Logo
Magazyn

Ewa Wencel – z ekranu na scenę, czyli o spotkaniu późnym, ale konsekwentnym

15.08.2025, 16:41 Wersja do druku

Znana z wielu ról filmowych i wieloletniej pracy w Teatrze Kwadrat, dziś świętuje urodziny. Na scenie — precyzyjna, od niedawna także dyrektorka teatru – pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

Inne aktualności

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Ewę Wencel na scenie Teatru Kwadrat, nie byłem do końca pewien, czego się spodziewać. Był to już może 2010 rok, a znałem ją głównie z ról filmowych — najpierw skromnych, potem coraz bardziej wyrazistych. W pamięci mam jej postać z Ostatniego promu — kobietę cichą, zdesperowaną, zawieszoną między nadzieją a lękiem. No i oczywiście Plac Zbawiciela — obraz twardej, nieprzejednanej kobiety, pełnej wewnętrznego żalu. Na tle takich kreacji scena komediowa Kwadratu była powiewem świeżości. I rzeczywiście — tak ją wtedy odebrałem.

Oknie na parlament jako Gladys Foster była zupełnie inna niż we wcześniejszych filmowych rolach — precyzyjna, rytmiczna, z lekkością wpisująca się w farsową konwencję. Potem pojawiły się kolejne role: Pani Dąbek w Szalonych nożyczkach, Marta Bradshaw w Przyjaznych duszach, Ethel Banks w Przez park na bosaka. Za każdym razem inna, a jednak rozpoznawalna dzięki charakterystycznemu stylowi — aktorskiej dyskrecji. Nie narzucała się, nie dominowała, ale prowadziła swoje bohaterki spokojnie i konsekwentnie. I zawsze była na scenie wyraźnie obecna.

Klubie cmentarnym jako Ida zagrała z ironią podszytą melancholią, co podkreślało zarówno humor, jak i ciężar uczestniczek tej historii. W Umrzeć ze śmiechu, jako Lena, pokazała ciepło i delikatną siłę — bohaterkę, która radzi sobie w trudnym momencie, zachowując wewnętrzny spokój.

Nie sposób pominąć Misery, gdzie jako Annie Wilkes udowodniła, że potrafi wyjść poza komediowy repertuar i zbudować pełnokrwistą, psychologicznie niepokojącą postać. W tej roli budowała napięcie przez tempo, ciszę i fizyczność — to jedna z kreacji, które najbardziej zapadły mi w pamięć.

4000 dni i Żegnaj, panie Szekspir! przyniosły nowe odcienie. W pierwszym — matka próbująca odzyskać syna w świecie skradzionej pamięci, w drugim — zaskakująca Signora Kapulet w pełnej teatralnych aluzji grze z klasyką. We wszystkich tych rolach ujawniła coś wspólnego — nerw sceny trzymany w ryzach.

Oczywiście nie sposób pominąć spektaklu Promieniowanie. Sceny z życia Marii Skłodowskiej-Curie — zupełnie innego niż pozostałe, pełnego refleksji i głębi postaci. W tej roli Ewa Wencel pokazała, że potrafi mówić poważnym tonem, nie tracąc przy tym scenicznej lekkości.

Patrząc na jej dotychczasowe role, dostrzegam w jej grze dyscyplinę i pokorę wobec tekstu. To nie aktorstwo przesadnie ekspresyjne, ale świadomie budujące postaci, niezależnie od konwencji. Różnorodność — komedia, dramat, thriller psychologiczny, monodram — pokazuje, że scena to dla niej naturalne środowisko.

Dziś, jako dyrektorka Teatru Kwadrat, konsekwentnie kontynuuje swoją drogę, wpisując kolejny ważny rozdział w swojej karierze. To kariera bez fajerwerków, ale pełna świadomej obecności i profesjonalizmu. Z okazji urodzin warto docenić właśnie tę konsekwencję i oddać jej należny szacunek.

https://teatrkwadrat.pl/

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

15.08.2025

Sprawdź także