„Przesyłka z zaświatów” Paula Elliotta w reż. Cezarego Żaka z Agencji Artystycznej Certus z Częstochowy w Scenie Relax w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
Stolica doczekała się wreszcie możliwości obejrzenia inscenizacji spektaklu, na którym bawiła się widownia w kilku innych miastach. W Scenie Relax odbyła się warszawska premiera „Przesyłki z zaświatów” autorstwa Paula Elliotta, w tłumaczeniu Bogusławy Plisz-Góral i reżyserii Cezarego Żaka, wyprodukowanego przez Agencję Artystyczną CERTUS.
Jest to prześmieszna komedia, w trakcie której są jednak takie chwile, że w oku może zakręcić się łza. Jednak zdecydowanie przeważa nastrój wspaniałej, ciepłej zabawy. Ciepłej dlatego, że opowiada o długoletniej przyjaźni czterech pań, które swoje 18 urodziny obchodziły już baaardzo dawno temu. Różnią się swoimi charakterami, swoim zachowaniem, każda ma inną sytuację rodzinną. Jednym z konkretów łączących je, są trwające od wielu lat regularne spotkania brydżowe. A do tego jak wiadomo potrzeba czterech osób. I jedna z nich, ta najbardziej kreatywna, robi koleżankom przykry dowcip i umiera. Co z tego wynika? Otóż, wbrew ozorom, cała masa prześmiesznych sytuacji.
Inscenizacja wyreżyserowana przez Cezarego Żaka, pokazana w Scenie Relax, ma pięcioosobową obsadę. Są to: Justyna Ducka (Rachel/córka), Katarzyna Kwiatkowska (Lena), Kinga Preis (Millie), Katarzyna Żak (Connie/matka) oraz jedyny męski rodzynek Kuba Gąsowski (Bobby/policjant). Trudno, żeby z tak znakomitym gronem artystycznym nie osiągnąć sukcesu. Miałem ogromną uciechę patrząc zarówno na najmłodszą w tym gronie Justynę Ducką, która wspaniale dostosowała się do poziomu aktorskiego pozostałych, bardziej doświadczonych koleżanek, jak i na: Katarzynę Kwiatkowską (ach, ten jej ciąg do butelek i bardzo delikatnie zarysowane efekty tego!), Kingę Preis (od razu przypomniał mi się jej występ w „Makabreskach” w warszawskim Teatrze Syrena. Kto go nie widział bardzo dużo stracił!) i Katarzynę Żak (wspaniale grającą najbardziej ogarniętą w tym szalonym gronie postać). Kuba Gąsowski wyszedł obronną ręką z tej specyficznej sytuacji, jaką jest bycie jedynym facetem w damskim gronie (co automatycznie przykuwa uwagę widza), ale równocześnie nie dając się zdominować aktorsko przez szalejące na scenie cztery panie.
A propos szaleństwa. Spory w tym udział ma Rafał Maserak, twórca choreografii, która sądząc po reakcji, przypadła do gustu szczególne damskiej części widowni.
Z tą inscenizacją związana jest mała ciekawostka. Tekst sztuki przetłumaczyła (słucha się go znakomicie!) Bogusława Plisz-Góral. Jej oryginalny tytuł brzmi: Exit Laughing. Otóż tę samą sztukę, w tym samym tłumaczeniu, można zobaczyć w innym teatrze, w innej obsadzie, w innej reżyserii i pod tytułem „Umrzeć ze śmiechu”.
Ale ja Państwa namawiam do obejrzenia inscenizacji zatytułowanej „Przesyłka z zaświatów” w reżyserii Cezarego Żaka, którą obejrzałem w Scenie Relax.