Kmiecik zarzuca współczesnemu teatrowi, że ucieka w adaptacje klasyki, by nie zadawać pytań. To zaskakujące twierdzenie – zwłaszcza, że sam zaczynał od intensywnie przepisanych klasyków (Dostojewski w kontekście Jolanty Brzeskiej) – pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Inne aktualności
- Poznań. Premiera „Hrabiny” Moniuszki w piątek w Teatrze Wielkim w Poznaniu 07.10.2025 18:18
- Warszawa. Konferencja otwierająca projekt modernizacji Teatru Collegium Nobilium 07.10.2025 16:56
-
Nowy RAPTULARZ: Ewa Dałkowska 07.10.2025 15:42
- Wrocław. „Solaris” w Teatrze Polskim – premiera 10 października 07.10.2025 15:17
- Wrocław. Z gruzów w kosmos. Trailer do spektaklu Michała Zdunika w Teatrze Polskim 07.10.2025 15:02
- Bytom. Opera Śląska otworzyła sezon weekendem z seniorami i zapowiada intensywną jesień 07.10.2025 14:39
- Warszawa. 21. Nagrody im. Jana Machulskiego. Znamy listę nominowanych 07.10.2025 14:15
- Radom. Teatr Powszechny zaprasza na czytanie performatywne „Jak nie zabiłem własnego ojca i jak bardzo tego żałuję” 07.10.2025 13:52
- Kraków. Sesja twórcza „Ero Cienie” w Teatrze Figur dla aktorów, performerów i tancerzy 07.10.2025 12:17
-
Będzin. Ruszył III Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek „Klasyka Od-Nowa” 07.10.2025 11:56
- Bydgoszcz. „Lista Uchybień” Pameli Leończyk wydarzeniem towarzyszącym XXIV Festiwalowi Prapremier 07.10.2025 11:42
-
Październikowe wydarzenia w ramach Przestrzeni Sztuki Teatr 07.10.2025 11:41
- Sopot. Anna Nehrebecka przeczyta fragmenty „Rodziny Połanieckich” Henryka Sienkiewicza 07.10.2025 11:30
-
Wrześniowe premiery w ramach 5. edycji OFF Polska 07.10.2025 11:21
Michał Kmiecik kontra teatr współczesny – kilka słów polemiki
Diagnoza jak puszka konserwy
Michał Kmiecik wraca do obiegu teatralnego po latach milczenia z diagnozą: „polski teatr pogrąża się w kryzysie wyobraźni”. Wraca też – symptomatycznie – w formie rozmowy w Krytyce Politycznej, by z właściwą sobie mieszanką ironii i pewności siebie raz jeszcze przyłożyć scenie, która kiedyś była jego domem. Tyle że dzisiaj jego diagnoza – mimo kilku trafnych intuicji – brzmi jak nieświeża puszka tego tytułowego paprykarza. Niby zjada się to z nostalgią, ale jednak wiadomo, że czegoś w tym brak: głębi, nowości i, przede wszystkim, aktualności.
Wszystko już było? Niekoniecznie
Kmiecik twierdzi, że teatr przestał wierzyć w to, że „wszystko jest możliwe”. A przecież – mówi – w teatrze powinno być możliwe wszystko: kosmici, paprykarzowe wersje Tokarczuk, Lynch w konserwie i śmierć prawdy dokumentalnej. To mocna deklaracja – i brzmi jak kredo scenicznego libertynizmu, rozumianego jako radykalna swoboda twórcza, odrzucająca nie tylko realizm, ale też logikę, konwencję i jakiekolwiek ograniczenia wyobraźni. Problem w tym, że ta diagnoza pada w przestrzeni, która wcale nie wygląda na pogrążoną w stagnacji. Współczesna scena – szczególnie ta młoda i niezależna – roi się od prób formalnych, dziwności, konceptualnych przegięć, spektakli bez tekstów i spektakli z tekstem aż po brzegi. Teatr się wygłupia, prowokuje, miesza porządki, igra z oczekiwaniami. Jeśli więc czegoś dziś brakuje, to nie śmiałości, lecz być może właśnie sensu – albo potrzeby komunikacji, która wychodzi poza samo twórcze „mogę wszystko”.
W ostatnich latach polski teatr – z pozoru przewidywalny – wciąż eksperymentuje formą, językiem, tematami. Wystarczy spojrzeć na inscenizacje z TR Warszawa, Nowego Teatru czy Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy – tam teatr dokumentalny ściera się z groteską, biografie są hybrydowe, a języki teatralne multiplikują się jak memy. Kryzys wyobraźni? Raczej przesyt opowieści, których już nie potrafimy szybko skategoryzować. Kmiecik wydaje się tęsknić za formą szoku, lecz ignoruje subtelniejsze, cichsze sposoby, w jakie teatr dzisiaj działa na widza.
Rap i terapeutyczność – nowi wrogowie?
Kmiecikowi nie podoba się rap w teatrze („nikt go nie lubi – nawet aktorzy”), a język terapeutyczny uważa za jałowy. Ale te irytacje brzmią bardziej jak reakcja na własne znużenie niż na realny problem sceniczny. Zresztą, gdy mówi o „aktorach siadających w półokręgu” – trudno nie odnieść wrażenia, że to raczej znużenie obrazem niż argument.
Pytanie, które warto postawić w zamian: czy teatr naprawdę powinien unikać form, które zyskały społeczne znaczenie (jak np. rap jako forma narracji o wykluczeniu czy gniewie)? Czy terapeutyczne strategie na scenie są oznaką bezsilności, czy raczej próbą innego rodzaju odwagi – tej polegającej na odsłanianiu się, a nie oskarżaniu?
W tej rzekomej „pladze terapeutyzacji” Kmiecik widzi kryzys. Ja widzę próbę zbudowania nowego przymierza z widownią – nie opartego na dystansie, ale na wspólnym doświadczaniu. Owszem, nie każde krzesełko i nie każdy półokrąg działają. Ale to nie one są problemem – tylko brak precyzji, z jaką się je czasem stosuje.
Klasyka i fikcja – fałszywa alternatywa
Kmiecik zarzuca współczesnemu teatrowi, że ucieka w adaptacje klasyki, by nie zadawać pytań. To zaskakujące twierdzenie – zwłaszcza, że sam zaczynał od intensywnie przepisanych klasyków (Dostojewski w kontekście Jolanty Brzeskiej). To nie klasyka jest problemem – ale sposób jej przetwarzania. Teatr nie potrzebuje zmyśleń z kosmitami, by mówić o realnych społecznych lękach. Czasem najbardziej szokujące bywa to, co niezmiennie ludzkie. Wystarczy umieć to wydobyć.
Zresztą – czy naprawdę nowatorstwo formy musi być równoznaczne z „fantastycznością”? Czy Mickiewicz w kostiumie SF to wyraz wyobraźni, a dokumentalne śledztwo teatralne to jej brak? Kmiecik myli teatralne ryzyko z performatywną ekstrawagancją – a to nie zawsze idzie w parze.
Nie teatr się wypalił – tylko jego język
Paradoksalnie, w tym wywiadzie najmocniej wybrzmiewa nie diagnoza teatru, ale Kmiecikowy żal. Że tamten teatr się wyczerpał. Że nie działa już język, którym kiedyś się posługiwał. Że widownia, której kiedyś mówił coś istotnego, dziś nie chce być już „kopana”.
To bolesne – i ludzkie – wyznanie. Ale może bardziej o nim samym niż o stanie teatru. Bo teatr – wbrew temu, co sugeruje Kmiecik – wciąż mówi, wciąż kopie, wciąż szuka. Może tylko nie zawsze mówi tym językiem, który kiedyś wydawał się jedynym możliwym. I dobrze.
Paprykarz jako metafora
W „Paprykarzu szczecińskim” pojawia się scena z Lynchem i Tokarczuk jako konserwami. Groteska, postironia, autotematyzm. Ale jeśli ma to być propozycja odbudowy wyobraźni scenicznej – to jest to dość mizerny rebus. Bo tak jak puszkowany paprykarz nie smakuje jak świeża ryba z warzywami, tak też Kmiecikowy teatr – choć błyskotliwy w formie – nie przynosi świeżej treści. Zbyt dużo tu cytatów z samego siebie.
Zamiast postscriptum
Diagnoza Kmiecika mogłaby być ważna, gdyby była bardziej konsekwentna. Ale zamiast głębokiej refleksji – dostajemy sentymentalne wspomnienie o czasach, gdy teatr zmieniał debatę publiczną. To nie teatr przestał wierzyć w to, że wszystko jest możliwe. To Kmiecik chyba przestał wierzyć, że można opowiadać o świecie bez konieczności zakładania kosmicznego skafandra.
A przecież najważniejsze rzeczy w teatrze nadal dzieją się tu, na ziemi. Nie trzeba wzywać obcych cywilizacji, by znów poczuć, że teatr jest konieczny.
https://krytykapolityczna.pl/kultura/kmiecik-polski-teatr-kryzys-wyobrazni/