Pamiętam jego intuicyjne podejście do samej natury pracy, które nazwałbym zgoła szamańskim. W tym sensie, że było głębokie, pełne nasłuchu i bliskie medytacji wschodniej, która jak wiadomo dąży do totalnego wglądu w naturę rzeczy – wspominał zmarłego reżysera Davida Lyncha aktor, reżyser i wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie, Krzysztof Majchrzak.
Inne aktualności
- Warszawa. „Nagie maski” – antologia sztuk Luigiego Pirandella 25.04.2025 17:05
- Warszawa. Nowy cykl Uniwersum Teatru i Umysłu 25.04.2025 16:43
-
Warszawa. Odwołana premiera w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej 25.04.2025 16:18
-
Warszawa. Premiera spektaklu „2049: Witaj, Abdo” w Studio 25.04.2025 15:43
-
Teatr TV. W poniedziałek nowa adaptacja „Zemsty” Aleksandra Fredry w inscenizacji Michała Zadary 25.04.2025 15:18
- Warszawa. „Matki. Pieśń na czas wojny” Marty Górnickiej 8 i 9 maja w Teatrze Powszechnym 25.04.2025 14:24
- Białystok. Dramatopisarz Erik-Emmanuel Schmitt wśród gości 12. Targów Książki 25.04.2025 14:16
- Bydgoszcz. Zbliża się koniec naboru tekstów do 5. edycji AURORY. Nagrody Dramaturgicznej Miasta Bydgoszczy 25.04.2025 14:11
- Poznań. Michał Witkowski laureatem Poznańskiej Nagrody Literackiej 25.04.2025 13:49
-
Wrocław. Centrum Tańca i Choreografii ROZRUCH zaprasza 25.04.2025 13:47
- Łódź. lalkarstwo i hobby horsing, czyli galopem do świata wyobraźni 25.04.2025 13:31
- Gorzów Wlkp. Gorzowianie znów będą wymieniać odpady na kulturalne i sportowe wypady 25.04.2025 13:11
-
Warszawa. Daniel Olbrychski: twarzą w twarz z legendą 25.04.2025 12:53
- Olsztyn. Teatr Jaracza odebrał Diamentowy Laur „Najlepsi z Najlepszych“ 25.04.2025 12:53
David Lynch, jeden z najbardziej znanych i oryginalnych amerykańskich reżyserów, autor "Człowieka słonia", "Miasteczka Twin Peaks", "Dzikości serca", "Blue Velvet" czy "Mulholland Drive" zmarł w czwartek w wieku 78 lat
Majchrzak, wspólnie z Karoliną Gruszką i nieżyjącym już Leonem Niemczykiem zagrał jedną ze znaczących ról w ostatnim kinowym filmie Davida Lyncha "Inland Empire", do którego zdjęcia częściowo powstawały w Łodzi.
Jak wspominał w piątek w rozmowie z PAP aktor, był zachwycony propozycją kontaktu z Lynchem, którą otrzymał poprzez szefa Camerimage Marka Żydowicza. "Potem pamiętam spotkanie w Los Angeles w przedpokoju domu Lyncha, gdzie mi pokazał na dzień dobry, w dzień zdjęć zresztą, kilka przedmiotów - po pierwsze jakieś patyczki, kawałki drewna, po drugie - wyprawiony kawałek skórki z sierścią, a po trzecie - żarówkę. I zapytał co z tego wybieram. Nie wiedziałem w ogóle o co chodzi, więc pomyślałem sobie, że żarówka będzie najlepsza, więc ją wybrałem. I tak powstał cudownie zaimprowizowany przez Davida Lyncha motyw tego wibrującego światła w Inland Empire" - opowiadał.
"Pamiętam też jego takie intuicyjne podejście do samej natury pracy, które nazwałbym zgoła szamańskim. W tym sensie, że było głębokie, pełne nasłuchu i bliskie medytacji wschodniej, która jak wiadomo dąży do totalnego wglądu w naturę rzeczy, jak mówi wschodnia duchowość" - powiedział Majchrzak.
Jak zaznaczył, Lynch miał również bezpośrednie podejście do natury każdego projektu. "Był zresztą osobą, która oddawała się często medytacji, co stwarzało taką płaszczyznę wygodną dla niego, że mógł na każdym etapie pracy być po prostu blisko serca i mózgu drugiego człowieka, a nie zajmował się jakimś umieszczeniem swoich filmów na półkach albo z komercją albo z dziełami artystycznymi. Jego bliskość była totalna, przez co czegokolwiek by nie powiedział, mówił to w sytuacji bliskości drugiego człowieka. W związku z tym był osobą, która w gruncie rzeczy jest rzadkością w tym napuszonym świecie elity filmowej czy też elity dotyczącej sztuki. Zresztą bardzo tej elity nie lubił, co na początku od razu skradło moje serce" - wspominał aktor.
"Poza tym miał on również jedną jeszcze wspaniałą cechę. Wiadomo, że zajmował się malarstwem, razem ze swoim sąsiadem Dennisem Hopperem. I to sprawiało, że on nie był artystycznym nierobem i wypijaczem kawy i koniaczków, tylko człowiekiem codziennej ciężkiej roboty" - opowiadał Majchrzak.
Jak dodał, bardzo podziwiał tę pracowitość Lyncha. "A on powiedział, że uwielbia pracować, bo praca jest warunkiem permanentnego rozwoju. Nie tylko rozwoju człowieka, ale i projektu. I doszedł do tego, z czego mi się zwierzył, że nienawidzi zdjęć. Strasznie mnie to zdziwiło i zapytałem dlaczego. A on odpowiedział bo zdjęcia zamykają okres permanentnego rozwoju. Ja nazywam zdjęcia pogrzebem idei. To była druga rzecz, która mnie do niego zbliżyła. Ja mam też nawyk ciężkiej roboty - czy przy fortepianie, czy na sali treningowej i gardzę nierobami, za to lubię robotę. Ale nie dlatego żeby na śmierć się zachetać, tylko żeby przeżywać nieustanne uniesienie i radość z powodu pracy" - mówił Majchrzak.
Ujmował go także - jak wspominał - sposób w jaki reżyser podchodził do drugiego człowieka. "Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz podał mi rękę i powiedział chłopie, ty wyglądasz jak milion dolarów. I nie mogłem zrozumieć o co mu chodzi, ale to było niesamowite. A nie miałem na sobie drogich ciuchów od Versace. Nie był taki napuszony jak jego koledzy z Beverly Hills tylko miał swój własny świat pełen codziennej pracy, był takim jakby drwalem, hydraulikiem kina. Robotę cenił nade wszystko, kochał ją i się w niej do oporu tarzał" - dodał Majchrzak.