EN

19.03.2021, 10:15 Wersja do druku

Były marszałek podlaski: Opera i Filharmonia Podlaska stała się politycznym łupem PiS [LIST OTWARTY]

Nie cichną echa po naszych publikacjach, w których opisaliśmy atmosferę, jaka panuje w Operze i Filharmonii Podlaskiej. - Nominacja pana Wojciecha Tołkina-Żmijewskiego na stanowisko zastępcy dyrektora, jego koneksje oraz umocowania w nowym regulaminie organizacyjnym uczyniły z tej placówki zwykły polityczny łup PiS - pisze w liście otwartym były marszałek podlaski Jarosław Dworzański.

Opera i Filharmonia Podlaska. Gliński: Zastraszania być nie powinno

Przypomnijmy, że pracownicy OiFP skarżą się na panującą tu „atmosferę terroru i zamordyzmu”. Po pierwszym naszym artykule na ten temat w OiFP z 22 stycznia zorganizowano tu spotkanie, w czasie którego jej dyrekcja w niewybredny sposób - jak wynika m.in. z nagrania, którym dysponujemy - dociekała, kto poinformował „Wyborczą” o tym, co się dzieje w operze oraz kto napisał list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i ministra kultury Piotra Glińskiego, w którym także poskarżono się na stosowane metody zarządzania tą instytucją. 11 marca minister Gliński na temat sytuacji w OiFP osobiście rozmawiał z jego pracownikami, dyrekcją i marszałkiem podlaskim Arturem Kosickim (szefem białostockiego PiS, któremu bezpośrednio podlegają wojewódzkie, samorządowe instytucje kultury, w tym OiFP).

Przed wizytą Glińskiego w OiFP zbierano podpisy pod oświadczeniami do mediów (opublikowaliśmy je w całości 14 marca) oraz do ministra i prezesa Kaczyńskiego z poparciem dla dyrekcji tej instytucji i marszałka Kosickiego. Jak twierdzili pracownicy OiFP, którzy i tym razem zwrócili się do nas, kazano im „poprzez kierowników podpisywać lojalki”.

W czasie wizyty w OiFP minister Gliński, który po tym, jak powiedzieliśmy mu o nagraniu, z którego wynika, że pracownicy OiFP są zastraszani, oznajmił: - Na pewno tego typu kwestie trzeba sprawdzić, bo zastraszania pracowników być nie powinno i to jest oczywiste. Jeśli są jakieś zastrzeżenia w relacjach między dyrekcją, pracownikami, to one wszystkie muszą być sprawdzane. Zapewniano mnie, że ten list [pod którym zbiórka podpisów trwała przed jego przyjazdem – red.] powstał oddolnie. Nie popieram oczywiście metod jakiegoś administracyjnego nacisku.

Opera i Filharmonia Podlaska. Pytania czekają na odpowiedzi

Tymczasem w sprawie sytuacji w OiFP wypływają nowe wątki. Jedna z osób, którą zwolniono z pracy pod ostatnim z naszych artykułów publicznie zadała szereg pytań, które na razie zostają bez odpowiedzi, a które być może padną w czasie zapowiedzianego przez marszałka posiedzenia sejmikowej komisji kultury w sprawie OiFP.

Zapytała m.in.: „Jak to się stało, że szefowa działu promocji, zamówień publicznych, główna kadrowa, zasłużona dla opery księgowa, specjalista od social mediów odeszli z pracy? Jakim poddano ich naciskom? Dlaczego straszono zwolnieniem z pracy? Dlaczego pozbyto się rzecznika prasowego? Dlaczego pozbawiono stanowisk kierowniczych szereg osób, a nie zdjęto z nich funkcji kierowniczych? Co to usprawniło? Dlaczego zatrudniono szereg nowych niedoświadczonych osób: nową kierowniczkę kadr, nową kierowniczkę marketingu (wcześniej pracującą w agencji reklamowej odpowiedzialnej za billboardy „Milczącej większości”), studentkę pani Bieleckiej, radnego PiS [chodzi o białostockiego radnego Piotra Jankowskiego - red.], solistę z Warszawy związanego prywatnie z kimś z opery zamiast obiecywanego zatrudniania ludzi z Podlasia, kolejną asystentkę dyrekcji? Dlaczego bez przetargu przez 3 miesiące operę obsługiwała prawnie żona Wojciecha Tołkina-Żmijewskiego? Dlaczego przestała? Dlaczego zarządy związków zawodowych potajemnie spotykają się i uzgadniają swoje stanowiska z dyrekcją opery zamiast z pracownikami? Dlaczego każe się ludziom podpisywać pod wnioskami z audytu, którego nie widzieli na oczy?”.

Pojawiają się też inne pytania związane z naciskami jakim ze strony marszałka Kosickiego miała być poddawana poprzednia dyrektorka OiFP Ewa Iżykowska-Lipińska (w końcu listopada ubiegłego roku sam złożyła rezygnację z tego stanowiska), w tym o imienną listę osób do zwolnień jaką miał jej przekazać marszałek Kosicki i w sprawie jego presji, co do zatrudnienia Tołkina-Żmijewskiego.

Opera i Filharmonia Podlaska. List otwarty byłego marszałka

Tymczasem otrzymaliśmy list otwarty do marszałka Kosickiego i obecnej dyrekcji OiFP od Jarosława Dworzańskiego, marszałka województwa podlaskiego w latach 2008 - 2014, za czasów którego OiFP została otwarta (obecnie to radny sejmiku podlaskiego z opozycyjnego klubu KO, przewodniczący sejmikowej komisji rewizyjnej). Poniżej publikujemy treść tego listu w całości.

Apel do mediów Opery i Filharmonii Podlaskiej - Europejskiego Centrum Sztuki

Szanowni Państwo!

Kiedy w styczniu 2008 roku przejmowaliśmy kierownictwo w podlaskim samorządzie wojewódzkim, w miejscu dzisiejszej opery stał wielki betonowy bunkier zbudowany kosztem 46 milionów złotych, o którym ówczesny minister kultury Bogdan Zdrojewski wizytując budowę powiedział, że „obiekt wydaje się lekko przeskalowany”. Stanęliśmy oko w oko z ogromem przedsięwzięcia, brakiem jasno zdefiniowanych źródeł finansowania oraz sprzecznymi opiniami tzw. znawców kultury na temat zasadności kontynuowania tego projektu.

Po blisko 5 latach zmagań, 28 września 2012 r., kurtyna poszła w górę. „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki w reżyserii Roberto Skolmowskiego i scenografii Pawła Dobrzyckiego pokazał pełnię możliwości obiektu, który w momencie otwarcia był najbardziej nowoczesną sceną operową w tej części Europy i drugą co do wielkości sceną w Polsce. Obecna na inauguracji Karolina Kaczorowska, żona ś.p. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, obserwując tańczące na scenie pary, zauważyła: - Tańczą jak „Mazowsze. Na scenie rzeczywiście prezentował się zespół „Mazowsze”. Musical „Korczak” (piękna opowieść o życiu i śmierci z muzyką Chrisa Williamsa) wystawiony następnego dnia po premierze wyciskał łzy nie tylko naszym rodakom, ale także gościom zza granicy. Obecna na spektaklu delegacja niemiecka z Bawarii nie kryła wzruszenia.

Kilka dni później w nowym gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej odbył się największy kongres polityków w dziejach naszego regionu - Konferencja Regionów Peryferyjnych CPMR. Wśród naszych gości byli m.in. Jean Yves Le Drian - minister obrony Francji, komisarze UE ds. polityki regionalnej Johannes Hahn i do spraw budżetu Janusz Lewandowski, szefowie regionów Toskanii i Katalonii oraz wielu innych. „Wzorowa organizacja, gościnni serdeczni ludzie oraz wyjątkowy obiekt” - to wrażenia, jakie zabierali ze sobą do domów nasi goście. Żegnali nas obietnicą powrotu. Zaczęli się nami interesować wybitni przedstawiciele świata muzyki. W pamięci bywalców opery pozostaną na zawsze wspaniałe koncerty Stanisława Skrowaczewskiego, Krzysztofa Pendereckiego, Jerzego Maksymiuka oraz piękne światowej sławy głosy Aleksandry Kurzak czy Artura Rucińskiego. Premiery „Traviaty”, „Carmen”, „Skrzypka na dachu” czy „Doktora Żywago” kończyły się długimi owacjami na stojąco. Musical wszech czasów, „Upiór w operze” przeszedł wszelkie oczekiwania organizatorów i doczekał się w Białymstoku 200 przedstawień. W październiku 2018 r. odwiedził OiFP milionowy widz. Nigdy nie było łatwo. Możliwości obiektu podobnie jak oczekiwania widzów były olbrzymie, pieniędzy mało, do tego presja dyrekcji, że musimy utrzymać poziom. Tak budowaliśmy namiastkę Europy, gdzieś na kresach, a może właśnie tam, gdzie się ona zaczyna.

Minęło parę lat. Zarząd województwa reprezentowany przez marszałka Artura Kosickiego uznał dyrektora Damiana Tanajewskiego (pracował w OiFP od początku) za niewłaściwego gospodarza i zastąpił go znakomitą artystką Ewą Iżykowską - Lipińską, którą po roku pożegnał w atmosferze skandalu, wręczając na drogę miażdżący audyt. Obowiązki dyrektora powierzono prof. Violetcie Bieleckiej, która na zastępcę zatrudniła Wojciecha Tołkina - Żmijewskiego, kolegę marszałka Kosickiego, byłego doradcę ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, w dodatku absolwenta Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie i Akademii Obrony Narodowej. Ponieważ nowy zastępca nie miał dotychczas nic wspólnego z kulturą, na efekty jego poczynań nie trzeba było długo czekać. Jak się nie wie, co się ma robić - najlepiej jest dobrać się do poprzedników, skrytykować ich i przeprowadzić reorganizację. I tak zaczął robić. Opowieści o nadużyciach byłych dyrektorów, czyli zawyżonych kwotach zamówień i ich zasadności nikt „nie kupił”, ponieważ nie poparto tego żadnymi dowodami. Planowanej reorganizacji pracownicy nie wytrzymali i poszli do gazet oraz opisali swoją sytuację w liście do ministra kultury i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Dyrekcja jednak zamiast zrewidować plany zmiany regulaminu i porozumieć się z załogą, podjęła próbę zidentyfikowania „donosicieli”, a pan Tołkin - Żmijewski wykorzystał w tym celu wizerunek znanej i szanowanej dziennikarki dając do zrozumienia, że jest jego informatorką. W operze dalej chyba nie jest dobrze, skoro jej pracownicy w specjalnie wystosowanym do mediów apelu przekonują, jak znakomicie im się powodzi pod rządami nowej dyrekcji. Komizm sytuacji polega na tym, że zarówno minister, prezes PiS jak i media dostają płynące z tego samego źródła sprzeczne ze sobą informacje świadczące o totalnym chaosie w tej instytucji.

Teatry i sceny operowe na swój prestiż pracują latami doborem repertuaru, jakością realizacji i profesjonalizmem, a niezależne media będą te działania śledzić i oceniać - żadne apele tego nie zmienią. Grzebanie w przeszłości i doszukiwanie się nadużyć u poprzedników charakteryzuje ludzi nieprzygotowanych do pełnienia powierzonych funkcji, ludzi bez pomysłów i wiedzy o materii, którą przyszło im zarządzać. Pewnie nie zobaczymy już w Białymstoku polityków z CPMR, ponieważ nasz region głosami radnych PiS został z tego stowarzyszenia wycofany. Na scenie opery nie zobaczymy „Strasznego Dworu”, „Skrzypka na Dachu” czy „Traviaty”, ponieważ obecna dyrekcja postanowiła zlikwidować dekoracje do tych realizacji. Ale wszystkim, którzy tak brutalnie rozprawiają się z krótką historią naszej opery i próbują tworzyć ją na nowo warto przypomnieć pewien epizod z nieodległej przeszłości. Orkiestra OiFP onegdaj zagrała utwór „Time to say goodbye” nie na scenie, ale pod oknami gabinetu ówczesnego dyrektora [chodzi o Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego - red.], pieczętując jego odejście.

Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na dość istotny w mojej ocenie fragment „Apelu do mediów”: „Nie życzymy sobie aby z naszej instytucji robiono arenę rozgrywek politycznych. Instytucje kultury takie jak nasza pełnią swą misję dla wszystkich obywateli i z założenia są apolityczne. Tak też chcemy być traktowani”. Nie sposób temu zaprzeczyć, ale nominacja pana Wojciecha Tołkina - Żmijewskiego na stanowisko zastępcy dyrektora, jego koneksje oraz umocowania w nowym regulaminie organizacyjnym uczyniły z tej placówki zwykły polityczny łup PiS.

Tytuł oryginalny

Były marszałek podlaski: Opera i Filharmonia Podlaska stała się politycznym łupem PiS [LIST OTWARTY]

Źródło:

„Gazeta Wyborcza - Białystok” online

Link do źródła

Wszystkie teksty Gazety Wyborczej od 1998 roku są dostępne w internetowym Archiwum Gazety Wyborczej - największej bazie tekstów w języku polskim w sieci. Skorzystaj z prenumeraty Gazety Wyborczej.

Wątki tematyczne