EN

25.10.2023, 12:16 Wersja do druku

Łódzkie Spotkania Baletowe 2024 – dlaczego jestem na nie

Raz na dwa lata w Łodzi odbywa się święto baletu. Impreza, która przeżywała swój renesans w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, dziś chyba funkcjonuje siłą inercji, bowiem nie ma pomysłu co z nią można zrobić i jak powinna wyglądać - pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.

Przypadkowość programu już od kilku edycji jest zadziwiająca. Jednak co innego jest bardziej zastanawiające. Nazwa wydarzenia zawiera słowo „balet” a to nie „taniec”. Owszem dwa zjawiska funkcjonują obok siebie, ale nie ma między nimi znaku równości. Obecnie w naszym kraju mamy wiele festiwali tańca, a łódzka impreza szczyciła się właśnie ową odmiennością – hołdu dla sztuki baletowej. I mam poczucie, że ktoś o tym zapomniał. Z lubością pokazuje się widowiska taneczne, zapraszając prace artystów współczesnych, odchodząc od ukazywania tradycji, piękna klasyki baletowej. Nie tylko ów aspekt jest problemem, ale jakość prezentowanego programu. Ostatnie spotkania baletowe z roku 2022 zawierały w programie zaledwie cztery zespoły w tym łódzki, w roku 2024 będzie identycznie. Jako radość należy przyjąć prezentację Opery w Lyonie z dwoma pracami wielkiego reformatora Merce Cunninghama, ale dalej jest już dziwnie. Będą gościć trzej choreografowie izraelscy, i bardzo dobrze: Ohad Naharin, Eyal Dadon i Sharon Eyal, ale rodzi się znak zapytania. Czy ma sens pokazywanie w jednym przeglądzie podobnych stylistyk tańca? Przecież świat współczesny pełny jest wspaniałych twórców, którzy zmieniają świat tejże sztuki, a widz w Polsce ma prawo poznać różnorodność, a nie jednorodność. Zespół łódzki wykona Romeo i Julię do muzyki Hectora Berlioza w choreografii Sashy Waltz. I pytanie czy to w ogóle jest widowisko baletowe, a nie raczej wokalno-taneczne? Nazwisko artystki już nie jest tak ekscytujące jak kilka lat temu. Blednie coraz bardziej i raczej to dawny powiew eksperymentu, a nie wielkich, spektakularnych widowisk.  Na dodatek to nie nowa produkcja, a odtworzenie wcześniej prezentowanej w Paryżu.

 Mój apel jest prosty – albo kształtować program godny nazwy, choćby z dwoma spektakularnymi wykonaniami wielkich dzieł baletowych lub zmienić nazwę imprezy. Łódzkie Spotkania Tańca wydają się najbardziej adekwatne. Na dodatek dodanie podtytułu zawierającego tematykę przeglądu, albo państwo, z którego wywodzą się zespoły i choreografowie, byłoby bardziej spójnym konceptem. Dziś bliżej do przypadkowości, a nie przemyślanego programu. Szkoda. Znów zmarnowana szansa. I tak się kołysze ta łajba, a raczej osiada na mieliźnie. Brakuje godnego, znającego światowy program menadżera, który nadałby tchnienie imprezie. Czas go poszukać, odnaleźć i powierzyć zbudowanie autorskiej imprezy.

 W tym roku na pewno zobaczę Cunninghama, to gratka niebagatelna. Polecam również inne wydarzenia, bo warto. Ale to nie balet, to nie ten świat. Czas na zmianę podejścia i zrozumienie o czym ma być owe biennale, które ożywia łódzki Teatr Wielki gośćmi ze świata raz na dwa lata.

Tytuł oryginalny

ŁÓDZKIE SPOTKANIA BALETOWE 2024 – DLACZEGO JESTEM NA NIE

Źródło:

Kulturalny Cham
Link do źródła