Soliści koncertu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej o Krzysztofie Pendereckim. Rozmawiał Jacek Marczyński w „Rzeczpospolitej”.
Iwona Hossa, sopran
Mój kontakt z utworami Krzysztofa Pendereckiego trwa prawie 20 lat, a więc przez większość mojego życia artystycznego, ale już wcześniej je śpiewałam, a od początku XXI wieku zrobiłam to z nim jako dyrygentem. Zaczęło się od „Siedmiu bram Jerozolimy" podczas tournée po Francji. Wcześniej była partia Philippe w poznańskiej inscenizacji z „Diabłów z Loudun" i zarówno ta rola, jak sam spektakl to było dla mnie ogromne przeżycie. A jako uczennica średniej szkoły muzycznej na Poznańskiej Wiośnie Muzycznej śpiewałam w chórze wróbli i wron w operze dla dzieci Krzysztofa Pendereckiego „Najdzielniejszy z rycerzy", do czego przyznałam mu się po latach. Dobrze pamiętam tamten występ, bo niezależnie, czy jest się nastolatkiem czy osobą dorosłą, kontakt z tak wielką osobowością zapada w pamięć.
Mam teraz w repertuarze wszystkie jego dzieła koncertowe z solową partią sopranową. Traktuję to jako wielki honor i rodzaj luksusu artystycznego, bo mogę prześledzić od strony wykonawczej całą drogę kompozytora, to jak ewoluował jego język muzyczny i co było dla niego najbardziej charakterystyczne. Popularyzację muzyki Krzysztofa Pendereckiego traktuję jako rodzaj misji.