tym kontekście dziennik staje się również zapisem próby odzyskania głosu – nie tyle w debacie publicznej, co we własnym życiu.

Szczególne miejsce zajmuje w książce opis pracy nad spektaklem Geniusz, w którym Stuhr wcielił się w postać Konstantego Stanisławskiego. To nie tylko ostatnia rola, ale także symboliczny powrót do źródeł – do fundamentalnych pytań o sens aktorstwa, o relację między twórcą a formą. Praca nad tym przedstawieniem staje się również metaforą trwania mimo ograniczeń – wysiłku, by jeszcze raz coś powiedzieć, mimo słabnącego ciała i świadomości, że to być może ostatnia okazja. Refleksje dotyczące pracy z aktorami, prowadzenia prób czy analizy tekstu dramatycznego to jedne z najciekawszych fragmentów książki – bo pokazują, jak bardzo twórczość była dla autora sposobem na istnienie.

Z czasem struktura dziennika się zmienia – zapiski stają się krótsze, mniej uporządkowane, pełne elips i zawieszeń. To forma, która nie udaje narracyjnej ciągłości, lecz dopasowuje się do stanu ducha i kondycji fizycznej autora. W tym właśnie tkwi siła książki – w szczerości formy, która nie próbuje udawać literatury, lecz pozostaje bliska temu, czym jest: osobistemu notowaniu świata z dnia na dzień.

Z biegiem dni nie opowiada o Jerzym Stuhrze jako o ikonie polskiego kina czy teatru. Nie znajdziemy tu barwnych wspomnień z planów filmowych, anegdot o pracy z Wajdą czy Kieślowskim. To zupełnie inny rodzaj opowieści – bardziej osobisty, mniej spektakularny. A jednak może właśnie dlatego tak poruszający. Bo pozwala zobaczyć znanego artystę w sytuacji radykalnie odmiennej: nie jako odtwórcę roli, lecz jako kogoś, kto konfrontuje się z ostatecznością – bez kostiumu, bez światła reflektorów, bez gotowego scenariusza.

Czytelnik nie otrzymuje gotowego obrazu, raczej wiele pytań i niepełnych odpowiedzi. Ale być może właśnie to czyni tę książkę wartościową. Bo jest w niej coś, co wykracza poza literaturę – obecność człowieka, który postanowił nie milczeć, nawet gdy wszystko inne milknie.

Tytuł oryginalny

W ostatnim świetle – intymny dziennik Jerzego Stuhra

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

20.06.2025

Sprawdź także