EN

25.10.2022, 07:25 Wersja do druku

Rehab. Wszystkie bitwy Amy Winehouse

„Rehab. Wszystkie bitwy Amy Winehouse” w reż. Karoliny Kirsz w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

fot. Maurycy Stankiewicz

Mamy oto opowieść o bardzo utalentowanej, ale kruchej, wrażliwej, bezsilnej i przywiązującej się w chorobliwy sposób do niewłaściwych ludzi i do substancji - dziewczynie, która staje się popularną artystką. O tym, że czasem kochamy niewłaściwe osoby i że płacimy za to wysoką cenę. I o tym, że buntować się w show-businessie można wyłącznie na jego warunkach. W sumie - wszystkie bitwy Amy Winehouse są przegrane, w tym – bitwa o życie.

Na scenie Amy mamy aż pięć, każda z nich jest inna i jednocześnie – każda w pewien sposób do siebie podobna – w tej dobrze znanej skomplikowanej fryzurze, w żółtej sukience, w czerwonych szpilkach, z charakterystycznym makijażem. Raz nasza bohaterka mówi zbyt głośno, wpadając w jakąś egzaltację, za chwilę szepcze i płacze, buntuje się, a po chwili – jakby – godzi ze światem, chce wyjść z nałogu, a za moment umrzeć. Ten kalejdoskop emocji może być nieznośny dla widza, skoro był trudny do zniesienia dla niej samej, prawda?   Z tej mnogości ról, kostiumów, emocji aktorki TŻ wychodzą z tarczą, niezbyt jedynie komfortowo poczułem się przy włączaniu publiczności w spektakl.     I tak mieliśmy – z powodu nikczemnej wielkości sceny - ze sobą kontakt nieledwie fizyczny, więc nie dziwię się, że widz był przerażony jeszcze dość bezwzględnie zadanym pytaniem o swoje nazwisko.

Co jednak najciekawsze – podał je, ale poza pewnym skonfundowaniem nie wniosło to niczego  szczególnie znacząco istotnego w tę w przemyślany sposób opowiedzianą historię.   

Ponadto - w wykonaniu każdej z aktorek słyszymy piosenki Amy, w kameralnych, oryginalnych aranżacjach (m.in. na kontrabas) Jacka Mazurkiewicza, każda z nich gra także postacie, które – szczęśliwie bądź nieszczęśliwie - artystka spotkała w swoim życiu.

Źródło:

rafalturow.ski
Link do źródła