EN

26.01.2021, 08:53 Wersja do druku

"Kuchnia Caroline" - przedstawienie online Teatru Współczesnego

"Kuchnia Caroline" Torbena Bettsa w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie, pokaz online. Pisze Rafał Siemko w portalu TerazTeatr.pl.

fot. Magda Hueckel

Moje pierwsze spotkanie z twórczością brytyjskiego dramatopisarza, Torbena Bettsa miało miejsce w stołecznym Teatrze 6.piętro, w spektaklu „Niezwyciężony” na początku 2018 roku. Sztuka była sukcesem komercyjnym i artystycznym, a sam autor pozostawił po sobie wrażenie artysty, który chciałby być głosem sumienia współczesnego społeczeństwa, bez moralizatorskiego nadęcia, raczej kierując się w stronę demaskującej tragifarsy.

W 2019 r. „Niezwyciężonego” w Teatrze Wybrzeże zrealizował Jarosław Tumidajski. Przedstawienie to okazało się nie mniejszym sukcesem niż na stołecznej scenie, a sam Tumidajski zdecydował się zrealizować kolejny projekt z brytyjskim dramatopisarzem w roli głównej. Wraz z warszawskim Teatrem Współczesnym wystawił sztukę „Kuchnia Caroline”.

Polski widz poczuje się dziwnie swojsko oglądając spektakl; główną jego bohaterką jest niejaka Caroline (Monika Krzywkowska) – gwiazda show kulinarnego, która ma swój program w czasie największej oglądalności. Myślę, że tego rodzaju format telewizyjny jest w Polsce bardzo popularny i doczekaliśmy się już kilku celebrytów kulinarnych, do których możemy jakoś porównać Caroline. Patrząc na nią, możemy odnieść wrażenie, że jej życie jest takie, że wszyscy powinni jej zazdrościć – jest niezwykle popularna i rozpoznawalna, ma rodzinę oraz własny wielki i piękny dom.

Życie zaczyna się jednak, kiedy kamera kończy ujęcie, a ekipa telewizyjna wynosi sprzęt z mieszkania. Kiedy gasną światła zaczyna się życie. Jej syn Leo (Konrad Szymański) właśnie obronił dyplom na Cambridge i chce wyjechać do Syrii, aby ratować poszkodowanych przez wojnę cywilów. Ma też pewną tajemnicę, o której chce w końcu powiedzieć rodzicom. Sama Caroline, która jest osobą religijną, zdradza swojego męża z młodszym mężczyzną. Jej mąż Mike natomiast jest już dawno okrzepły w tym związku i raczej czuje się w nim jakby wypełniał jakąś umowę, a uczucie – jeżeli kiedykolwiek między nimi istniało – już dawno wygasło. Wszyscy kryją się za maskami, pozory bardzo dobrze widoczne dla widza są doskonale utrzymywane przez bohaterów spektaklu. Każdy ma własne tajemnice, każdy jest skoncentrowany na swoich problemach i tajemnicach. Są obok siebie ale osobno. Trudno pozbawić się wrażeń, że w tej rodzinie nie tyle się ze sobą rozmawia, co wymienia informacje. Akcja rozwija się dosyć powoli, są pewne dłużyzny, dialogi nie są porywające. Z perspektywy całości spektaklu wszystko to ma sens. Bez tych dialogów, czasami nudnych, czasami irytujących przedstawienie nie miałoby takiej siły. Finał byłby inny, mniej wyrazisty. Dopiero z perspektywy czasu, kiedy akcja i atmosfera się zagęszczają, spomiędzy słów zaczynają się wyłaniać prawdziwe ich znaczenia.

„Kuchnia Caroline” Bettsa to komediodramat, w którym autor próbuje portretować dzisiejszą klasę średnią, z ich zaletami i wadami. Choć tych drugich chyba jest zdecydowanie więcej. Główną z nich jest fałsz i hipokryzja. Dramat Brytyjczyka jest utworem, który w adaptacji scenicznej daje szanse na wykazanie się aktorom. Jako dramat charakterów i ról, które ludzie mają do spełnienia w życiu każdy z aktorów otrzymuje własną szansę na opowiedzenie ciekawej historii. Każda postać, którą widzimy na scenie ma silnie zarysowaną osobowość, każda jest indywidualnością, ma własny charakter i przeszłość.

Kiedy patrzymy na Monikę Krzywkowską widzimy zadbaną, obdarzoną niebanalną urodą i wdziękiem osobowość telewizyjna. Jakich wiele widzimy na ekranach naszych telewizorów. Poza światłem fleszy jest po prostu nieszczęśliwą, uwikłaną w romans i uzależnioną od alkoholu kobietą w średnim wieku. Chce zrobić to, co należy, co moralne ale z jakiegoś powodu prześladuje ją niemoc czynów. Andrzej Zieliński jako Mike, mąż Caroline doskonale tworzy postać podstarzałego amanta i zapalonego golfisty, wydaje się, że przechodzi coś w rodzaju kryzysu wieku średniego. Za dużo mówi i jest czasami za głośny, trochę próżny ale nie dostrzega co się dookoła niego dzieje. Leo w wykonaniu Konrada Szymańskiego jest trochę rozpieszczonym jedynakiem, który dostaje wszystko, czego tylko chce od swoich rodziców ale widać również, że jest w życiu nieszczęśliwy, że kryje jakąś tajemnicę. Jego dramatem jest to, że rodzice albo go nie słuchają albo bagatelizują jego problemy, można stwierdzić, że właściwie go nie znają.

fot. Magda Hueckel

Pozostają jeszcze trzy postaci tego dramatu, raczej drugoplanowe ale nie mniej ważne. Amanda (Vanessa Aleksander), asystentka Caroline choć pojawia się tylko na początku i na końcu spektaklu, to odgrywa swoją rolę w zbliżającym się dramacie. Szymon Mysłakowski jako Greame, kochanek Caroline dopiero poznaje prawdę o kobiecie, której poświęca zdecydowanie za dużo czasu i o jej świecie. Na scenie pojawia się też Katarzyna Dąbrowska jako Sally, partnerka Greame'a, wydaje się zrozpaczona zdradą partnera, trochę niezrównoważoną ale też bardzo niepokojącą postacią. Wydaje się, że tkwi w niej coś, co może wybuchnąć.

Może się wydawać, że „Kuchnia Caroline” to przedstawienie, które ukazuje środowisko celebrytów, którzy z pieczołowitością budują swój wizerunek idealnych ludzi ale tak naprawdę nie wiadomo co się kryje w głębi. Lajki, followersi, zdjęcia z wycieczek, piękne życie… Ale to tylko pozory. Pozory wspaniałego życia i pozory, że spektakl dotyczy tylko celebrytów. Ustawienie jako głównej postaci spektaklu telewizyjnej celebrytki ma po prostu wprowadzić wyraźny kontrast między dwiema rolami, jakie ludzie grają w życiu – jednej, którą mamy na potrzeby innych, a drugą to my; pierwsza to maski, które nosimy; a druga to ta prawdziwa, która pozostaje, kiedy maski spadają. Tragedia dzieje się, kiedy wszyscy przestają udawać.

Akcja spektaklu rozkręca się dosyć wolno, z początku nawet dosyć się ciągnie. Brak jest nagłych zwrotów, napięcie rośnie powoli ale konsekwentnie. Atmosfera gęstnieje, finał musi być tragiczny i to wiadomo od długiego czasu. Choć finał nie jest aż tak oczywisty, ponieważ Betts łączy w swojej twórczości tragedię z farsą. Więcej tu tragedii, niż farsy ale wciąż oba te elementy się przeplatają i są równie ważne dla fabuły. Choć w zdecydowanej większości ten amalgamat bardzo dobrze działa, to niestety, jak to miało miejsce w "Niezwyciężonym", tak i tutaj Betts daje się zapędzić w róg taniego, banalnego i lekko ocierającego się o pompatyczność moralizatorstwa. Choć tutaj dochodzi do tego tylko raz, to niestety w dosyć newralgicznym momencie. Jednakże ostatecznie przedstawienie się broni, ten mały niesmak szybko przemija, a najważniejsze jest to, co pozostaje w głowach widzów po tym, kiedy opada kurtyna.

Bardzo też się cieszę, że dzisiaj, kiedy teatry są zamknięte z powodu pandemii, kolejne polskie sceny decydują się na udostępnianie swoich przedstawień on-line. „Kuchnia Caroline” jest kolejną premierą on-line Teatru Współczesnego, doskonale zrealizowaną. Oczywiście nie jest to to samo, co oglądać przedstawienia na żywo, wśród publiczności ale taka forma stanowi dobry erzac, pozwalający nieco ukoić swoje pożądanie wrażeń teatralnych.

Tytuł oryginalny

"Kuchnia Caroline" - przedstawienie online Teatru Współczesnego

Źródło:

www.terazteatr.pl
Link do źródła

Autor:

Rafał Siemko

Data publikacji oryginału:

23.01.2021