EN

9.02.2021, 15:32 Wersja do druku

Okruchy stłuczonego szkła

„Spóźnione odwiedziny” Jordana Tannahilla w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Bartek Barczyk

To nie jest lekki spektakl, który ogląda się dla rozrywki w piątkowy wieczór. To nie jest teatr, który jest bez wyrazu. To nie jest prosta historia. Mimo że zagęszczenie emocji czuć już od pierwszych sekund przedstawienia, napięcie nie spada w nim ani na sekundę. Gdyby premiera odbyła się stacjonarnie w teatrze, to z pewnością widzowie opuszczali by Dom Machin w ciszy. 

„Spóźnione odwiedziny” to polska prapremiera sztuki kanadyjskiego autora. Dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, gdzie się odbyła, zapowiedział, że twórczość Jordana Tannahilla ma na stałe zagościć w polskim teatrze. Spektakl w reżyserii Iwony Kempy to magnetyczna wędrówka pomiędzy biegunami postaw względem świata. Ciężko jasno określić, kto w scenicznym towarzystwie jest bardziej winny śmierci, która nie powinna mieć miejsca. Postaci nie są czarno-białe, nieoczywistość to ich cecha wspólna, mimo że każdy to zupełnie inny wszechświat.

Akcja dramatu rozpoczyna się post factum – nastoletni Piotr (Aleksander Gałązka) popełnił samobójstwo pod presją rówieśników uprzykrzających mu życie z powodu jego homoseksualności. Tak przynajmniej można sądzić na początku. Jego rodzice, Daria (Dominika Bednarczyk) i Michał (Maciej Jackowski), poddają się dziwnej próbnie przepracowania żałoby, biorą udział w eksperymencie psychologicznym. Na proszonej kolacji konfrontują się z prowodyrem szykan wobec syna, Kubą (Jakub Suwiński), i jego rodzicami. W pierwszych chwilach wieczoru panuje ogromne napięcie, ale wszyscy trzymają nerwy na wodzy. Pojawia się sałatka, winko, pochwały wystroju, zachwyty nad osiągnięciami zawodowymi ojców. Jednak im dłużej piątka bohaterów przebywa ze sobą, tym temat Piotra zaczyna być coraz bardziej dotkliwy, konwenanse przestają obowiązywać i bez owijania w bawełnę jedni drugim wytykają gorzką prawdę. Okazuje się, że pozornie postępowa matka samobójcy (pozwalała mu na makijaż), nie znała licznych filmików, które zamieszczał w sieci. Ojciec nigdy nie zaakceptował homoseksualności syna, a jego śmierć pośrednio wykorzystał w kampanii wyborczej konserwatywnej partii, do której należy. Natomiast rodzice Kuby pod płaszczykiem nowobogackich i światowych osób ukrywają uprzedzenia i nietolerancję do wszelkich odmienności. Tylko Kuba wydaje się nieobecny, choć to on może być najbardziej pokrzywdzony, poczucie winy nie opuści go do końca życia.

W „Spóźnionych odwiedzinach” bardzo dobrze widać przykrą prawdę – dorośli, którzy powinni być oparciem dla młodych ludzi, niepotrafiących jeszcze zrozumieć siebie, a co dopiero otaczającego świata, sami są pogubieni. Mimo bycia w długoletnich związkach, prawie wcale się nie znają. Czy zatem dorosłość nie powinna być określana nie datą w kalendarzu, a dojrzałością do bycia w pełni odpowiedzialnym za drugiego człowieka? 

Tutaj rodzice zawiedli dzieci, co dało wymierne skutki. Nastolatek stracił życie, bo dorośli nie potrafili lub nie chcieli dostrzec, że coraz bardziej ekscentryczny ubiór to bezdźwięczne wołanie o uwagę. Podobnie było z zachowaniem Kuby, który robił to, co robił, chcąc sprostać standardom twardziela i udowodnić ojcu, kierującemu się zasadą, że to co niestandardowe, należy wytępić, że potrafi wcielić ją w życie. 

Reżyserka pokazała bardzo smutny obraz rodzicielstwa, jego kryzys, przy zachowaniu dość zachowawczych środków wyrazu: prosty stół, szare ściany, które nie zwracają uwagi (scenografia i kostiumy: Joanna Zemanek). Wszystko opiera się na słowach i emocjach. To wystarczające. Jedynym, bardziej teatralnym zabiegiem jest to, że Piotr niezauważalnie dla pozostałych cały czas jest na scenie i przy pomocy kamery rzutuje zbliżenia ich twarzy na tylnej ścianie. Dzięki temu można jeszcze głębiej wniknąć w to, co czują bohaterzy, dostrzec najdrobniejszy grymas aktora. 

fot. Bartek Barczyk

Dominika Bednarczyk w roli matki zmarłego stara się być silna, choć czasem wybucha. Trudno rozszyfrować, czy jej spokój to efekt terapii, czy leków tłumiących rozpacz. Maciej Jackowski i Marcin Sianko to ojcowie, którzy według własnego uznania są ideałami, a w rzeczywistości pierwszy pochłonięty karierą nie znał zupełnie swojego dziecka, a drugi obsesyjnie usiłuje zrobić z syna tyrana. Natalia Strzelecka prezentuje postawę kobiety, która stara się za wszelką cenę ukryć niepowodzenia i niechlubne incydenty życia rodzinnego. 

Obecność tego tytułu w repertuarze to dowód na słabość edukacji w Polsce, co chwila słychać o samobójstwach nastolatków, coraz młodszych osób. Konserwatywna oświata pozostaje ślepa na szykany na tle orientacji seksualnej wśród młodych ludzi, nie daje wsparcia ofiarom. Reżyserka oddała im symboliczny hołd, wyświetlając na pustej scenie imiona nastolatków, których z tego powodu nie ma już z nami. Przykry obraz współczesnej Polski, stającej się coraz bardziej krajem zaślepionych ideowo konserwatystów i fanatyków parakatolickich. 

Jordan Tannahill
„Spóźnione odwiedziny”
przekład: Klaudyna Rozhin
reżyseria, opracowanie tekstu, opracowanie muzyczne: Iwona Kempa
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Dom Machin, premiera online 29.01.2021 
występują: Dominika Bednarczyk, Natalia Strzelecka, Aleksander Gałązka (AST), Maciej Jackowski, Marcin Sianko, Jakub Suwiński (AST)

Paweł Kluszczyński – rzemieślnik kultury, z wykształcenia technolog chemik, z pasji autor recenzji, felietonów, dramatów, poezji, bajek, bloga ijestemspelniony.pl; zawodowo od zawsze związany z teatrem, finalista VII Edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych.

Źródło:

Materiał własny