"Minetti. Portret artysty z czasów starości" Thomasa Bernharda w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Prawdziwy artysta musi publiczność kąsać, podgryzać zawsze i wszędzie, a nie leniwie rozsiadać się w klasyce. Ta myśl tytułowego bohatera sztuki Thomasa Bernharda, choć wypowiadana z goryczą przez człowieka pokonanego, ma w sobie pierwiastek buntu.
Akcja spektaklu rozgrywa się w hotelowym holu gdzieś w północnych Niemczech. W noc sylwestrową spotykają się samotna Dama (Małgorzata Zajączkowska), próbująca utopić smutek w szampanie, i niegdyś wybitny, dziś zapomniany aktor Minetti (Jan Peszek), oczekujący na spotkanie z dyrektorem teatru, na deskach którego powrócić ma do swej najważniejszej roli - Króla Leara. Od 30 lat nie pracował na scenie, wyrzucony w atmosferze skandalu i zrujnowany po tym, jak kierując teatrem w Lubece przeciwstawił się mieszczańskiemu gustowi tamtejszej widowni.
Przedstawienie Teatru Polonia jest przede wszystkim popisem Jana Peszka. Z początku może nieco zbyt grubą kreską rysującego swą postać - z czasem jednak coraz subtelniej i bardziej przejmująco portretującego człowieka niespełnionego, samotnego, zgorzkniałego. A jednocześnie wciąż rzucającego światu wyzwanie. Pomaga mu w tym nie tylko błyskotliwy tekst Bernharda, ale i świetna, nastrojowa muzyka Mateusza Dębskiego.