„Baśń o wężowym sercu” wg powieści Radka Raka w reż. Beniamina M. Bukowskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.
Czy to w baśniach, czy w reportażach, a nawet na ulicach, w Polsce ciągle się kłócimy. Waśni nie ma końca, zarówno na poziomie politycznym, ideologicznym, jak i religijnym. Mimo że kraj już kilka razy z tego powodu się rozpadał, zawsze w głębi polskiej duszy siedzi chęć do sprzeczki, niezmienne pragnienie, by dopiec bratu-wrogowi. Bo kiedy Polak nie ma obcego wroga, zaczyna szukać go we własnych szeregach.
„Baśń o wężowym sercu” w Starym Teatrze w Krakowie daje obraz tego sporu, trudno orzec, że niepoprawny. W powieści Radka Raka „Baśń o wężowym sercu albo wtórym słowie o Jakóbie Szeli”, zaadaptowanej na Nową Scenę, jest mowa o chłopie, który wskrzesił bunt wśród swoich i skierował go przeciwko szlachcie. Reprezentantem klasy rządzącej jest Wiktoryn (Łukasz Stawarczyk), młody dziedzic ceniący sobie swoją pozycję. Nie szczędzi tęgiego lania niepokornym poddanym, pysznie odróżnia siebie od nich, nazywanych ich na każdym kroku „chamstwem”. Kto zatem z widzów zwróci uwagę, że to, co zrobił Szela (Łukasz Szczepanowski ) to zbrodnia? W końcu przyszła pora wyrównać rachunki, odkupić wielowiekowe krzywdy, a jednak…
Spektakl w reżyserii Beniamin M. Bukowskiego to nie rekonstrukcja wydarzeń rzezi galicyjskiej, ale w zgodzie z tytułem i duchem powieści baśniowo prowadzona narracja, przesycona słowiańskimi legendami. Kiedy szalona córka żydowskiego karczmarza (Magda Grąziowska) ofiarowuje Szeli serce, Jakub nie przyjmuje go, a swe oddaje rusałce Malwie (Paulina Kondrak). Bynajmniej nie są to gesty symboliczne, bohaterowie oddzielają organ swego ciała i przekazują drugiej osobie.
W tym świecie Kuba, wbrew pozorom (jak innch chłopów gnębi go dziedzic), jest panem swojego losu. Postanawia odpłacić się Wiktorynowi. Udaje się w nieznane, ale dzięki wskazaniu wiedźmy (Beata Paluch) trafia do nory Króla Węży, gdzie przyjmuje jego serce. Następuje makabryczna zmiana ról, w jego ciele zamieszkuje Wiktoryn, on zaś przejmuje cielesną powłokę dziedzica. Pan poznawszy źródło zamiany wznieca w pospólstwie bunt, mając nadzieję, że zgładzi winowajcę. Czynów dokonuje w imieniu Szeli, wymiar zbrodni jest katastrofalny, siła, która wzbierała w chłopach przez lata ucisków, niesie ze sobą krwawe żniwo.
Bukowski w genialny sposób pokazuje, że świat przyrody pozostaje obojętny na nasze spory. Na przemalowanej na złoto scenie (scenografia: Aleksandra Żurawska) stoi tylko jabłonka – jak z sielskiej wsi. W czasie pastwienia się dziedzica nad poddanymi, czy krwawej rzezi szlachty nie utraci nawet listka.
W spektaklu nie ma krwi, rzeź została pokazana symbolicznie, zamknięcie chłopskiego powstania w złotym pudełku oddala inscenizację od ilustracyjności. Jednocześnie nie pozbawia zdarzeń tragizmu czy brutalności. Aktorzy ubrani przez Julię Ulman w lekko kiczowate kostiumy, pokryte wężowa łuską, budują tło opowieści. Nie ma jednoosobowej narracji, jest pełna wzajemnego zrozumienia i wsparcia gra zespołowa. O większości faktów dowiadujemy się słuchając opowieści mieszkańców wioski. Ktoś coś zasłyszał, ktoś podejrzał, ktoś tylko przekazuje to, co mu inny opowiedział. Prawdziwie zespołowe dzieło jest antytezą dla narodowych waśni, które wciąż obecne są w Polsce.
Paweł Kluszczyński – rzemieślnik kultury, z wykształcenia technolog chemik, z pasji autor recenzji, felietonów, dramatów, poezji, bajek, bloga ijestemspelniony.pl; zawodowo od zawsze związany z teatrem, finalista VII i IX Edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych, członek Komisji Artystycznej 28. Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.