Miarka się przebrała. Dla kaliszan 1300 złotych za tygodniową przygodę z teatrem okazało się być zbyt wygórowaną ceną. Co rzadsze i zarazem bardziej istotne - znalazła się grupa ludzi, która potrafiła głośno przeciwko niej zaprotestować. Teatr nie jest dostępny dla wszystkich. Dobrze, że wreszcie ktoś to powiedział, bo przecież Kalisz nie jest jedynym miastem polskiej prowincji, gdzie zjeżdżająca z "wielkiego miasta" kultura każe za siebie słono płacić - pisze Witold Mrozek w Krytyce Politycznej.
I choć ważne jest, by lokalne społeczności wywierały presję na samorządy i instytucje kultury, aby te umożliwiły obywatelom jak najszerszy dostęp do sztuki, to kaliski protest powinien stać się istotnym sygnałem również dla samych ludzi teatru. Dotyczy to zwłaszcza tych artystów, których interesuje szeroko pojęty "teatr polityczny". Mówiąc w skrócie i używając klasycznych pojęć: obok teatralnej nadbudowy, czasem równie czujnie powinni oni przyjrzeć się bazie. Teatr uprawiano w Polsce dotąd jako sztukę krytyczną o tyle, o ile formułowano w nim społeczne diagnozy, badano granice tego, co i jak można powiedzieć w dyskursie publicznym. Reżyserzy i dramaturdzy starają się poddać analizie również sam teatr jako medium, testując sceniczne mechanizmy i obserwując relację wykonawca - widz. Uważnie przyglądają się pojęciu kanonu i temu, co miałoby wchodzić w jego skład. Teatr jako medium stał się przedmiotem refleksji-ciągle nie doczeka�