„Turlajgroszek” Tadeusza Słobodzianka w reż. Piotra Tomaszuka w Teatrze Wierszalin. Pisze Urszula Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.
Po ponad trzech dekadach na scenę powraca kultowy Turlajgroszek Teatru Wierszalin – ludowy moralitet o walce dobra ze złem, pełen baśniowej symboliki, pieśni i emocji. W nowej odsłonie reżyser Piotr Tomaszuk oddaje hołd pierwotnej wersji, nie tracąc nic z jej siły i wzruszenia.
Ludowa mądrość przedstawiona w kultowym Turlajgroszku Teatru Wierszalin — naiwny i baśniowy świat, uporządkowany według niezmiennych, czasem okrutnych reguł i religijnych przykazań — wciąż, tak jak dawniej, wzrusza i zdumiewa. Wiele lat temu wątki zaczerpnięte z folkloru białoruskiego wykorzystali młodzi dramatopisarze: Tadeusz Słobodzianek i Piotr Tomaszuk. Ich współpraca zaowocowała niezwykłym wydarzeniem — w maju 1987 roku odbyła się prapremiera Turlajgroszka. Scenografię do tej i wszystkich kolejnych wersji spektaklu opracował Mikołaj Malesza, a muzykę skomponował Krzysztof Dzierma. Obsadę pierwszego przedstawienia stanowiły jedynie trzy osoby. Przez długi czas zachwyt budziło precyzyjne połączenie planu żywego z lalkowym, starannie skomponowany ruch sceniczny oraz wzbogacająca przekaz muzyka, pieśni i dekoracje o misteryjnym charakterze.
Po wielu latach doceniany na całym świecie Turlajgroszek powraca. Wierne odtworzenie opowieści o Babie, Chłopie i ich synu nie jest możliwe, ale twórcy — mimo że reżyseria i tekst pozostały niezmienione — starają się jak najlepiej oddać klimat i styl pierwotnej wersji, a nawet jej zapach.
Ta „historia naiwna” opowiada o biednym chłopcu, którego wyczerpani nędzą rodzice oddają na jarmarczną służbę wędrownemu handlarzowi. Czort — bo właśnie nim okazuje się ów nieznajomy — walczy o dziecięcą duszę ze Święciuchą, która nie oferuje Turlajgroszkowi bogactwa, ale coś znacznie cenniejszego: szansę odzyskania miłości rodziców. Co wybierze chłopiec i ile bólu będzie go kosztować droga do celu? Typowa walka dobra ze złem została ukazana w formie ludowego moralitetu, przedstawiającego zmagania człowieka z ciężkim losem. Autorzy nikogo nie oceniają ani nie moralizują, lecz odwieczne prawdy o cierpieniu, śmierci i okrucieństwie świata wobec człowieka — a także ludzi wobec siebie — mogą budzić moralne dylematy.
Kreowane postaci są przerysowane, by jak najlepiej oddać soczystość charakterów, ich barwność i wyjątkowość. Aktorzy nie boją się śmieszności czy karykaturalności w niezdarnych gestach, dzięki czemu wyraziście rysują sylwetki każdego z bohaterów. Bartłomiej Bazyluk, odtwórca głównej roli, z łatwością wciela się w wiejskiego chłopaka, grając całym sobą — bardzo emocjonalnie i poruszająco. Towarzyszy mu Katarzyna Ogrodniczak (Ziarenko), której kreacja mocno zapada w pamięć. Magdalena Dąbrowska w roli Baby z dużym poświęceniem broni swej bohaterki, podobnie jak jej sceniczny mąż — Patryk Ołdziejewski. Rafał Gąsowski jako Czort z wyczuciem łączy elementy powagi i groteski. Obdarzona pięknym tembrem głosu Katarzyna Wolak-Gąsowska umiejętnie wydobywa głębię postaci Święciuchy. Dariusz Matys jako Starzec jest znakomity, podobnie jak Adrian Jakuć-Łukaszewicz w roli Harmonisty.
Ważnym elementem spektaklu są śpiewy religijne i przyśpiewki ludowe z białoruskiego pogranicza, które wymagają szczególnej interpretacji — aktorzy Wierszalina czynią to z dużą uwagą i siłą przekazu. Muzyka Krzysztofa Dziermy i Adriana Jakucia-Łukaszewicza brzmi intrygująco, a Mateusz Kasprzak, zainspirowany dawną scenografią Mikołaja Maleszy, wyczarowuje sceniczne cuda z naturalnych materiałów. W stylistyce ludowej prostoty utrzymane są również niezwykłe lalki, pięknie animowane przez aktorów.
Choć autorzy nikogo nie oceniają ani nie moralizują, odwieczne prawdy o cierpieniu, sprawiedliwości, śmierci i okrucieństwie świata wobec człowieka, a także ludzi wobec siebie, budzą moralne dylematy. Tak było ponad trzydzieści lat temu. I tak jest nadal.