EN

15.06.2024, 08:57 Wersja do druku

Okiem Widza: Opowieści babć szeptane córkom przez matki

„Opowieści babć szeptane córkom przez matki” w reż. Gianiny  Cărbunariu z Teatru Współczesnego w Szczecinie na 44. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

Tytuł tej sztuki działa jak magnes. Jest obietnicą niezwykłej opowieści pozwalającej przeniknąć międzypokoleniową tajemnicę kobiecego losu w otulinie magii. Nic z tego. Spektakl OPOWIEŚCI BABĆ SZEPTANE CÓRKOM PRZEZ MATKI autorstwa i w reżyserii Gianiny Cărbunariu Teatru Współczesnego w Szczecinie brutalnie wrośnięty jest w realia życia, dotyka najboleśniejszego, bo nadal nierozwiązanego tematu aborcji. Może dlatego, że zawsze budzi on ekstremalne emocje. Z założenia kontrowersyjny, z perspektywy kobiet bardzo ważny, przedstawiony został w ujęciu  zero jedynkowym, w swej wymowie czarno białej i nie jest sentymentalną, subtelną historyczną lekcją a wiwisekcją zbrodni. Ofiarami są kobiety, odpowiedzialnymi za formatowanie ich statusu mężczyźni. Od pokoleń, od zawsze wszechwładny, despotyczny, dominujący patriarchat. Rodzaj męski, który tworzy systemy, konstytuuje religie, ustala kanony, kontroluje zasady. Stoi od zawsze na straży swego status quo. Decyduje o tym, co jest dobre, co złe. Co dozwolone a co zakazane. Gwarantuje niewzruszoność odwiecznej hierarchii, w której to, co męskie ma rację, przewagę, władzę, co pozostaje zagrożeniem dla zdrowia, życia, kondycji, statusu kobiet. Mąż, ojciec, brat, kolega, lekarz, ratownik, milicjant/policjant to nie przyjaciel, druga połówka jabłka, człowiek niosący pomoc ale okrutne ramię systemu opresji, przemocy, zniewolenia, upokorzenia. On jest podmiotem, ona przedmiotem. On ma ciało i duszę, ona jest tylko tego ciała i duszy cieniem i to tylko wtedy, gdy pozostaje uległa, od niego zależna. Grzeczna, posłuszna, podporządkowana. Łagodna.

Scenariusz sztuki wyraźnie polaryzuje obie płcie. Zamysł dramaturgiczny Anny Mazurek ekstremalnie dowodzi swoich racji, gdy przywołuje tyranię Nicolae Ceaușescu w Rumunii, która systemowo ubezwłasnowolniała kobiety, poniżała je, gnębiła i doprowadzała do śmierci (zmarło około dziesięć tysięcy kobiet po aborcji), sugerując jej oczywiste analogie, widoczne w restrykcjach prawa antyaborcyjnego w Polsce za czasów sprawowania władzy przez PiS. Tym sposobem sztuka walczy. Swą publicystyczną narracją, ostro kreśloną formą atakuje ingerencję systemu w autonomię, niezależność, niszcząc podmiotowość kobiety, która przecież ma nie tylko obowiązki ale i winna mieć realne prawa. Tymczasem jej rola sprowadza się do służby patriarchatowi(jedyne kobiety obecne podczas obrad przy okrągłym stole były sprzątaczkami, dowodem jest fragment filmu dokumentalnego). 

Kontekst sztuki (scenografia i kostiumy Anny Marii Karczmarskiej, Mikołaja Małka) -siermiężny, biedny, surowy- przytłacza, pozbawia nadziei. Moment zamiatania zeschłych liści, które przykrywają szczelnie ziemię jest jak dawanie jej przestrzeni do swobodnego oddechu. Narracja nie zaskakuje; to powtarzane stereotypy, stare historie, dobrze znane argumenty, racje tylko jednej strony-tej słabszej, pokrzywdzonej, zostawionej samej sobie. Interesująca jest gra zespołowa aktorów. Ta sceniczna wspólnota walcząca o zmianę traktowania kobiet umożliwia budowanie postaci łączących wyraziste charakterystyki bohaterów sztuki z bardzo intensywną ekspresją postaw poszczególnych aktorów, którzy wtrącają swoje kwestie, komentują granych przez siebie bohaterów, ostentacyjnie odmawiają uczestniczenia w scenach, ale też podejmują się wejść w role porzucone przez innych. W efekcie odczuwa się głębokie osobiste zaangażowanie osób biorących udział w tym projekcie, jakby właśnie ono było najważniejsze w sprawie, o którą się walczy. Spektakl próbuje wzbudzić emocje, wciągnąć widzów w przedstawianą tematykę. Argumentuje pogląd na sprawę, ilustruje problemy, przedstawia sytuację, uzasadnia postawę kobiet i mężczyzn. Na koniec po wielokroć powtarza numer telefonu, pod którym kobiety myślące o aborcji mogą uzyskać pomoc. Dobitnie pokazuje, że staje po stronie kobiet. Upomina się o empatię, zrozumienie. Domaga się respektowania praw kobiet. Czy robi to skutecznie, każdy widz musi ocenić sam. Wiele tu zależy od osobistego punktu widzenia. Ważne, by w tej kwestii nie być obojętnym. Spektakl w tym niewątpliwie pomaga.

Pod wpływem obrazów i treści tego spektaklu rodzi się myśl, że cywilizowany, rozbuchany informacyjnie, intelektualnie, światopoglądowo świat nadal nie wypracował zakresu definicji człowieczeństwa. Nadal nie wie, od(aborcja) -do(eutanazja) którego momentu każda istota już-jeszcze jest człowiekiem, bo dyskusja trwa, sporom nie widać końca. Ignorowana jest równość, wolność i braterstwo (ale i siostrzeństwo) systemowo i indywidualnie. Prowadzona jest bardziej lub mniej widoczna, agresywna walka o władzę człowieka nad człowiekiem. Trwa permanentna wojna o dominację. Może chodzi o utrzymanie chaosu, bo łatwiej jest wtedy perfidnie manipulować, bezkarnie stosować środki przymusu. Zatraca się w nim zdrowy rozsądek, instynkt samozachowawczy, zwykłe poczucie przyzwoitości, godności. Szacunek. Odpowiedzialność. Nie dostrzega się w innych siebie. Traktuje się ich jak terytorium, które trzeba podbić, spacyfikować, wykorzystać, zniewolić, zniszczyć, usunąć. Bezdusznie, bezrefleksyjnie, egoistycznie użyć wyłącznie dla przyjemności. W mamidle miłości. No właśnie, o niej nie ma tu w ogóle mowy.

Opowieści babć szeptane córkom przez matki stają się w tej relacji spuścizną przeklętą. Nie są idącą w pokolenia bajką a never ending reality horrorem. Przywoływane po wielokroć w spektaklu niewinne: "Dawno, dawno temu.." irytuje, bo aż ciśnie się na usta kwestia: "Jak było na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen,.." Kobiety nadal muszą radzić sobie same. To naprawdę bardzo, bardzo smutne. Przygnębiające.

Źródło:

Okiem Widza
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk

Data publikacji oryginału:

15.06.2024