- W tej chwili robi się straszny, przepraszam, burdel z legendarnej szkoły i to mnie bardzo boli - zarzuty dotyczące przemocy w Filmówce komentuje Małgorzata Burzyńska-Keller.
Po artykule pt. "Rektor nazywał mnie pier... szmatą, kur.... Oskarżenia o przemoc w Szkole Filmowej w Łodzi" z redakcją "Wyborczej" skontaktowała się reżyserka i scenarzystka Małgorzata Burzyńska-Keller, która w latach 1990-1997 studiowała reżyserię w Szkole Filmowej w Łodzi, a potem wykładała na tej uczelni.
Szkoła Filmowa w Łodzi z zarzutami o przemoc wobec studentów
Małgorzata Szlachetka: Aktorka Anna Paliga w swoim liście pisze: "prof. dr hab. M.G., rektor naszej szkoły, w trakcie prac nad dyplomem wielokrotnie, niemalże codziennie przez okres trwania prób wpadał w furię i nazywał mnie pier...ą szmatą, k...ą. Poniżał zarówno mnie, jak i moich kolegów w obecności całej grupy i pracowników technicznych".
Małgorzata Burzyńska-Keller: Dobrze znam M.G. , studiowaliśmy równocześnie, i to nie są jego słowa. To jest człowiek energiczny, ale na pewno nie mógłby rzucić krzesłem po nic. W celu zademonstrowania jakiejś emocji, jako przykład, ale nie w kogoś, to są brednie.