Publikujemy wspomnienie Aliny Anny Grabowskiej-Drzewicy Popławskiej.
Szóstego bowiem października 2024 roku odeszła do Stwórcy Alina Anna Grabowska-Drzewica Popławska z domu Mosco. Kim była ta DAMA? PRAWNUCZKĄ WŁOCHA – oficera napoleońskiego i córką przemysłowca i oficera RP, zabitego w Katyniu. Miała wiele talentów: pisała wiersze, pięknie śpiewała, grała na fortepianie, malowała i znała trzy języki. A ukochanym jej zawodem była charakteryzacja. Uczyła się jej najpierw prywatnie – u wielkiego wynalazcy charakteryzatorskiego Franciszka Cieślaka. Ukończyła też „szkołę wiedeńską” (z filią w Warszawie). Potem pracowała w Teatrze Polskim i Klasycznym w Warszawie. Trzecim teatrem, w którym pracowała, był Dramatyczny za dyrekcji Gustawa Holoubka. Tam znalazł ją film. I jemu poświęciła się bez reszty. Prawie zamieszkała w Wytwórni Filmowej na Chełmskiej. Przeszła w niej wszystkie szczeble zawodowe i została wziętą samodzielną artystką charakteryzacji. Pokochała kino i telewizję z wzajemnością. Współpracowała przy powstawaniu wielu filmów fabularnych. Ale do najbliższych sercu zaliczała „Trzecią część nocy” A. Żuławskiego, „Domy z deszczu” R. Bera, „Małą sprawę” J. Kondratiuka, serial J. Gruzy „Czterdziestolatek”, „Wyznanie” i „Czarodzieja sceny” M. Popławskiego, „Wisłę”, „Kruka” i serial „Jak cudne są wspomnienia” St. Janickiego, „Zemstę” i „Katyń” A. Wajdy oraz „Pianistę” R. Polańskiego. Filmy te były ukoronowaniem Jej wieloletniej pracy dla telewizji i kinematografii. Zwłaszcza „Katyń” ciężko przeżyła – jako córka oficera, który tam zginął. Robiąc ten film, chciała pożegnać swego Papę, porucznika lotnictwa. Opisaliśmy te przeżycia w noweli publikowanej przez Instytut Teatralny na e-teatrze, zatytułowanej „Życie w cieniu Katynia”.
Anusię poznałem 53 lata temu, kiedy wyglądająca jak piękna grecka boginka zawitała na plan filmu „Na przełaj” J. Łęskiego. I to gdzie – do Łazienek – do antycznego amfiteatru. Wracała z Malty (bo była i żeglarką) – pięknie opalona, młoda, zgrabna, rudowłosa. Cudo! Do tego ubrana była w białą tunikę, złoty paseczek i złote sandałki. Zjawisko! Pokochaliśmy się od razu i zostali do końca razem (nie chcąc widzieć mijającego czasu). Tak cudownego, ciepłego, urokliwego, dobrego i przyjacielskiego człowieka, jakim była Moja Żona, już nigdy nie spotkam. Ona też kochała przyrodę. Zwierzęta lgnęły do Niej, a rośliny rozkwitały pod Jej ręką. Ludzie zaś w Jej towarzystwie stawali się lepsi. Ja też. Była katoliczką i wielką patriotką, a także kochającą matką córki Beaty i taką samą żoną. Ukrywała swe ciężkie choroby, aby mnie (mocno słabującego) nie denerwować. Odeszła od nas nagle, mając lat 85. Zrobiła to cichutko – bo nie przeżyła drugiego udaru mózgu. Wiele lat należała do Stowarzyszenia Filmowców Polskich i do Rodziny Katyńskiej.
Anusiu, obiecuję Ci, że jeszcze niejeden spektakl i film zrobimy „po tamtej stronie” w „Największym Centrum Sztuki”, w którym się spotkamy. Miłość bowiem i sztuka są nieśmiertelne.
Mieczysław Drzewica Popławski
Osamotniony Mąż i Reżyser pozbawiony Muzy