EN

28.03.2025, 10:49 Wersja do druku

#KurierTeatralny: Brytanik

„Brytanik” Jeana Racine’a w reż. Grzegorza Wiśniewskiego na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Pisze Piotr Sobierski.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Grzegorz Wiśniewski powraca na scenę Wybrzeża w znakomitej formie. Najnowsza premiera, pomimo, że rozgrywana w małej przestrzeni, pochłania swoim rozmachem, jednocześnie bardzo sugestywną, a przy tym wyciszoną grą aktorską.

Po spektakularnym „Quo Vadis” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka (Teatr Muzyczny w Gdyni) na trójmiejskiej scenie ponownie pojawia się w tym sezonie Neron. Dramat Jeana Racine'a kieruje nas w kulisy rodzącej się dopiero tyranii, gdzie Neron próbuje odciąć matczyną pępowinę, a Agrypina wciąż stara się zarządzać z tylnego siedzenia, sterując rzymską armią i polityką zgodnie ze swoimi interesami. Wszystko po to, aby zachować kontrolę nad sytuacją w cesarstwie oraz odsunąć widmo przejęcia tronu przez następcę, czyli tytułowego Brytanika. Los mężczyzny zdaje się być przesądzony, podobnie jak przyszłość jego związku z ukochaną Junią. Zresztą na miłość nie ma w tej rozgrywce miejsca. Nawet jeżeli z każdego konfliktu jest wyjście, w końcu jak mówi Narcyz „Po co się zwalczać. Lepiej połączyć siły”, górę bierze żądza władzy. Nie od dziś wiadomo, że ta pochłania i deprawuje.

Kameralny dramat rozgrywany jest w minimalistycznej, efektownej scenografii. Mirek Kaczmarek stworzył sterylne, ciemne wnętrze, które wypełnił fantastycznym światłem. To ono wraz z muzyką (Marcin Nenko, Katarzyna Dałek) budują nastrój spektaklu. Wielkie lustrzane ściany odbijają spojrzenia bohaterów, służą też za ekrany, na których pojawiają się w czasie realnym zbliżenia na ich twarze. Nadużywany w teatrze zabieg, w tej historii zdaje się kluczowy dla podkreślenia pałacowych intryg oraz wzmocnienia niepokoju, który towarzyszy każdemu z bohaterów. Reżyser w ten sposób uwypukla powagę sytuacji, ale też wciąga widzów w wir wielkiej polityki.

Spektakl Wiśniewskiego stoi aktorami. Piotr Biedroń jako Neron i Robert Ciszewski w roli tytułowej to postaci na przeciwległych biegunach - jeden już na tronie, zdradzający rodzące się w nim szaleństwo, drugi w rozpaczy oddalających się miłości i władzy. Pomiędzy nimi Narcyz (Jarosław Tyrański), który niczym najlepszy strateg lawiruje pośród najważniejszych osób Rzymu. Pierwsze skrzypce należą jednak do Doroty Kolak. Jej Agrypina, wzmocniona fantastyczną charakteryzacją i kostiumem, zdaje się pozornie wyciszoną kobietą. W tej ascetycznej grze uwypukla rozsadzające ją wewnątrz emocje. W odpowiednich momentach budzi strach i odrazę, ale potrafi być zabawna, a nawet wzruszająca. Każdy szaleniec u steru władzy zdaje się jednym z nas i jak sama mówi: Tyrania zawsze na początku lśni. Pozostaje tylko pytanie – czy jesteśmy w stanie na tyle szybko zdać sobie z tego sprawę, aby uchronić to piękne, pałacowe wnętrze przez rozlewem krwi?

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Tytuł oryginalny

#KurierTeatralny: Tyrania zawsze na początku lśni

Źródło:

www.facebook.com
Link do źródła