EN

30.08.2021, 17:04 Wersja do druku

Nowa jakość i nowe życie Kory

"A planety szaleją... (Młodzi w hołdzie Korze)" wg tekstów Olgi Jackowskiej i Marka Jackowskiego w reż. Anny Sroki-Hryń, eksperyment sceniczny w ramach przedmiotu "Sceny dialogowe muzyczne" na II roku Kierunku Aktorstwo w Akademii Teatralnej w Warszawie, w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Vova Makovsky / mat. teatru

To, co robi Anna Sroka-Hryń ze studentami Akademii Teatralnej w Warszawie zasługuje na szczególne wyróżnienie, zwłaszcza jeśli chodzi o piosenkę aktorską, literacką, taką, w której o coś chodzi, mądrą, dojrzałą myślowo, usiłującą coś nam powiedzieć, a nie zatrzymującą się na poziomie infantylnych emocji dominujących w dzisiejszej muzyce rozrywkowej. Sroka-Hryń, jako aktorka znakomicie śpiewająca, doskonale potrafi poruszać się w tych rejonach tradycji, które należą do określonego modelu kultury – takiego, gdzie najważniejsza jest zawarta w utworze wokalnym obserwacja świata, rozważna ale wnikliwa, operująca obok emocji również ironią i tym samym prowokująca do interpretacyjnych rozważań. Stąd zapewne takie a nie inne wybory repertuarowe i sięganie do tych autorów, dla których najważniejsza jest z jednej strony świadomość używanego rzemiosła, z drugiej wyraźnie artykułowana postawa wobec otaczającej nas rzeczywistości.

W pastelowym, wysmakowanym formalnie i wycyzelowanym w najmniejszym szczególe spektaklu „A planety szaleją…”, który wszedł do repertuaru Sceny w Baraku Teatru Współczesnego w Warszawie, Anna Sroka-Hryń z kompozytorem Mateuszem Dębskim, sięgając po twórczość Kory Jackowskiej i do piosenek jej męża, stworzyli godzinne przedstawienie będące ciągiem bezpośrednio po sobie następujących obrazów, zdecydowanie bardziej teatralnych niż estradowych. Ich fabularnym spoiwem jest precyzyjnie konstruowana wspólnota używanych tonów i konsekwentne, od początku do końca, budowanie nastroju, poprzez wrażliwość wykonawców silnie oddziaływującego na emocje widza, gęstej i mocno rozwibrowanej atmosfery zamkniętej w ryzach szlachetnej formy, w działaniach scenicznych mocno zsynchronizowanych z zawartością myślową interpretowanych utworów.

Realizatorzy nie dają publiczności szansy na oklaskiwanie każdej piosenki (a chciałoby się, bo młodzi aktorzy wykonują je z ogromnym talentem), kolejne sekwencje pełnie silnie kontrastowanych emocji, wzmagając zainteresowanie, płynnie przechodzą jedna w drugą, raz czyni to sam dźwięk czy muzyczna fraza, innym razem zmiana dokonuje się poprzez uruchomienie jedenastoosobowej grupy w innej konstelacji scenicznej. W skromnej scenografii (jedenaście krzeseł, białe skrzydła) Ada Dec, Natalia Stachyra, Karolina Piwosz, Maja Polka, Jagoda Jasnowska, Olga Lisiecka, Maciej Dybowski, Juliusz Godzina, Wojciech Melzer, Maciej Kozakoszczak i Tomasz Osica próbują dotrzeć do wszystkich niuansów zawartych w tekstach Kory Jackowskiej i jej specyficznego języka istniejącego poza literacko-obyczajowymi modami – robią to z dużą dozą ekspresyjnej żarliwości, przejęcia i zrozumienia, niekiedy zachowując swoją tożsamość, innym razem poprzez figuratywnie budowaną zbiorowość . Pomagają im aranżacje Mateusza Dębskiego, które, w dużej mierze dzięki użyciu dźwięków harfy, kontrabasu i pianina, odchodzą od tego, co znamy z nagrań i płyt zespołu Maanam. Każda piosenka zyskuje w przedstawieniu Anny Sroki-Hryń nową jakość i nowe życie – odczytanych intencji nie podaje się jednak w sposób oczywisty, ale obudowuje kunsztowną formą zastosowaną w działaniach ruchowych, ubiera w metaforę i w precyzyjną obserwację ludzkich zachowań. Nie penetruje tylko tej rzeczywistości, w której żyła sama autorka „Szarych miraży” i do której się odnosiła, ale nawiązuje również do tych treści, które silnie korespondują z tym, o co przychodzi nam walczyć dzisiaj, i są – jak się okazuje – wciąż aktualne.

Bez wątpienia siłą tego muzycznego widowiska, skupionego na prostocie i czystości języka, również teatralnego, jest konsekwencja, ale i też pewien rodzaj swobody, w konstruowaniu myślowego przekazu i stylistycznej jednorodności jego poszczególnych elementów tekstowo-muzycznych. Wszyscy aktorzy, dzięki swojemu zaangażowaniu, mają w tym spektaklu nad publicznością władzę absolutną. Są pewni każdego gestu, każdego słowa, każdej myśli. Umiejętnie omijają rafy aktorskiego referowania na rzecz głęboko przemyślanej interpretacji, niekiedy nawet bliskiej kreacyjnemu traktowaniu materiału, z jakim przyszło się na scenie zmierzyć.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła