EN

20.05.2024, 17:21 Wersja do druku

Kosmicznie rozbawieni

„Złote płyty” Mateusza Pakuły w reż. autora w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Anna Czarny w Teatrze dla Wszystkich. 

fot. Łukasz Giza/mat. teatru

Gdyby istniała możliwość stworzenia listu w butelce do istot pozaziemskich, co chcielibyście w nim zamieścić? Kawałek historii ludzkości, jej dokonania, sztukę, muzykę, a może zwyczajne pozdrowienia? Przed takim zadaniem stanęła w 1976 roku komisja powołana przez NASA, której przewodniczył Carl Sagan, wybitny astronom i popularyzator wiedzy o kosmosie. Planowo wiadomość od ludzkości miała zostać umieszczona na tytułowych złotych płytach, zapewniających wiadomości przetrwanie milionów lat podróży w kosmosie. Wydawać się może, że tego typu zadanie będzie jedynie prostym i rutynowym działaniem dla kadry związanej z naukową działalnością. Jednakże pozostawienie w małym pokoiku przekroju sześciu skrajnie różnych osobowości, których decyzje kontrolowane są przez wyżej postawiony zarząd i dylematy życia miłosnego, okazać się może szczególną mieszanką wybuchową.

Pierwszym, co zauważa widz jest minimalistyczna i schludna scenografia, która dosłownie przenosi go w czasie do lat siedemdziesiątych. Całe pomieszczenie zostaje dodatkowo okraszone pożółkłym światłem, które gustownie komponuje całość niewielkiej przestrzeni. Spodnie kroju typu „dzwon”, feeria barw i wzorów wieńczą budowanie klimatu świata przedstawianego. Pozostając jeszcze przy temacie gry oświetleniem i efektami wizualnymi – momentami cała sala zmienia się w dosłownie kosmiczny bezmiar, pełen gwiazd, planet i galaktyk. Piękne widowisko dla oczu i umysłu, w którym chciałoby się zanurzyć na dłużej.

Muzycznych numerów widz w tymże spektaklu nie uświadczy wielu, ale każda piosenka naturalnie odwołuje się tekstem do przedstawianej sytuacji. Użyte zostały kultowe utwory, głównie pochodzące właśnie z lat siedemdziesiątych. Aranżacja, w realizacji Antonisa Skoliasa i Zuzanny Skolias-Pakuły, łączy znane zapewne wszystkim widzom teksty z linią melodyczną nawiązującą brzmieniem do nastroju podróży gwiezdnych. Zaskakująco chwytliwe i współgrające z fabułą połączenie. Ciekawym rozwiązaniem są skoki w czasie historii, które ukazane zostają z pomocą migającego światła i rockowego przerywnika muzycznego, co może na przykład nasuwać skojarzenie z podobnym zabiegiem występującym w dość znanym sitcomie „Różowe lata siedemdziesiąte”.

Aktorzy z pełnym zaangażowaniem stwarzają kalejdoskop emocji, przez które przechodzą postaci w czasie obrad nad złotymi płytami. Grają w końcu persony skrajnie charakterystyczne, z lekka przerysowane, co ułatwia zapoznanie się z bohaterami i otwiera pole do komedii bazującej na danym archetypie bohatera. Pomiędzy obsadą czuć dobrą chemię i lekkość w scenicznych interakcjach. Momentami dostrzec można pewną dozę improwizacji, jednak dodaje ona do spektaklu powiewu dobrego humoru i świeżości. Wychodzi to w pełni płynnie i uwiarygodnia relacje pomiędzy postaciami. Jedyny zarzut można mieć do zakresu dysonansu pomiędzy umiejętnościami wokalnymi poszczególnych aktorów. Jest to kwestia, szczególnie w niektórych interpretacjach widoczna, co wprowadza pewną dysharmonię.

W historię listu w butelce dla kosmitów wplatane są komedia wraz z historią miłosną. Prowadzenie narracji korzysta ze znanych widzom klisz, które bawią, jednocześnie podkreślając nastrój opowieści — miłość od pierwszego wejrzenia, a może do tego walka w slow motion niczym wyjęta z filmów akcji? Nie ma potrzeby się ograniczać, w tym przypadku jest możliwość doświadczenia wszystkiego. Użyty przez scenarzystę, a zarazem reżysera Mateusza Pakułę humor jest prosty, jednakże potraktować należałoby to jako komplement. Widz jest płynnie prowadzony przez akcję, każdy wątek jest eksploatowany z jasnym zamysłem i zwieńcza go domykająca historię klamra. Jest to komedia lekka i przyjemna, która świetnie sprawdzi się jako wieczorny relaks. Dodatkowo widz poznaje kilka faktów naukowych, biograficznych i zachęcony zostaje do pogłębienia nowej wiedzy, a wszystko zwieńcza nostalgiczny klimat z muzyką, którą widzowie zapewne nucą jeszcze długo po powrocie do domu.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Anna Czarny