EN

18.12.2023, 19:38 Wersja do druku

Lekcja pokory

„Joga” Emmanuela Carrère’a w reż. Anny Smolar w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Pisze Magdalena Mikrut-Majeranek w „Teatrologii.info”.

fot. Ryszard Kornecki / mat. teatru

Wieńcząc rok 2023, krakowski Stary Teatr zaprezentował pełną refleksji i smutku sztukę Joga w reżyserii Anny Smolar. Powstała na kanwie autobiograficznej powieści francuskiego pisarza Emmanuela Carrère’a, niezwykle intymna, poruszająca opowieść o zmaganiach z chorobą, zaprezentowana została w dniu inauguracji 16. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia w Krakowie.

W pierwotnym zamyśle Joga miała być „pogodnym podręcznikiem medytacji”, jednakże z uwagi na osobiste przeżycia autora, jak i zamach terrorystyczny, do którego doszło 7 stycznia 2015 roku w siedzibie satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu, koncept uległ zmianie. Tragedia ta pośrednio dotknęła pisarza, bowiem w wyniku ataku zginęło 12 osób, w tym Bernard Maris, ekonomista i dziennikarz, a także partner przyjaciółki Carrère’a – Hélène Fresnel. W wyniku tego splotu wydarzeń pisarz zmodyfikował swoje plany, pisząc autobiograficzną opowieść ufundowaną na doświadczeniach związanych z kryzysem zdrowia psychicznego, w której obnaża on swoje słabości. Mówiąc o nich otwarcie, normalizuje zarazem problem, z którym zmaga się coraz więcej osób. Tak powstała autobiografia psychiatryczna uwrażliwiająca na los Drugiego.

Czy Joga Emmanuela Carrère’a ma dramaturgiczny potencjał? Po lekturze powieści można odnieść wrażenie, że niekoniecznie. Jednakże z niełatwą materią postanowiła zmierzyć się reżyserka Anna Smolar, znana krakowskiej publiczności m.in. z Halki czy Kopciuszka Joëla Pommerata. Absolwentka literaturoznawstwa na paryskiej Sorbonie odpowiada także za scenariusz spektaklu. Smolar, wspierana przez Tomasza Śpiewaka odpowiedzialnego za dramaturgię, uczyniła z autobiograficznej powieści teatralny majstersztyk.

Głównym bohaterem przedstawienia jest mężczyzna w średnim wieku, po przejściach i z bagażem doświadczeń, dobrze sytuowany, ale złakniony miłości. Sam mówi o sobie, że jest osobą uprzywilejowaną. Opowieść o zmaganiach z chorobą została zestawiona z praktykowaniem jogi i medytacją, której może oddawać się podczas kursu vippasany. O definicje tej drugiej nieustannie dopytuje dziennikarz towarzyszący Emmanuelowi. Bohater dokonuje wiwisekcji, odsłaniając przed widzami swoje słabości, co jeszcze jest mało popularną praktyką. Łamiąc stereotypy bez zawahania zdejmuje maskę i zrzuca krępujący go kulturowy gorset, wyzbywając się ról wpisanych szablonowo w życie mężczyzny. Jego pogarszający się stan zdrowia obserwujemy nie tylko przez pryzmat gestów i mowy ciała, swoisty rozłam osobowości zaznaczono także w warstwie audialnej poprzez wprowadzenie dobiegających z offu trzasków.

Joga w wykonaniu aktorów Starego Teatru ukazuje niełatwą drogę człowieka spętanego ograniczeniami, jakie narzuca mu choroba afektywna dwubiegunowa. Prolog otwierający przedstawienie stanowi wprowadzenie do poruszanej tematyki, lecz scena ta nie została wyjęta z kart powieści Carrère’a, a dopisana. Na pozór wydaje się, że jest niepotrzebna, zbędna, lecz w istocie stanowi preludium do dramatu, który za chwilę rozegra się na scenie, ukazując różne odsłony bólu i cierpienia wynikającego ze straty. Podczas retrospekcji Alicja Wojanowska i Łukasz Stawarczyk opowiadają o śmierci psiego towarzysza – Zuli. Motyw psa pojawia się także w powieści, kiedy Carrère przytacza słowa Winstona Churchilla dotyczące ludzi znerwicowanych, melancholików, którzy spędzają życie na „walce z czarnymi psami”. To scena ustanawiająca klimat narracji, będąca wstępem do rekonstrukcji bólu, z jaką mamy do czynienia w dalszej części przedstawienia. Obserwując poczynania głównego bohatera, widzowie stają się świadkami powolnego rozpadu tożsamości, rozdwojenia osobowości. Towarzyszą bohaterowi w codziennych zmaganiach, w chwilach wzlotów i upadków, przyglądają się procesowi jego hospitalizacji i wychodzenia z kryzysu.

Spektakl nie jest wierną adaptacją dzieła Carrère’a, bowiem zastosowano niezbędne skróty, kastrując scenariusz z morza historii opowiadanych przez pisarza, nie pozbawiając przy tym tekstu nadrzędnej idei. Dokonano selekcji treści, wybierając jedynie pewne motywy, które uzupełniono dialogami ułożonymi przez aktorów. Poznajmy zatem historię romansu w Genewie, opowieść o wywiadzie udzielonym amerykańskiemu dziennikarzowi (Łukasz Stawarczyk) czy kontrowersje związane ze złamaniem umowy zawartej z byłą żoną (Małgorzata Zawadzka w roli Hélène Devynck – scena ta została zresztą wyjęta poza nawias, rozgrywa się bowiem w przestrzeni przeznaczonej dla publiczności) – domagającą się usunięcia jednego z rozdziałów książki, a także dykteryjkę o Leros, gdzie główny bohater, próbując odnaleźć harmonię, prowadził warsztaty z emigrantami i poznał tajemniczą Ericę (doskonała Dorota Pomykała), która również prowadzi niewidzialną walkę z wewnętrznymi demonami. O ile Emmanuelowi towarzyszy widmo wznowy choroby, o tyle kobieta wskazuje, że prześladuje ją cień – skutek udaru, znajdujący się na lewym ramieniu, na granicy pola widzenia. Wspólne rozmowy przynoszą im wytchnienie. Nadrzędny jest jednak proces uświadamiania sobie choroby i zmagań z samym sobą, depresją, myślami samobójczymi oraz oswajaniem diagnozy. Towarzyszymy bohaterowi podczas leczenia, przechodzenia przez elektrowstrząsy i przyglądamy się relacji Emmanuela z ojcem (świetny w tej roli Roman Gancarczyk), opiekującym się synem przechodzącym kryzys. Choć nie może zrozumieć zamiłowania syna do ekshibicjonizmu i obnażania prywatności w pisanych przez niego książkach, wspiera go w chorobie.

Krakowska inscenizacja stanowi esencję przekazu Carrère’a, a realizatorzy umiejętnie dozują ogromny smutek i cierpienie, które są przedstawione na kartach powieści. Smolar porzuciła wpisaną w tekst formułę konfesyjnego monologu narratora, wprowadzając na scenę innych bohaterów dramatu istnienia, krążących w „Układzie Słonecznym” świata Carrère’a. Dzięki temu zabiegowi poznajemy głównego bohatera z różnych punktów widzenia. Choć na scenie dzieje się dużo, wszystko, co nie dotyczy Emmanuela, schodzi na plan dalszy, stanowi jedynie tło dla spektaklu rozgrywającego się między dwoma protagonistami – dwoma wcieleniami głównego bohatera.

To studium przypadku. Spektakl dotykający trudnych tematów stanowi refleksyjną opowieść, z której należy wyciągnąć wnioski. Niczym w kalejdoskopie zmienia się nastrój bohatera, który wpada z euforii w złość, z radości w przygnębienie. Splatają się tu ze sobą strata, ból, cierpienie – i to psychiczne, i fizyczne – pojawiają się, na chwilę znikają po to, aby powrócić z większą mocą. Słowem, niczym voyeryści widzowie podglądają metamorfozę człowieka i zmieniające się stany psychiczne. Choć w spektaklu wielokrotnie pojawia się motyw tańca, to choreografię Pawła Sakowicza można potraktować szerzej – jako taniec splątanych myśli, narastających emocji, które szukając ujścia, meandrują, wwiercając się w pamięć. Bohater, jak pisze Carrère, staje się „zabawką w rękach tachypsychii”. W pamięci zapada też m.in. pełen gwałtownych emocji „taniec z kanapą”.

Dramat Emmanuela rozgrywa się w przestrzeni stworzonej przez Annę Met. Scenografia jest skromna, zaaranżowana na wzór poczekalni, jakich wiele w przychodniach czy szpitalach. Jednakże wszechobecne dywany wskazują raczej na miejsce medytacji, przestrzeń bardziej przytulną, oswojoną. Scena została z dwóch stron otoczona krzesłami, a ściany pokrywają wertykalne rolety z motywem wzburzonej morskiej wody. Po lewej stronie ustawiono kanapy, które w dwóch scenach pełnią także rolę samochodu. Podwójną funkcję mają także krzesła, które udają motocykl, jakim Emmanuel mknie przez miasto wraz z amerykańskim dziennikarzem. Króluje umowność. Ważnym elementem są projekcje wideo przygotowane przez Rafała Paradowskiego, obrazujące myśli kołaczące się w głowie Emmanuela. Ekran znajduje się za gigantyczną, przezroczystą bańką.

Jogę przygotowano z dbałością o szczegóły, z pieczołowitością podchodząc do kwestii zdrowia psychicznego. Dzięki olbrzymiej wrażliwości twórców na scenie zarysowany został dramat człowieka cierpiącego na chorobę dwubiegunową. To rozszczepienie podmiotu, tożsamości, świadomości podkreślono poprzez zaangażowanie do roli głównego bohatera dwóch aktorów – Michała Majnicza i Radosława Krzyżowskiego. Obaj, niczym bracia bliźniacy, ubrani zostali w bordowe swetry, koszule i spodnie. Ten dwugłos pozwala widzowi na uzmysłowienie sobie walki, jaką toczy osoba zmagająca się z chorobą. Wewnętrzna walka została najwyraźniej uwidoczniona w scenie spotkania z amerykańskim dziennikarzem „New York Timesa” Wyattem Masonem, który odwiedza pisarza w jego pustym mieszkaniu mieszczącym się w modnej paryskiej dzielnicy przy rue du Faubourg-Poissonniere. Emmanuel proponuje gościowi herbatę, po czym trzęsącymi się rękami szuka czystych kubków, a następnie kompulsywnie słodzi gorący napój, aby po chwili sam siebie zganić za przesłodzenie. Dwie postacie współtworzące jednostkę, ścierają się, kłócą, prowadząc wojnę podjazdową. Podczas gdy Radosław Krzyżowski jest euforyczny, emocjonalnie rozedrgany, Michał Majnicz jawi się jako bardziej opanowany, spokojny, ale i cyniczny mężczyzna, który z łatwością wymierza ciosy, oceniając i krytykując wszystko. Aktorzy są znakomici i świetnie się dopełniają, jednocześnie ze sobą walcząc. Jak pisze Carrère: „najgorsze dla kogoś takiego jak ja, kto nawykł do autoanalizy, jest to, że gdy zapadnie diagnoza i zostanie rozpoznany sposób działania choroby, nabieramy dystansu, ale ten dystans na niewiele się zdaje. Chyba tylko pomaga nam uświadomić sobie, że niezależnie od tego, co myślimy, mówimy i robimy, nie możemy polegać na samych sobie, bo jest nas dwóch w ciele jednego człowieka, i ci dwaj są dla siebie wrogami”. Ta dwoistość, złożoność jest destrukcyjna, w głowie głównego bohatera trwa permanentny pojedynek, w którym na polu walki naprzeciwko siebie stają dwie wrogie siły, dwa temperamenty, różne pragnienia.

Wymowa spektaklu jest niezwykle aktualna. Niemal każdy z nas zmaga się z jakimiś demonami, toczy wewnętrzną walkę z samym sobą. Nie zawsze wszystko jest widoczne, może się bowiem wymykać poznaniu, jeżeli brakuje nam dostatecznej wrażliwości. Dzięki scenicznej adaptacji przekazu Carrère’a głośno wybrzmiewa napomnienie o potrzebie empatii i zrozumienia drugiego człowieka. Pisarz w autobiograficznej powieści porusza kwestię choroby, wskazując, że jego przypadłość nie może być deprecjonowana. Wskazuje, że „chodzi o to, że jestem chory, tak samo chory, jak gdybym miał udar albo zapalenie otrzewnej, przykują mnie zatem do łóżka, poszukają odpowiednich leków, zresztą nikt przede mną nie ukrywa, że szukają po omacku i może nie od razu trafią na coś, co natychmiast zadziała […]”.

Anna Smolar, biorąc na tapet Jogę Emmanuela Carrère’a, zabiera ważny głos w dyskusji o kondycji człowieka, przypominając o schorzeniach, które trapią nie tylko ciało, ale i duszę, a które jeszcze do niedawna traktowane były jako wstydliwy temat, swoiste tabu. Spektakl artystów Starego Teatru w Krakowie jest subtelny, poruszający, ale i pouczający. Uwodzi znakomitym, pełnym autentyzmu aktorstwem. To jedno z tych przedstawień, które niczym powidoki długo pozostają przed oczami.

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Magdalena Mikrut-Majeranek

Data publikacji oryginału:

14.12.2023