"Nad Niemnem" wg Elizy Orzeszkowej w reż. Jędrzeja Piaskowskiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Maciej Stroiński.
Przyszły takie czasy, że się zgadzam z Domagałą. "Nad Niemnem" z Lublina faktycznie jest szałem. Konkretnie dlaczego, zdziwię się za tydzień w recenzji prasowej, a na razie tylko tyle, że przychylny odbiór wcale nie wynika z głodu i nie jest halucynacją z niedożywienia jak w dowcipach o Łotyszach. Pewnie słyszeliście, że długo nie było grania, bo Tom Hanks dostał kataru, ale to nieprawda, że teraz, po odkażeniu, wciągniemy już wszystko. Na przykład w Tarnowie dali "Braci Karamazow" - i nie chcecie wiedzieć.
No, nie będę kłamał sobie, jak ten w "Emigrantach", że żarcie dla psa jest spoko, bo nie jest dla kota. "Bracia" są padliną i niech umrę, ale nie zjem. A "Nad Niemnem" Piaskowskiego zapewnia swym widzom bezpieczeństwo żywieniowe: zjesz, ale nie umrzesz. Reżyser zrozumiał, że Warszawa, choć istnieje, nie jest najważniejsza, że można robić inaczej niż robią w stolicy. Brawo.