EN

8.02.2022, 09:33 Wersja do druku

Strzępka kontra Słobodzianek, czyli wojna o Teatr Dramatyczny

Tadeusz Słobodzianek i Monika Strzępka uczynili z konkursu na dyrekcję warszawskiego Teatru Dramatycznego pełen zwrotów akcji serial sensacyjny. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

fot. Michał Sosna

Komunikat wydany 21 stycznia wieczorem przez komisję konkursową, powołaną przez warszawski ratusz, był lakoniczny: „Bezwzględna większość członków i członkiń Komisji uznała, że kandydatura Moniki Strzępki spełnia przyjęte przez Komisję kryteria oceny kandydata dotyczące wartości przedstawionego autorskiego programu realizacji zadań w zakresie bieżącego funkcjonowania i rozwoju Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy”. Ale użyty przymiotnik „bezwzględna” nieźle oddaje też charakter walki, jaką stoczono o tę największą warszawską scenę.

Dziewięcioosobowa komisja konkursowa, w skład której wchodziło troje przedstawicieli organizatora teatru, czyli miasta Warszawy, oraz po dwoje z Ministerstwa Kultury, stowarzyszeń branżowych i działających w Dramatycznym związków zawodowych, wybierała między czterema koncepcjami programowymi na kolejną pięciolatkę Dramatycznego. Reżysera Michała Zadary, związanego z Teatrem Akademickim Ryszarda Adamskiego, przeciw któremu toczy się postępowanie o molestowanie seksualne młodych adeptek aktorstwa (zawieszone „z uwagi na konieczność wykonania czynności w ramach międzynarodowej pomocy prawnej”), oraz reżyserki Moniki Strzępki, a także zarządzającego Dramatycznym od dekady dramatopisarza Tadeusza Słobodzianka. Udział ostatniej dwójki zdecydował o tym, że nie był to zwykły konkurs i wymiana dyrekcji.

Strzępkę i Słobodzianka łączą temperament i silna osobowość, ale nie tylko reprezentują zupełnie różne, a nawet przeciwne wizje teatru, są też od lat skonfliktowani. Walka o Teatr Dramatyczny w ich przypadku miała więc także wymiar osobisty (i epistolarny). Choć zwyciężczyni woli używać liczby mnogiej: – Odzyskanie tego miejsca w symbolicznym wymiarze było ważne dla całego środowiska.

Jaka klasa

Pierwsze listy otwarte Monika Strzępka (wraz z dramatopisarzem, partnerem zawodowym i życiowym Pawłem Demirskim) i Tadeusz Słobodzianek wymienili 12 lat temu. W październiku 2010 r. Słobodzianek odebrał za „Naszą klasę”, dramat inspirowany pogromem w Jedwabnem i portretujący stosunki polsko-żydowskie na przestrzeni kilkudziesięciu lat, prestiżową nagrodę Nike, pierwszą (i jedyną jak dotąd) przyznaną za dramat. „To jest nagroda także dla polskiej dramaturgii” – mówił, odbierając z rąk Adama Michnika statuetkę i czek na 100 tys. zł. Miesiąc później wycofał inscenizację „Naszej klasy” z konkursu na Międzynarodowym Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port w Gdyni. Startujący w tym konkursie ze spektaklem „Niech żyje wojna!!!” z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu Demirski i Strzępka zareagowali listem. Zaczynał się od gry słów: „List, w którym brak naszej klasy wychodzi na jaw”, a kończył apelem: „Chcielibyśmy, żeby Pan nam na ten list odpisał. Bo znaleźliśmy się w dość niezręcznej sytuacji. Czy nagroda Festiwalu R@Port 2010 przejdzie do historii teatru jako nagroda dla najlepszego spektaklu? Najlepszego za wyjątkiem »Naszej klasy«? Najlepszego dzięki bezkonkurencyjności i skromności Tadeusza Słobodzianka, który wycofał się z wyścigu, bo już dawno temu dotarł do mety?”.

I doczekali się odpowiedzi. Równie ironicznej i dotyczącej nagród, a konkretnie Paszportu POLITYKI, do którego duet Strzępka&Demirski, wtedy rewolucyjny i antyliberalny, był nominowany. Słobodzianek pisał: „Tygodnik »Polityka« to salon salonów! Creme de la creme warszawskiego establishmentu! Beneficjent przemian! Top skrywającego się pod lewicowym T-shirtem liberalizmu! (...)”. Ostatecznie Strzępka i Demirski wygrali festiwal w Gdyni, dostali Paszport i go przyjęli. Oraz, oczywiście, odpowiedzieli Słobodziankowi (również zresztą laureatowi Paszportu) listem. Zauważali w nim, że przecież swoje rewolucyjne spektakle tworzą w establishmentowych teatrach.

Teatr produktem

Kolejny spektakl – „W imię Jakuba S.”, który stał się jedną z najważniejszych wypowiedzi w polskim teatrze, o dekadę wyprzedzającą dzisiejsze analizy pańszczyzny i jej dziedzictwa – duet zrealizował w 2011 r. w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Wtedy pod rządami Pawła Miśkiewicza, z progresywno-eksperymentalnym profilem, interesującymi i głośnymi spektaklami, ale dość ograniczoną widownią. Uchwalona rok później ustawa wprowadzająca do teatrów menedżerów i pozwalająca władzom na zmiany ich statutów wywołała bunt środowiska. Pod listem zatytułowanym „Teatr nie jest produktem/widz nie jest klientem” podpisało się 4 tys. ludzi, odbywały się protesty. Dramatyczny stał się symbolem nowego ładu i nieprzejrzystej, neoliberalnej polityki rządzonego przez ekipię Hanny Gronkiewicz-Waltz warszawskiego ratusza, gdy władze odwołały Miśkiewicza i bez konkursu powołały na jego miejsce Tadeusza Słobodzianka. Oferował „teatr środka” – tradycyjne inscenizacje klasyki i nowej dramaturgii oraz podniesienie frekwencji. Był już wtedy szefem Sceny Przodownik na Mokotowie i Teatru Na Woli. Złożony z czterech scen konglomerat otrzymał ksywkę „sloboplex”. Strzępka i Demirski stali w pierwszej linii demonstracji przeciw zmianom w Dramatycznym. Mimo listów protestacyjnych części zespołu aktorskiego i środowiska skończyło się kompletnie nowym profilem teatru.

Trzy lata później właśnie w Dramatycznym Strzępka i Demirski ulokowali Teatr Popularny, miejsce akcji serialu „Artyści”, pamiętnej satyry na środowisko teatralne i kapitalistyczne próby zrobienia na teatrze biznesu. Wtedy było już wiadomo, że w prawdziwym Dramatycznym Tadeusz Słobodzianek osiągnął sukces ekonomiczny, ale artystycznie jego program okazał się porażką. Nie powstało tu – i tak jest do dziś – żadne istotne, dyskutowane przedstawienie. Może z wyjątkiem wyreżyserowanej w 2014 r. przez aktorów Aleksandrę Popławską i Marka Kalitę „Nocy żywych Żydów” na podstawie powieści Igora Ostachowicza, ówczesnego doradcy premiera Donalda Tuska, która ściągnęła do teatru wierchuszkę PO. Mimo że Dramatyczny pracował pełną parą, to w obiegu festiwalowym nie istniał, nie zdobywał nagród.

Strzępka i Demirski wytknęli to Słobodziankowi w głośnym liście opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” w 2015 r., zatytułowanym „Słobodzianek, idziemy po ciebie”. „Czy miasto chce, by najwyżej dotowany teatr był teatrem niezauważanym i zwyczajnie słabym?” – pytali. W 2017 r. miasto stanęło po stronie Słobodzianka, przedłużając mu dyrektorski kontrakt bez konkursu na drugą pięcioletnią kadencję. Ta kończy się w sierpniu i chyba jedynym znaczącym wydarzeniem w tym czasie była niedawna decyzja ratusza o odłączeniu od Dramatycznego Teatru Na Woli i oddaniu go Teatrowi Żydowskiemu.

fot. archiwum prywatne

Jednak dyrektor nie widział powodów do zmian. W swojej koncepcji programowej na kolejne pięć lat zapowiadał więcej tego samego plus czczenie rocznic związanych z Gustawem Holoubkiem, Zbigniewem Zapasiewiczem i Tadeuszem Łomnickim. W przededniu rozstrzygnięcia konkursu wydał zbiór sztuk „Kwartety otwockie”, w których mistrzowie polskiego i rosyjskiego teatru dyskutują o wyższości „sztuki intonacji” nad teatralnymi eksperymentami spod znaku ciała. A w Teatrze Dramatycznym odbyła się, całkiem udana, premiera dwóch z nich w reż. Anny Wieczur.

Odzyskiwanie wspólnego

Strzępka zaatakowała z feministycznej flanki. Zapowiedziała przekształcenie Dramatycznego w „otwartą, uspołecznioną, demokratyczną i ekologiczną instytucję”, feministyczną i wolną od agresji, „na miarę miejsca w samym centrum Warszawy – serce nowoczesnej metropolii”. Ze spektaklami i warsztatami odnoszącymi się do polskiej pandemiczno-kryzysowej rzeczywistości, i sezonami konstruowanymi według klucza terapeutycznego: Reanimacja; Oddech: odzyskiwanie tego, co wspólne; Konfrontacja: odzyskiwanie tego, co niczyje; Miejsce mocy; Wspólnota, która nadeszła.

W liście otwartym, a jakże, wytknęła organizatorom konkursu skostniałe kryteria wyboru kandydatów (pięć lat doświadczenia w zarządzaniu zespołem miałoby premiować już dyrektorujących) i koncepcji teatru (opublikowanym założeniom bliżej do wizji Słobodzianka). W wywiadzie w „Krytyce Politycznej” podkreślała swoje 20-letnie doświadczenie pracy w teatrze i mówiła: „Nie mam już siły wysłuchiwać treści w rodzaju, że jeśli jestem artystką, to pewnie jestem pierdolnięta, a w najlepszym wypadku jestem oderwana od rzeczywistości i potrzebuję dużego, poważnego dyrektora, żeby mnie pilnował, bo inaczej, nie wiem – rozpieprzę kasę”.

Ale głośniej wybrzmiał inny list, może nawet zaważył na decyzji komisji. Chodzi o wymianę internetowych wpisów między skonfliktowaną ze Słobodziankiem od lat szefową działającej na parterze Dramatycznego popularnej Cafe Kulturalna Agnieszką Łabuszewską a Słobodziankiem, szerzej znaną jako „afera stolikowa”. Kulturalna przesunęła w niedogodne miejsce stolik zarezerwowany dla Dramatycznego, Słobodzianek dał wyraz niezadowoleniu z tego faktu, Łabuszewska opisała sytuację w długim poście, na który Słobodzianek odpisał jeszcze dłuższym. Z serią niewybrednych aluzji do kobiet, które wspierały kandydaturę Strzępki w konkursie, patrzyły dyrektorowi na ręce lub choćby przesyłały dalej post Łabuszewskiej. Największą furorę zrobiły jednak opisy uczt, zwłaszcza ta, podczas której Słobodzianek miał zjeść 118 kołdunów.

Nadmierna konsumpcja nie jest dziś w modzie, zmienia się mentalność, a teatr, żeby przetrwać, musi powalczyć także o młodsze pokolenia, po obu stronach teatralnej rampy. – Młodzi nie chcą pracować w hierarchicznych, feudalnie zarządzanych, przemocowych strukturach – tłumaczy Strzępka. – Uważam też, że nikt nie ma większej odpowiedzialności za „towar fair trade” niż instytucje kultury. To, co komunikujemy ze sceny, musi być w ścisłym kontakcie z tym, w jaki sposób my praktykujemy teatr i proces twórczy.

Dyrekcję Dramatycznego Strzępka obejmie 1 września, reformować ma stopniowo: – Na spotkaniu z zespołem powiedziałam: w tym teatrze jest miejsce dla każdego, kto w sposób sumienny i szczery będzie chciał realizować założenia tej koncepcji. Myślę, że to jest bardzo fair propozycja. Zacznie od swojego stand-upu, w którym opowie o własnym i naszym uwikłaniu w spiralę przemocy i lęku, i sposobach na wyjście.

„Habemus mamam!” – zareagowała na Facebooku na wieść o wyborze Strzępki dyrektorka Kulturalnej. Tadeusz Słobodzianek skomentował wybór komisji publikacją zdjęcia pustej widowni Dramatycznego. Jak będzie?

Tytuł oryginalny

Feministyczny Dramatyczny

Źródło:

„Polityka” nr 6

Autor:

Aneta Kyzioł