EN

9.02.2021, 13:33 Wersja do druku

Warto jest zatrzymać się na chwilę, by zrobić namysł nad swoimi pragnieniami

Inspirowała mnie nieodkryta i nierozpoznana do końca sfera wierzeń słowiańskich - - z reżyserką Justyną Zar, o spektaklu “Kwiat paproci” zrealizowanym w Teatrze Pinokio w Łodzi, rozmawia Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Ha-Wa / mat teatru

„Kwiat paproci”, który przygotowała Pani w Teatrze Pinokio w Łodzi, oparty został na staropolskiej legendzie o Nocy Świętojańskiej, opowiadającej o tym, jak to w najkrótszą czerwcową noc paproć zakwita, a jej kwiat kusi nas swymi zmysłowi właściwościami. Skąd pomysł po sięgnięcie do takiego właśnie źródła?

Moja droga do scenicznego odnalezienia legendy o Kwiecie Paproci, mimo jej stosunkowo dużej popularności wśród innych legend i podań, nie była wcale oczywista. Na tyle nieoczywista, że zaproponowałam zupełnie inny tytuł do realizacji – niekoniecznie zakorzeniony w wierzeniach słowiańskich. Do dalszych poszukiwań zachęcił mnie Łukasz Bzura, pełniący ówcześnie obowiązki pełnomocnika dyrektora. Szukaliśmy tematu, który zachęci do przyjścia do teatru nie tylko dzieci, ale i młodzież. Kwiat Paproci wyrósł, powiedziałabym, dość niespodziewanie na mojej drodze. Zainteresowała mnie w nim nie tyle sama wierzchnia warstwa legendy, skupiająca się na poszukiwaniu tego, co niedostępne, magiczne, zakazane – ale motywacja głównego bohatera. Dlaczego wyruszył na poszukiwania? Czy chęć wzbogacenia się była jego jedynym bodźcem? A co jeśli wokół niego działały siły – wewnętrzne i zewnętrzne – których nie był świadom? Ten punkt wyjścia wydał mi się dość znajomy. Każdy z nas porusza się w świecie, w którym przecina się wiele wektorów: nasze pragnienia, marzenia, czasami mrzonki przecinają się lub współgrają z siłami nadprzyrodzonymi lub, jak kto woli, prawami egzystencjalnymi.

Słowiańskie legendy, mity i wierzenia od zawsze interesowały pisarzy, malarzy i poetów, od Wyspiańskiego po Asnyka. Dzisiaj ogromnym powodzeniem cieszy się na przykład cykl powieściowy Katarzyny Bereniki Miszczuk pod tym samym tytułem. Co Panią najbardziej inspirowało podczas pisania scenariusza oprócz znanej i popularnej, najczęściej wykorzystywanej w teatrze historii Józefa Ignacego Kraszewskiego?

Inspirowała mnie nieodkryta i nierozpoznana do końca sfera wierzeń słowiańskich. Poszukiwałam ich tropów podążając za różnymi autorami: od Czesława Białczyńskiego poprzez Jerzego Strzelczyka, Andrzeja Szyjewskiego, Pawła Zycha i Witolda Vargasa, po opracowania Marii Janion, oraz ogólne antropologiczne interpretacje mitów autorstwa Jamesa Frazera i Josepha Cambpella. Najciekawszym momentem pracy nad scenariuszem był ten, w którym okazało się, że jedne interpretacje źródeł przeczą drugim. Ślady dawnych wierzeń pogańskich zostały skrzętnie zamiecione pod dywan lub wcielone w rosnące w siłę na ziemiach polskich chrześcijaństwo – stąd też trudność w jednoznacznej ocenie tego, co zostało. Niezmiennie ważne i inspirujące pozostało dla mnie jedno: droga bohatera, znamienna dla wszystkich struktur mitologicznych.

„Kwiat paproci” to tekst pełen niezwykłości, tajemniczości, baśniowości, czarów, magii, fantastyki, boskich wyroków… Czy łatwo jest takie cechy przedstawianej rzeczywistości, nazywanej w piosence wykonywanej przez Zorze „przeczaderską Jednią”, pokazywać na scenie, by były dla dzieci powyżej siedmiu lat wiarygodne i autentyczne?

Trudno mi ocenić przeniesienie tej rzeczywistości na scenę w kategoriach „łatwości”. Nie wiem, czy łatwo, wiem, że warto. I wiara w to, że warto niosła mnie – a właściwie nas wszystkich – przez cały okres prób (który, proszę mi wierzyć, nie był wcale taki łatwy w czasie pandemii). Przy tym składam ogromny ukłon w stronę moich współrealizatorów: Aleksandry Redy, która wyczarowała scenografię tego świata, tworząc rzeczywistość minimalistyczną i znaczącą zarazem; Łukasza Damrycha, którego muzyka wzbogaciła przestrzeń sceniczną, łącząc w sobie echa tradycyjnej muzyki ludowej i na wskroś nowoczesnych brzmień oraz Maćka Florka, którego choreografia wniosła nie tylko ogromną dynamikę, ale również pogłębiła metaforykę spektaklu. Oraz aktorów, którzy swoją wrażliwością wypełnili ten świat.

Jakich form i rozwiązań plastyczno-estetycznych czy wizualnych używa Pani do ożywiania tego magicznego świata i jak one przekładają się na inne elementy spektaklu? Na i ile różne sfery przedstawienia próbują łączyć tradycję ze współczesnością? W jakich kodach kulturowych ich twórcy się poruszają? Jak wygląda symbolika i jak daleko posunięta jest umowność zastosowanej konwencji?

Nawiązujemy do polskiego kodu kulturowego, kodu tradycyjnego o romantycznej proweniencji, ale z drugiej strony trzymamy się współczesności. W XIX wieku polski kod kulturowy był powiązany w dużym stopniu z kodem kultury europejskiej, współcześnie stanowi on język wyobraźni dla coraz mniejszej wspólnoty. Nasze myślenie współczesne przesiąknięte jest globalnymi kodami niesionymi w obrazach filmowych, animacjach – nie da się od tego uciec, zresztą nie widzę ku temu powodów. W spektaklu staramy się łączyć te dwa światy. Z jednej strony odwołujemy się do magicznej prostoty życia z końca XIX wieku (czasu sprzed przewrotu przemysłowego i zmian, które przyniósł ze sobą – że o przemianach politycznych nie wspomnę). Czerpiemy również z symboliki słowiańskiej, na podstawie której powstały na przykład maski postaci bogów: Białoboga i Czarnogłowa. Z drugiej strony sięgamy na przykład do musicalowej kreacji piosenek scenicznych. Mamy tu więc niezły misz-masz i mam nadzieję, że będzie on siłą tego spektaklu.

W spektaklu obok postaci realnych, Jasia i jego rodziny, pojawiają się również trzy Zorze – Jutrzenka, Południca, Wieczernica, a także władca krainy żywych i krainy umarłych, wspomniany już Białobóg i Czarnogłów. Czym te postaci z innego porządku wyróżniają się od pozostałych, oprócz wyraźnie określonych w scenariuszu cech dotyczących choćby temperamentu czy przypisanych wad i zalet?

Przede wszystkim sposobem kreacji scenicznej i doborem środków aktorskich. Jak wspomniałam wcześniej – Białobóg i Czarnogłów jako postaci z innego porządku są umaskowione, odczłowieczone. Podobne do ludzkich – tak samo jak w przypadku bogów greckich – są głównie ich przywary i namiętności. Natomiast Zorze są postaciami ze świata pośredników – boginkami, owszem, ale takimi, które znajdują się blisko człowieka i w sposób widoczny ingerują w jego działania. Stąd też ich sposób gry jest również skodyfikowany, ale już inaczej: to postaci nieco dzikie, poruszające się bardziej w zwierzęcy niż ludzki sposób, ale posiadające też nadludzką czułość w stosunku do tego, kim się opiekują.

Scenariusz „Kwiatu paproci” daje wiele możliwości wyeksponowania elementów edukacyjnych. Jak próbuje je Pani artykułować, by nie stały się zwykłą i nudną lekcją wychowania czy łopatologicznym wskazywaniem na to, co w naszym życiowym postępowaniu jest dobre, uczciwe czy właściwe?

Przede wszystkim staram się ich nie artykułować, a potraktować jako dodatkowy walor pojawiający się nieco „przy okazji” wejścia w świat przedstawiony. Każdy z nas ma w sercu głos, który kieruje go we właściwą stronę. Tak samo Jaś, główny bohater spektaklu. On nie przestaje słyszeć tego głosu, natomiast rozmyślnie przestaje go słuchać. Różnica jest odczuwalna dla każdego z nas – niezależnie od wieku. I to jest jedyne wskazanie, na którym bym się skoncentrowała.

Z jaką wiedzą na temat szczęścia, podążania za marzeniem, potrzeby akceptacji innych, poszukiwania własnej tożsamości, przekraczania ludzkich słabości, dążenia do ideałów wyjdą dzieci z Pani przedstawienia?

Zapewne każdy wyniesie własne przemyślenia – na co bardzo liczę. To, co próbowałam wyakcentować w spektaklu to moje osobiste przekonanie, że warto jest zatrzymać się na chwilę, by zrobić namysł nad swoimi pragnieniami, by wiedzieć, czy w drodze przez życie kieruje mną moje serce, czy to raczej ambicja i chęć udowodnienia, że jestem lepsza/lepszy niż w rzeczywistości. To, co dzieje się dalej, jest prostą konsekwencją moich wyborów.

„Kwiat paproci” grany jest jako spektakl familijny. Gdyby Pani miała zaprosić rodziców z ich pociechami na swoje przedstawienie, to co by im powiedziała?

Zapraszam do podróży w świat magii, w którym jedynym pewnym przewodnikiem jest głos własnego serca.

Tytuł oryginalny

Warto jest zatrzymać się na chwilę, by zrobić namysł nad swoimi pragnieniami

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła